Nowa Zelandia mistrzem świata w rugby
Reprezentacja Nowej Zelandii wygrała rozgrywany w Wielkiej Brytanii Puchar Świata w rugby i po niemal dwumiesięcznych zmaganiach ponownie wzniosą najbardziej prestiżowe trofeum w górę. W finale wynik długo był kwestią sporną, jednak świetnie rozegrana końcówka dała im przekonujące zwycięstwo 34:17.
Czempionat zdominowały zespoły z Antypodów, które ostatecznie spotkały się w finale. Główny faworyt do zwycięstwa w całej imprezie nie zawiódł - Nowa Zelandia po raz kolejny okazała się najlepszą drużyną globu. All Blacks nie mieli żadnego gorszego momentu i pewnie zmierzali po obronę trofeum. Prowadzeni przez znakomitego Richiego McCawa, wspomagani znakomitymi kopnięciami Dana Cartera i przede wszystkim niezwykle solidarni zgarnęli główne trofeum w angielskim Twickenham.
Finał z Australią miał kilka twarzy. Na wypełnionym po brzegi, 80-tysięcznym stadionie na obrzeżach Londynu wszystko zapowiadało zwycięstwo Nowej Zelandii. Pierwsze punkty dla obu stron po rzutach karnych otworzyły spotkanie, jednak później w pierwszej połowie punktowali jedynie All Blacks. Imponujące 16:3 do przerwy kazały twierdzić, że Australijczycy nie nawiążą już walki ze znakomicie zorganizowaną defensywą mistrzów świata. Aż jedenaście punktów dla faworytów zdobył Daniel Carter, jednak jedynym przyłożeniem po efektownej akcji prawą flanką popisał się Nehe Milner-Skudder.
Początek drugiej części gry również toczył się pod dyktando podopiecznych Steve'a Hansena: tuż po wznowieniu gry kolejne przyłożenie dołożył Ma'a Nonu i wydawało się, że rezultat 21:3 jest już nie do odrobienia. Wtedy jednak nastąpiła szalona pogoń The Wallabies, którzy zdobyli po dwa przyłożenia i podwyższenia w 12 minut! Piłkę za linię transportowali David Pocock i Tevita Kuridrani, a dwukrotnie punkty dokładał niezawodny Foley. Na tablicy wyników kibice zobaczyli rezultat 21:17 i sprawa mistrzostwa wciąż była otwarta. "Kangury" miały kwadrans na zdobycie kolejnego przyłożenia i zaprezentowanie światu jednego z najbardziej efektownych comebacków w historii wielkich imprez.
Wtedy jednak z ubranych na żółto zawodników wyraźnie zeszło powietrze - co prawda adrenalina buzowała, jednak do końca meczu punkty zdobywali już tylko All Blacks. Drop goal Cartera ponownie dał bezpieczną przewagę, zaś przyłożenie Beaudena Barretta na minutę przed końcem przypieczętowało wysoką wygraną "Kiwi". Nowa Zelandia historycznie obroniła trofeum po zwycięstwie 34:17!
Czytaj więcej
Komentarze