Wróciła ekstraklasa. Wygrana Korony we Wrocławiu, remis Lechii z Górnikiem

Sport
Wróciła ekstraklasa. Wygrana Korony we Wrocławiu, remis Lechii z Górnikiem
PAP/Maciej Kulczyński
Kadr z meczu Śląsk - Korona

Pustki na trybunach i nawet sporo emocji, ale piłkarskiej jakości już dużo mniej. Ligowcy z Gdańska i Zabrza zafundowali kibicom bezpardonowe wybudzenie po bajkowym czasie spędzonym z reprezentacją. Na inaugurację 12. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lechia zremisowała z Górnikiem 1:1. Z kolei Korona pokonała Śląsk 1:0.

Jako pierwsi po reprezentacyjnej przerwie na murawę wybiegli w Gdańsku zawodnicy Lechii i Górnika. Po dosyć bezbarwnym pierwszym kwadransie spotkania zabrzanie przeprowadzili składną akcję prawą stroną, którą mocnym strzałem pod poprzeczkę wykończył Maciej Korzym. 
 
Gospodarze wyrównali po kolejnych dwudziestu minutach - i to po akcji, która była bardzo podobna do tej zakończonej skutecznym strzałem Korzyma. Tym razem to Lechia przypuściła szarżę prawą stroną, a po dośrodkowaniu w pole karne precyzyjnym uderzeniem przy słupku popisał się Maciej Makuszewski.
 
Końcówka pierwszej połowy mogła zapowiadać bardzo ciekawą drugą część meczu. Niestety, piłkarze nie stworzyli widowiska po zmianie stron. Lechia próbowała atakować, ale nie bardzo wiedziała jak. Górnik sprawiał wrażenie drużyny zadowolonej z remisu i kontrował coraz rzadziej. 

 

Aspirująca do czołowych miejsc w ekstraklasie Lechia nie ma powodów do radości po remisie z przedostatnim w tabeli Górnikiem. Teoretycznie bardziej zadowoleni powinni być zabrzanie, ale im więcej czasu upłynie od zakończenia meczu, tym bardziej będą żałowali, że nie spróbowali w sposób bardziej zdecydowany zagrać o trzy punkty. Bo Lechia była w piątek bez wątpienia do pokonania. 
 

Karny na wagę trzech punktów
 
W drugim piątkowym meczu Korona Kielce wygrała we Wrocławiu ze Śląskiem 1:0. Ponieważ ani Śląsk nie radził sobie w ataku pozycyjnym, ani Korona w grze z kontry, kibice oglądali słabe widowisko, w którym sytuacji podbramkowych praktycznie zabrakło. I tak aż do 35. minuty. Wtedy to sędzia dopatrzył się zagrania ręka w polu karnym przez Paixao i odgwizdał rzut karny dla gości. Pewnym egzekutorem okazał się Airam Cabrera. 
 
Stracony gol zupełnie rozbił wrocławian, który praktycznie przestali walczyć. Goście ruszyli do ataku i w ciągu dziesięciu minut mogli zdobyć przynajmniej trzy gole, ale zabrakło im szczęścia.


Po przerwie Śląsk wziął się do gry. Nieliczne próby gospodarzy były jednak nieskuteczne, dlatego też wynik meczu już się nie zmienił. Po ostatnim gwizdku zawodników Śląska żegnały gwizdy niezadowolonych fanów.

 

Polsat News

pr
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie