"Jak z Monty Pythona". Członek Hamasu miał przez przypadek odpalić rakiety na Tel Awiw
Rakiety, które zostały wystrzelone ze Strefy Gazy w kierunku Tel Awiwu i spowodowały duże bombardowania odwetowe, zostały wystrzelone przez przypadek - informuje izraelska telewizja Kanał 13. Miał je nieumyślnie wystrzelić członek Hamasu niskiego szczebla, podczas dotykania rakiet.
Rakiety były wycelowane w Tel Awiw na przypadek wojny z Izraelem. Co najmniej jedna osoba w związku z incydentem została aresztowana przez Hamas. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Gazy stwierdziło, że atak jest "niezgodny z interesem państwa", a osoby stojące za nim poniosą konsekwencje.
Do ataku doszło gdy lider Hamasu w Strefie Gazy Jahja Siuar spotykał się z egipską delegacją (Egipcjanie pośredniczą w negocjacjach pokojowych między Palestyńczykami i Izraelem). "Spotykasz się z nami i w tym samym czasie atakujesz Tel Awiw?" - mieli, według Kanału 13, pytać wściekli Egipcjanie.
Szef Hamasu nic o nich nie wiedział
Sinuar powiedział, że nic o tym nie wie i poszedł sprawdzić, o co chodzi. Następnie przekazał informacje o przypadkowym wystrzeleniu rakiet Egipcjanom, którzy przekazali je Żydom. Kanał 13 stwierdził, że cała sytuacja jest "rodem z Monty Pythona".
Aby pokazać Izraelczykom, że w pełni kontrolują Strefę Gazy, Hamas odwołał protesty przy granicy z Izraelem, które tradycyjnie odbywają się co piątek.
W przypadkowe wystrzelenie pocisków ma nie wierzyć przywództwo Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu. Izraelskie służby natomiast - podobnie jak Hamas - uważają, że była to pomyłka. W ramach odwetu Izrael zbombardował ponad 100 razy 40 celów w Strefie Gazy. Ataki zostały odebrane przez ekspertów jako mało dotkliwy, ceremonialny odwet. Nie było ofiar śmiertelnych, dwie osoby zostały ranne.
W czwartek w kierunku Tel Awiwu wystrzelono dwie rakiety. Jedna została przechwycona przez system antyrakietowy, a druga spadła na niezamieszkanym terenie. Nikt nie zginął.
Czytaj więcej