Za późno na sprawiedliwość. Ratownik uderzył pacjenta, zarzutów nie będzie

Polska

Ratownik medyczny, który uderzył 70-letniego pacjenta chorego na epilepsję w restauracji w Piotrkowie Trybunalskim, nie stanie przed sądem. Śledztwo zostało umorzone, ratownik stracił pracę, ale nie usłyszy zarzutów, ponieważ pacjent po ciężkiej chorobie zmarł. Policja nie zdążyła go przesłuchać.

Do zdarzenia doszło w grudniu 2015 roku. 70-letni mężczyzna źle się poczuł podczas kolacji. Gdy stracił władzę w nogach, wezwano karetkę, bo już wcześniej przeszedł udar. Na nagraniu z monitoringu widać, że podczas interwencji chory uderza ręką w stół. Na filmie widać także, że później ratownik bije chorego w twarz. Początkowo ratownik twierdził, że to on został pobity. Prawda wyszła na jaw, dzięki nagraniu.

 

Ekipa pogotowia wezwała policję z prośbą o asystę w przewiezieniu mężczyzny do szpitala. Pacjent prawdopodobnie przechodził początki kolejnego udaru.

 

Na oddziale ratunkowym szpitala w Piotrkowie Trybunalskim stwierdzono, że 70-latek jest pijany i odesłano go do domu.

 

Bulwersującą sprawą zajęła się policja, która przez kilka miesięcy nie mogła przesłuchać mężczyzny, bo nie stawiał się na wezwania.

 

Jego wersji już nigdy nie poznamy, bo zmarł na raka mózgu. Mimo filmu pokazującego całe zajście w restauracji, policja umorzyła postępowanie. Prokuratura bada czy słusznie.

 

- Są przecież postępowania, w których zarzuty są przedstawiane, a sprawcy są ostatecznie skazywani przez sądy, mimo że pokrzywdzony nie żyje - powiedział Sławomir Mamrot z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

 

W aktach sprawy znalazły się też zarzuty przeciwko pacjentowi o znieważenie ratownika, pielęgniarek i lekarza piotrkowskiego szpitala.

 

Lekarka i kierowca karetki, którzy przyglądali się całemu zdarzeniu w lokalu, pracują dalej.

 

Polsat News

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie