Ławrow i Kerry zaniepokojeni eskalacją napięcia w Górskim Karabachu. Azerbejdżan grozi atakiem

Świat
Ławrow i Kerry zaniepokojeni eskalacją napięcia w Górskim Karabachu. Azerbejdżan grozi atakiem
Armeńscy ochotnicy wstępują do samoobrończej armii Górnego Karabachu fot. PAP/EPA/Hayk Baghdasaryan

Szefowie dyplomacji USA i Rosji John Kerry i Siergiej Ławrow wyrazili w poniedziałek w rozmowie telefonicznej "poważne zaniepokojenie" eskalacją napięcia w Górskim Karabachu i zaapelowali do obu stron o wstrzymanie działań bojowych. Tymczasem MON Azerbejdżanu zapowiedziało, że jeśli wspierane przez Armenię siły będą dalej ostrzeliwać cywilów w regionie, oddziały jego kraju zaatakują Stepanakert.

- Należy zaktywizować wysiłki Rosji, USA i Francji jako współprzewodniczących Mińskiej Grupy OBWE do spraw uregulowania konfliktu karabachskiego - podkreślili obaj dyplomaci.

 

Ławrow i Kerry omówili też - jak pisze TASS - podejmowane przez "zewnętrznych graczy" próby podsycania konfrontacji wokół Karabachu.

Spotkanie Mińskiej Grupy OBWE ma się odbyć we wtorek w Wiedniu. W skład grupy wchodzą przedstawiciele Rosji, USA i Francji.

 

Azerbejdżan może zaatakować

 

Ministerstwo obrony Azerbejdżanu twierdzi, że siły armeńskie kontynuują ostrzał azerbejdżańskich pozycji i wiosek na granicy, mimo że kraj ten zadeklarował w niedzielę jednostronnie zawieszenie broni. Resort zapowiedział, że jeśli wspierane przez Armenię siły będą dalej ostrzeliwać cywilów w pobliżu Górskiego Karabachu, oddziały jego kraju zaatakują Stepanakert, uważany za stolicę enklawy.

 

Lata negocjacji nie przyniosły porozumienia

 

Górski Karabach - ormiańska enklawa na terytorium Azerbejdżanu - stał się w ostatnich dniach terenem starć sił Erywania i Baku. Zginęły w nich co najmniej 33 osoby, a ponad 200 zostało po obu stronach rannych.

 

Mimo wieloletniej mediacji Grupy Mińskiej Armenia i Azerbejdżan nie mogą dojść od porozumienia w sprawie statusu regionu.

 

Tymczasem w poniedziałek prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że Górski Karabach "pewnego dnia powróci" do Azerbejdżanu, do którego należy.

 

Erdogan: "Karabach należy do Azerbejdżanu"

 

"Karabach pewnego dnia bez wątpienia powróci" do swego "pierwszego właściciela; on należy do Azerbejdżanu" - oświadczył turecki prezydent, który od kilku dni nie ustaje we wspieraniu Baku w starciach z Armenią. Turcja utrzymuje od lat więzi kulturalne i językowe z Azerbejdżanem; z Armenią nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z powodów różnic w podejściu do rzezi Ormian przez Imperium Osmańskie w 1915 roku, uznawanej przez Erywań za ludobójstwo, czego Ankara nie chce uznać. Z kolei Armenię popiera Rosja.

 

- Od początku Turcja stoi u boku Azerbejdżanu i pozostanie tam w przyszłości - mówił Erdogan, nazywając "bratem" prezydenta tego kraju Ilhama Alijewa.

 

Prezydent Armenii Serż Sarkisjan ostrzegł w poniedziałek, trzeciego dnia walk, że "jeśli działania bojowe będą się przedłużać i przekształcą się w działania na dużą skalę, to Armenia uzna niezależność Republiki Górskiego Karabachu".

 

PAP

am/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie