Ruszył proces ws. Amber Gold. Marcin P. na sali w kajdankach ze względu na "groźbę samouszkodzenia"

Polska
Ruszył proces ws. Amber Gold. Marcin P. na sali w kajdankach ze względu na "groźbę samouszkodzenia"
Polsat News

Z ponad dwugodzinnym opóźnieniem spowodowanym alarmem bombowym przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszył dziś proces byłego prezesa spółki Amber Gold Marcin P. i jego żony Katarzyny P. Są oni oskarżeni m.in. o oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy.

Marcin P. w trakcie procesu ma założone kajdanki na rękach i nogach ze względu na "groźbę samouszkodzenia". Katarzyna P. ma strój cywilny i nie jest skuta.

 

Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Powiedział, że dopóki proces będzie jawny, nie bedzie rozmawiał na ten temat.

 

Marcin P. na pytanie sędzi, jakie były jego miesięczne zarobki, odpowiedział jednak, że było to 200 tys. zł. Katarzyna P. najpierw zasłoniła sie niepamięcią, a później okazało się, że było to ok. 150 tys. Razem miesięcznie zarabiali ok. 350 tys. zl.

 

 

Sąd, na wniosek Marcina P., nie zgodził się na transmisję zeznań.

 

W akcie oskarżenia prokuratura uznała, że przed sądem powinno się przesłuchać prawie 430 świadków. Natomiast wniosek o przesłuchanie wszystkich pozostałych pokrzywdzonych (łącznie jest ich ok. 19 tys. osób), został złożony przez obrońcę oskarżonego Marcina P.

 

Postępowanie sądowe ws. afery Amber Gold ma się toczyć 2-3 razy w tygodniu. Na marzec wyznaczone zostały trzy, a na kwiecień dziewięć terminów rozpraw - ostatnia, jak na razie, przypadnie 22 kwietnia.

 

Jeden sędzia zapasowy


Proces przeciw Katarzynie i Marcinowi P. będzie rozpoznawany w składzie jednego sędziego. Jednocześnie, na wypadek jego niedyspozycji, wyznaczony został także sędzia zapasowy.


Oskarżony ma obrońcę z urzędu, a oskarżona z wyboru.

 

Akt oskarżenia z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, liczący prawie 9 tys. stron, wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 r. Według prokuratury Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Zostali także oskarżeni m.in. o działalność parabankową i pranie brudnych pieniędzy, które wyłudzili od klientów spółki.

 

Pudła a aktami przewożone ciężarówkami


Marcin P. na proces oczekuje w areszcie w Gdańsku, do którego został przewieziony w sierpniu z aresztu śledczego w Piotrkowie Trybunalskim. Z uwagi na zapewnienie mu bezpieczeństwa przebywa on w jednoosobowej, monitorowanej celi.


Katarzyna P. natomiast przebywa w areszcie śledczym w Grudziądzu, gdzie działa oddział położniczo-ginekologiczny oraz są warunki do opieki nad dziećmi. Według doniesień mediów, oskarżona podczas wcześniejszego pobytu w areszcie zaszła bowiem w ciążę.


Według prokuratury Katarzyna i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.


Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, a akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów. Do sądu były przewożone ciężarówkami.

 

Klienci wprowadzani w błąd


Według prokuratury spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.


Zdaniem śledczych klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.

 

W rozmowie z Polsat News niektórzy z pokrzywdzonych przyznali, że nie wierzą, że odzyskają swoje pieniądze.

 

 

300 milionów na linie lotnicze


Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.


Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.


Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

 

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

 

Polsat News, PAP, fot: Polsat News

prz/kan/pr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie