Ruszył proces mężczyzn, którzy wepchnęli rowerzystę pod autobus
31-letni rowerzysta zginął tylko dlatego, że zwrócił uwagę kierowcy, który łamał przepisy. Sprawcy jego śmierci grozi do 25 lat więzienia.
Tragedia rozegrała się w grudniu ubiegłego roku. Jak ustaliła prokuratura wszystko zaczęło się gdy rowerzysta zwrócił uwagę kierowcy, który zawracał samochodem w niedozwolonym miejscu. Miedzy mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań. Włączyli się w nią również koledzy kierowcy, którzy wsiedli do auta. Cała trójka zaczęła gonić odjeżdżającego rowerzystę krzycząc: "jeszcze się z tobą policzymy, jeszcze cię dopadniemy."
Realnego wymiaru groźby nabrały gdy rowerzysta skręcił w jedną z najbardziej ruchliwych ulic w Pabianicach. Samochód wyprzedził go, potem zajechał mu drogę. Jeden z pasażerów próbował złapać cyklistę, drugi dobiegł do niego i uderzył go w głowę. Cios był tak silny, że 31-latek uderzając głową w nadjeżdżający z przeciwnej strony autobus wybił w nim szybę. W wyniku bardzo rozległych urazów głowy mężczyzna zginął na miejscu.
Wszyscy oskarżeni uciekli z miejsca tragedii. Następnego dnia na policję zgłosił się 20-letni kierowca auta. Dwaj pozostali mężczyźni ukrywali się; zgłosili się dopiero trzy dni po zdarzeniu.
Sprawcy zabójstwa grozi do 25 lat więzienia. Pozostałym dwóm do 3 lat, bo prokuratura przyjęla, że ich występek był chuligańskim wybrykiem.
PAP