USA: Impreza wymknęła się spod kontroli. "Dwa miasta" w ogniu
Mieszkaniec Kalifornii został skazany na rok więzienia po tym, jak impreza ujawnienia płci wywołała pożar. Po kilkunastu dniach zmarł jeden ze strażaków walczących z ogniem. Jak się okazuje, wywołała go maszyna do dymu. Ogień strawił obszar odpowiadający powierzchni dwóch miast.
Do pożaru doszło w czasie sesji zdjęciowej ujawniającej płeć dziecka Refugio Jimeneza Jra i jego żony Angeliny. Ogień strawił obszar dwukrotnie większy od powierzchni miasta Oxford - porównuje Sky News.
5 września 2020 r. podczas wspomnianej sesji maszyna do dymu zapaliła suchą trawę u podnóża gór San Bernardino. Para próbowała na początku ugasić płomienie wodą. Nie byli jednak w stanie powstrzymać rozprzestrzeniania się płomieni.
W wyniku obrażeń poniesionych w czasie pożaru zmarł 39-letni strażak Charles Morton. 13 osób odniosło rany, zaś setki kolejnych były zmuszone do ewakuacji - podkreśla Sky News.
USA. Pożar lasów po imprezie ujawniającej płeć dziecka
- Rozwiązanie tej sprawy nigdy nie miało być wygraną - powiedział prokurator okręgowy Jason Anderson, składając kondolencje rodzinie zmarłego strażaka. - Dla ofiar, które straciły tak wiele, w tym swoje domy z cennymi przedmiotami i wspomnieniami, są to wartości niematerialne, których nigdy nie można zastąpić - dodał, cytowany przez Sky News.
ZOBACZ: Szwecja. Ogromny pożar parku wodnego. Są ranni
Refugio Jimenez Jr przyznał się do jednego zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci i dwóch zarzutów lekkomyślnego spowodowania pożaru zamieszkałej konstrukcji. Mężczyzna trafi do więzienia 23 lutego. Jego wyrok obejmuje także dwa lata nadzoru kuratorskiego i 200 godzin prac społecznych.
Jego żona przyznała się do trzech wykroczeń polegających na lekkomyślnym spowodowaniu pożaru mienia innej osoby i została skazana na 400 godzin prac społecznych, z rocznym okresem zawieszenia. Para została także zobowiązana do zapłaty 1,78 mln dol.
Prawnik: Maszyna działała sprawnie
Mike Scafiddi, prawnik oskarżonych powiedział, że małżeństwo jest głęboko dotknięte tragedią. Dodał, że jego klient zbadał i przetestował urządzenie pirotechniczne przed włączeniem. Maszyna miała działać sprawnie. - Tego nie można było przewidzieć - powiedział.
Prawnik dodał, że wbrew temu, co mówiono publicznie, para nie zorganizowała imprezy ujawniającej płeć. Była to sesja zdjęciowa w celu odkrycia płci dziecka z udziałem krewnych i ich dziećmi. - To było po prostu robienie zdjęć na pięknym tle - stwierdził.
Czytaj więcej