Ratownicy o "suchym morsowaniu": Stanowczo odradzamy. Nie powinniśmy udawać bohaterów
"Morsowanie na sucho", czyli zimowa wyprawa góry w lekkim ubraniu, znajduje uznanie u ludzi żądnych silnych wrażeń. Ta forma hartowania organizmu może zagrażać życiu. - Przy niskiej temperaturze i silnym wietrze, jeśli odkrywamy swoje ciało, to narażamy się na wychłodzenie - powiedział Bartłomiej Filar z GOPR.
"Morsowanie na sucho" często kończy się wezwaniem ratowników, który ściągają "śmiałych" turystów z gór.
- Są bardzo doświadczeni ludzie, ale są też tacy, którzy pooglądali trochę filmów, przeceniają swoje możliwości i nie doceniają gór. Mieliśmy już kilka takich interwencji - przekazał Bartłomiej Filar z Podhalańskiego Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Radiu Eska.
Jak przekazał, w górach, przy niskiej temperaturze i silnym wietrze, jeśli odkrywamy swoje ciało, to bezpośrednio narażamy się na wychłodzenie. - Najdrobniejsza kontuzja może doprowadzić do skrajnie niebezpiecznych, a nawet śmiertelnych wydarzeń - zaznaczył Filar.
- Gdyby podczas "morsowania na sucho" zdarzyło się nam, że przysypie nas lawina, to szanse naszego przeżycia bez żadnego ubrania są praktycznie żadne - powiedział w radiu Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
- Wychodzenie zimą w Tatry w ogóle jest niebezpieczne, trzeba mieć dużo ubrań w plecaku i inne odpowiednie wyposażenie. Stanowczo to odradzamy, nie powinniśmy rozbierać się i udawać bohaterów - dodał.
Wybrał się w góry "morsować na sucho". Miał trzeci stopień hipotermii
Ratownicy w zeszłym miesiącu natknęli się na szczycie Babiej Góry na leżącego w śniegu mężczyznę. Poszkodowany był bliski utraty przytomności, miał trzeci stopień hipotermii i słabo reagował na próby kontaktu.
Mężczyzna najpewniej próbował "morsowania na sucho", czyli wystawienia się na działanie niskiej temperatury, bez konieczności wchodzenia do lodowatej wody. Mężczyzna miał na sobie jedynie krótkie spodenki, cienką czapkę, rękawiczki i krótkie buty.
ZOBACZ: Beskidy: Poszedł w góry "morsować na sucho". Miał trzeci stopień hipotermii
Cała wyprawa ratunkowa trwała blisko cztery godziny i wymagała udziału 15 ratowników.
"Staramy się nie oceniać zachowań turystów i nie komentować przyczyn wypadków - to często złożone kwestie. W tym przypadku jednak musimy stanowczo podkreślić nieodpowiedzialne zachowanie mężczyzny, które z pewnością mogło kosztować go życie. Turysta był sam, nie poinformował nikogo o swojej sytuacji, nie posiadał jakiejkolwiek odzieży i wyposażenia, które mogłoby pomóc mu się ogrzać" - napisało GOPR Beskidy w swoich mediach społecznościowych.