Śmierć Kacpra Tekielego. Wpis Justyny Kowalczyk po pogrzebie męża

Polska
Śmierć Kacpra Tekielego. Wpis Justyny Kowalczyk po pogrzebie męża
Kacper Tekieli - Alpinizm/Facebook
Kacper Tekieli miał 38 lat

"Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała" - napisała w środę mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk. We wtorek odbył się pogrzeb jej męża, 38-letniego Kacpra Tekielego.

Justyna Kowalczyk podzieliła się bardzo osobistym wpisem dzień po pogrzebie swojego męża Kacpra Tekielego. Mężczyzna zginął dwa tygodnie temu podczas lawiny w szwajcarskich Alpach.

 

"Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to, jak na sytuację, ale ja wiem wszystko, co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany" - napisała.

Ostatnie "karkołomne wspinaczki"

Mistrzyni olimpijska zdradziła, że jej mąż "ostatnią karkołomną wspinaczkę" miał zrobić we wrześniu 2021 roku w Krakowie, kilka dni po tym, jak urodził się ich syn Hugo. "Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe" - napisała. 

 

Kowalczyk dodała, że brak możliwości przytulenia żony, bardzo uwierał Tekielego, więc napisał jej, że wespnie się do niej na czwarte piętro. Wtedy przyszła wiadomość, że Kowalczyk może opuścić szpital.

 

Wówczas ostatnią karkołomną wspinaczką miało być zdobycie Direttissima na Mięguszu. "Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt Jego możliwości - wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów" - napisała. Dodała jednak, że Tekieli wrócił do domu nieswój. "Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce" - wyjaśniła.

 

ZOBACZ: Kacper Tekieli zginął w Alpach. "To alpejczyk na najwyższym poziomie. Najlepszy wspinacz"

 

Kowalczyk dodała, że Tekieli w ciągu ostatnich dwóch lat więcej razy się wycofywał niż robił to, co zaplanował. "Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd... Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży..." - napisała.

 

Biegaczka podkreśliła, że jej mąż był świetnie przygotowany do realizacji swojego projektu (zdobycia wszystkich czterotysięczników - red.) zarówno fizycznie, jak i merytorycznie. 

 

"Będziemy wspierać jak umiemy. Będzie wychodzić na te czterotysięczniki normalnymi drogami. Bez stresu i napinki. Bez żadnych rekordów, o których gdzieś niedawno słyszałam. Przecież On Uelgo Stecka (szwajcarski wspinacz, który zdobył wszystkie czterotysięczniki w 61 dni - red.) uwielbiał, uważał za półboga. Nie śmiałby myśleć, by być szybszym od niego. Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska" - czytamy we wpisie biegaczki. 

Kowalczyk: Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią

Kowalczyk wyjaśniła, że miała zaplanowany lot do Polski na kilka dni, stąd decyzja Tekielego, by w tym czasie zdobyć jeszcze kilka łatwych szczytów. Na te trudniejsze umówił się z innymi alpinistami, żeby nie iść samemu. 


"Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, ja ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia" - napisała mistrzyni olimpijska.

 

W dalszej części wpisu Kowalczyk podziękowała przyjaciołom za pomoc.

 

"Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała" - napisała Kowalczyk. 

 

ZOBACZ: Kacper Tekieli nie żyje. Justyna Kowalczyk pożegnała męża: Był najcudowniejszy

 

"Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja. (...) Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty. Będziemy na każdą minutę zachłanni, jak On" - dodała.

 

Wpis zakończyła: "Przyznaję Mu rację: życie jest za krótkie, by się pierdołami przejmować. Perspektywa mi się zupełnie zmieniła. Hugo miał cudownego Tateła! Gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą!!! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper, warto żyć. To, że byłam całym Jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem".

 

Dodała, że właśnie te słowa chciała przekazać wszystkim, którzy we wtorek wzięli udział w pogrzebie jej męża.

pgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie