Rzecznik Praw Dziecka o śmierci syna posłanki: Ci, którzy się wypowiadają, mają sprawy u mnie

Polska
Rzecznik Praw Dziecka o śmierci syna posłanki: Ci, którzy się wypowiadają, mają sprawy u mnie
Polsat News
Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak o bójce nastolatków w Ostrołęce.

Rzecznik Praw Dziecka zaprzeczył w Polsat News, że ujawniał informacje dotyczące sprawy pedofila ze Szczecina. - Wiele z osób, które od pięciu dni się w tej sprawie wypowiadają, publicznych, z pierwszych stron gazet, z różnych stron politycznego sporu, ma sprawy u mnie - rodzinne, dotyczące ich dzieci i rodzin. I chyba powinno im zależeć, żebym ja o tych sprawach nie mówił - powiedział Pawlak.

Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak, odnosząc się do zarzutów związanych ze sprawą zmarłego syna posłanki PO ze Szczecina, który popełnił samobójstwo po tym, jak media ujawniły, że był ofiarą pedofila, powiedział, że nie jest odpowiedzialny za ujawnienie informacji ze śledztwa. Roman Giertych napisał w środę, że "RPD związany ze Zbigniewem Ziobro wziął akta pedofila ze Szczecina". "Dane ofiary ujawnił 29 grudnia 2022 roku dziennikarz blisko związany ze Zbigniewem Ziobro" - napisał Giertych na Twitterze.

Pawlak: Lepiej się sprzedaje pomówienie

- Lepiej się sprzedaje pomówienie, że ode mnie ujawniono akta. Już wydałem oświadczenie w tej sprawie - powiedział Mikołaj Pawlak.

 

Z oświadczenia wynika, że biuro rzecznika wystąpiło o akta sprawy 30 grudnia 2022 roku, a Sąd Okręgowy w Szczecinie wysłał je 20 stycznia tego roku.

 

- W każdym przypadku tego typu sytuacje są badane, ściągam akta, nota bene w tej sprawie - dla wyjaśnienia - akta dostałem 20 stycznia. Więc nie mogłem wiedzieć szczegółowo wcześniej o tym, co było, a jednocześnie korzystam z okazji, żeby wyciszyć i (apelować o) spadek emocji w tej i każdej innej sprawie samobójstwa dziecka - dodał.

 

ZOBACZ: Magdalena Filiks dziękuje Piotrowi Borysowi. "Zadzwonił z propozycją pomocy"

 

"Wszelkie sugestie, jakoby Biuro Rzecznika Praw Dziecka było źródłem ujawnienia jakichkolwiek informacji objętych aktami postępowania, są nieprawdziwe" - napisał Pawlak w oświadczeniu.

- Nie będę wchodził w dyskusję z tymi osobami, obiecałem sobie, że nie będę ich wymieniał z imienia i nazwiska, żeby nie podbijać im lajków - mówił Pawlak w Polsat News.

 

- To jest po prostu haniebne, że instytucję, która pomaga dzieciom, chce się zdeprecjonować - argumentował, mówiąc, że Dziecięcy Telefon Zaufania uratował przed samobójstwem setki dzieci.

 

Dodał, że w sprawie syna posłanki reagował razem z przewodniczącym KRRiT 30 stycznia ubiegłego roku.

"Ci, którzy się wypowiadają, mają sprawy u mnie"

Rzecznik Praw Dziecka argumentował, że "hejt, ataki nakręcamy my, w sensie - media, osoby publiczne".

 

- Z mojej perspektywy jako Rzecznika Praw Dziecka bardzo ważna rzecz: wiele z osób, które od pięciu dni się tej sprawie wypowiadają, publicznych, z pierwszych stron gazet, z różnych stron politycznego sporu, ma sprawy u mnie - rodzinne, dotyczące ich dzieci i rodzin. I chyba powinno im zależeć, żebym ja o tych sprawach nie mówił, tak jak w tej sprawie, tylko pomagał. Między innymi przez Dziecięcy Telefon Zaufania. Bo wyszłaby całkowita ich hipokryzja, że zabierają głos o moralności w sprawach, w których sami mają problemy - powiedział Pawlak.

 

Dodał, że obecnie trwa szukanie winnego ujawnienia informacji, które pozwoliły łatwo zidentyfikować zmarłego syna posłanki jako ofiarę pedofila.

 

- Wszystkie media nakręcały w tak szybki sposób spiralę w połączeniu z politykami, osobami publicznymi, że to się wymknęło spod kontroli. I nikt nie zdążył porządnie zareagować - mówił Pawlak.

 

Dodał, że dysponował szczegółami "dotyczącymi sprawy młodego człowieka ze Szczecina, który targnął się na swoje życie, tak jak w 146 przypadkach w ubiegłym roku".

"Czekamy na słuchawkach, aż przyjedzie pomoc"

Argumentował, że jego biuro zajmuje się pomaganiem dzieciom, które są w trudnym położeniu.

 

- W Dziecięcym Telefonie Zaufania są przypadki, które w każdej sytuacji indywidualnie musimy natychmiast ratować, bo wiele jest takich, w których czekamy na słuchawkach na telefonie, póki nie przyjedzie policja i karetka i wtedy słyszymy, że udało się uratować - wyjaśnił.

 

- I w tym przypadku ta cicha, ale szybka praca, niestety nie zdążyła przed tym wielkim atakiem medialnym z każdej strony, przed tym nakręcaniem hejtu medialnego z każdej strony - powiedział.

 

ZOBACZ: Pogrzeb Mikołaja Filiksa. Syn posłanki miał niespełna 16 lat

 

- Teraz jest przerzucanie się co do minuty, kto podał pierwszą informację. Czyli takie bardzo kazuistyczne rozdzielanie włosa na czworo. A to w ogóle nie powinno mieć miejsca. Po prostu apeluję jako Rzecznik Praw Dziecka: przestańcie wszyscy, razem z politykami, z osobami medialnymi, pokazywać to zło, tylko najpierw skupmy się na tym, czy pomogliśmy. Od tego są właściwe organy, toczą się postępowania. Ja biorę w nich udział od samego początku, jak tylko się dowiedziałem i nie będę ujawniał szczegółów tych spraw, bo tych spraw są dziesiątki.

 

Apelował o wyciszanie informacji o takich sprawach. 

 

- I w innych przypadkach, o których też media w ciągu ostatnich lat informowały, udało się w wielu przypadkach pomóc dlatego, że udało się wyciszyć sprawę, aby najpierw pomóc, a później ewentualnie pokazywać efekty - wyjaśnił Mikołaj Pawlak.

 

WIDEO - Rzecznik Praw Dziecka o sprawie zmarłego syna posłanki

 

Pawlak: "Podobne sprawy się powtarzają"

Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak odniósł się w Polsat News do głośnej sprawy bójki trzynastolatków w Ostrołęce, której przyglądało się kilkadziesiąt młodych osób. Według niego podobne sprawy się powtarzają, a brutalność "się lepiej sprzedaje", a "my nad tym jako dorośli nie panujemy".

 

- Nie sprzedaje się sukces młodego człowieka, olimpiada, różnego rodzaju pozytywne rzeczy - powiedział Mikołaj Pawlak.

 

- Oglądalność lajki, polubienia w tej cyfrowej rzeczywistości, to (brutalność) się dobrze sprzedaje, a młodzież bierze przykłady, lepiej się sprzedaje to, co się dzieje w MMA - powiedział Pawlak.

 

ZOBACZ: Ostrołęka. Ustawka nastolatków. Brutalna bójka w lesie

 

Dodał, że na te "brutalne bitwy z krwią za pieniądze absolutnie niemające nic wspólnego ze sportem i rywalizacją" wpuszczane są nawet dzieci, a jego biuro otrzymuje w tej sprawie skargi.

 

Przyznał, że wiele problemów wynika z pandemii.

 

- Później tego typu efekty mamy jak ta ustawka w Ostrołęce - powiedział rzecznik praw dziecka.

 

Zapowiedział, że Rzecznik Praw Dziecka będzie w Ostrołęce ze swoimi specjalistami po to żeby uświadamiać młodzież.

Zwrócił uwagę, że funkcjonuje Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka (0-800-12-12-12).

"Świat cyfrowy okazał się światem realnym"

- Choćby nie wiem, ilu specjalistów było w biurze rzecznika, różnych innych instytucjach, to nie damy rady, bo my wszyscy, rodzice zapomnieliśmy o wychowaniu. Są trzy rzeczy, które musimy zrobić: wychowywać, wychowywać i jeszcze raz wychowywać - powiedział.

 

- A my zostawiamy nastolatka w świecie cyfrowym, do którego w zasadzie nie mamy dostępu i on żyje już tym światem, w którym te wszystkie rzeczy, takie właśnie filmiki zostaną - powiedział Pawlak.

 

- Z naszej młodości sprzed 25 lat raczej różnego rodzaju trudne sytuacje do tej pory zostały co najwyżej w naszej pamięci, a nie w internecie. Ta młodzież za 20 lat zobaczy sobie ten filmik i zobaczy jak się zachowywała. Ciekawe co powiedzą swoim dzieciom w tej odległej przyszłości - powiedział.

 

ZOBACZ: Pogrzeb Eryka z Zamościa. 16-latek został śmiertelnie pobity

 

- Ci, którzy byli wokół, to w świecie cyfrowym są ci, którzy na pewno polubili ten filmik, który zaraz trafił do internetu. Świat cyfrowy okazał się realnym. A w świecie realnym pojawiła się policja, wychowawcy, nagle wszyscy wyrazili oburzenie - powiedział rzecznik.

 

- Musimy więcej reagować, bardziej uwrażliwiać naszą młodzież, musimy z nimi rozmawiać. Nie chodzi o karanie, absolutnie nie o to chodzi - powiedział Pawlak.

 

Jego zdaniem każdy uczeń powinien się dowiadywać, co robić w sytuacji, kiedy natyka się na taką przemoc.

 

Przyznał, że nie jest możliwe ocenzurowanie internetu, ale można zadbać, aby "nie było to w pełni dostępne dla wszystkich.

 

Według Pawlaka media i różnego rodzaju "muszą na to wpływać".

 

- Wszyscy jesteśmy temu winni, że tego typu rzeczy się lepiej sprzedają - mówił dodając, że uczniowie "sami z siebie tego nie zrobili, skopiowali to, co się dzieje w naszym życiu realnym".

hlk/ sgo / Polsat News / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie