Wojna w Ukrainie. Dziennikarze z kijowskiego portalu: każdy został reporterem wojennym

Świat
Wojna w Ukrainie. Dziennikarze z kijowskiego portalu: każdy został reporterem wojennym
twitter.com/KyivIndependent
Na zdjęciu: dziennikarze kijowskiego portalu "The Kiyv Independent" dzień po ataku Rosji na Ukrainę. "Każdy został reporterem wojennym".

Z nieznanego szerzej start-upu anglojęzyczny kijowski portal informacyjny stał się jednym z głównych źródeł informacji o wojnie na Ukrainie, śledzonym przez odbiorców na całym świecie. Konto na Twitterze obserwuje prawie 2 mln ludzi, z wpłat czytelników w dwa tygodnie uzbierało się 1,3 mln funtów. - Informujemy wyłącznie o wojnie - mówi Olga Rudenko, redaktor naczelna "The Kiyv Independent".

24 lutego z dnia na dzień dwudziestoosobowy zespół portalu "The Kiyv Independent" zmienił się w reporterów wojennych. Około drugiej w nocy dziennikarze opuścili biuro w centrum Kijowa i rozjechali się do domów. W taksówce redaktor naczelna portalu Olga Rudenko dowiedziała się, że amerykański sekretarz stanu Antony Blinken jest niemal pewien, że do rana Rosja zaatakuje Ukrainę. Ponad dwie godziny później około godz. 4:30 rosyjska państwowa telewizja wyemitowała na żywo wystąpienie prezydenta Władimira Putina.

"Putin ogłasza wojnę przeciwko Ukrainie"

- Bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę z tonu Putina, który wskazywał, że wystąpienie nie mogło nie skończyć się wypowiedzeniem wojny Ukrainie - mówi brytyjskiej gazecie "The Independent" Olga Rudenko, redaktor naczelna kijowskiego portalu.

 

Od razu powstała dwuzdaniowa wiadomość zatytułowana "Putin ogłasza wojnę przeciw Ukrainie". Gdy prezydent Rosji powiedział, że rozpoczyna "specjalną operację wojskową", depesza została aktywowana.

 

"Potem upadłam na podłogę" - mówi brytyjskiej gazecie redaktor naczelna kijowskiego portalu, bo niemal od razu dały się słyszeć eksplozje i zaczęło się pierwsze bombardowanie stolicy Ukrainy.

 

ZOBACZ: USA. Dyrektor CIA: wydaje się, że chińskie służby nie przewidziały rosyjskiej inwazji

 

W dniach poprzedzających inwazję dziennikarze codziennie pracowali do godz. 3 nad ranem. W środę - dzień przed inwazją - redaktor naczelna namówiła współpracowników, by wszyscy wyszli nieco wcześniej, by odpocząć.

 

- Nie sądziłam, że znajdę się w mieście podczas nalotu - mówi brytyjskiemu dziennikowi Olga Rudenko. Redaktor naczelna następnego dnia wróciła do redakcji "The Kiyv Independent". Przyznaje, że "desperacko próbowała chwytać się normalności", ale szybko zdała sobie sprawę, że stolicę trzeba opuścić. Większość zespołu przeniosła się do bezpieczniejszych miejsc w okolicach Kijowa i zachodniej Ukrainie. Stamtąd piszą o sytuacji w kraju.

Praca w schronie i na froncie

Podczas nalotów redaktor naczelna pracowała ze schronu w kijowskim metrze.

 

 

Trzech reporterów zostało dobrowolnie w stolicy. Wszyscy mają doświadczenie w relacjonowaniu konfliktów zbrojnych. Pracują w ekstremalnie niebezpiecznych warunkach w oblężonym przez Rosjan Kijowie.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Były szef rosyjskiego MSZ: "Nie można wykluczyć puczu"

 

Illia Ponomarenko stał się korespondentem wojennym ze stolicy i jej okolic. Codziennie relacjonuje przebieg inwazji Rosjan m.in. na swoim Twitterze. "To moje miasto, mój główny plac, mój naród, nie wyjadę bez walki" - napisał tydzień temu, zamieszczając swoje zdjęcie ze zrujnowanym Kijowem w tle.

 

 

Tylko kilka osób z redakcji zdecydowało się opuścić Ukrainę. Decyzje "były trudne". 

Informacyjny gigant z nieznanego start-upu

Decyzję o wyjeździe ze stolicy Rudenko podjęła, by uniknąć niebezpieczeństwa odcięcia od internetu i zaprzestania działalności portalu.

 

Strona "The Kiyv Independent", która nie wstrzymała publikowania bieżących informacji, szybko stała się tak oblegana, że przestała działać. Liczba obserwujących na Twitterze urosła z 30 tys. do 1,8 mln ludzi, którzy codziennie śledzą doniesienia z Ukrainy w języku angielskim.

 

 

Z mającego trzy miesiące nieznanego na zachodzie start-upu, w ciągu dwóch tygodni wyrósł portal, który jest jednym z głównych źródeł anglojęzycznych informacji o wojnie na Ukrainie odbieranych na całym świecie.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Mer Kijowa: wzmacniamy nasze miasto i przygotowujemy się do obrony

 

Redaktor naczelna przyznała, że zespół był przygotowany na ewentualność wojny. Każdy miał gotowy plecak z dokumentami i wyposażeniem potrzebnym do pracy przez kilka dni.

 

Każdy członek zespołu Olgi Rudenko stał się w tym czasie reporterem wojennym. - Informujemy wyłącznie o wojnie, nie ma polityki, biznesu - mówi szefowa portalu. Przyznaje też, że dziennikarze "nie udają neutralności". Wiedzą, kto jest agresorem. Główną misją redakcji jest walka z rosyjską dezinformacją i informowanie świata zachodniego o przebiegu rosyjskiej agresji.

"Cenzura kluczowa dla reżimu Rosji"

Rudenko przypomina, że niezależne media w Rosji zostały przez Putina zakneblowane.

 

Przyznaje, że kremlowskie represje na dziennikarzy, którzy odmawiają przekazywania jego narracji rozszerzają się także na Ukrainę. Jak mówi, Rosja celowała w ukraińskie wieże telewizyjne, co było "demonstracją czegoś, co już wiedzieliśmy: że cenzura jest kluczową częścią rosyjskiego reżimu i rosyjskiej wojny".

 

Mimo, że dla Putina dziennikarze są celem, Rudenko twierdzi, że nikt z jej zespołu nie obawia się, choć, tym którzy zostali w kraju grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

 

ZOBACZ: Konferencja prasowa Siergieja Ławrowa. Polsat News przerwał transmisję

 

"The Kiyv Independent" to dziennikarze nieistniejącej już anglojęzycznej gazety "Kiyv Post". Odeszli, zakładając własny portal, podkreślając niezależność. Olga Rudenko została wybrana na redaktor naczelną przez zespół.

 

Rudenko podkreśla, że "The Kiyv Independent" zwłaszcza w czasie wojny dba o rzetelną informację i jest niezależny od propagandy, także rządowej. Choć dziennikarze popierają działania władz i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, to - jak zaznacza redaktor naczelna - dbają o wiarygodność. Dlatego sprawdzają informacje, unikają publikowania pogłosek, wśród których zdarzają się wojenne miejskie legendy, weryfikują konta w mediach społecznościowych. Według Rudenko, w ciągu dwóch tygodni wojny przekonali się, jak ważna jest misja i znaczenie niezależnego dziennikarza.

Ponad milion funtów od czytelników

Portal działa dzięki wpłatom czytelników na portalach crowdfundingowych. W ciągu dwóch tygodni od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę na konto w serwisie GoFunfMe wpłynęło prawie 1,3 mln funtów.

 

 

- Chcę, aby zachodnie media nie dały się nabrać na rosyjską narrację, nazwały to, co się dzieje wojną i inwazją, a nie kryzysem, nie operacją wojskową - mówi Rudenko.

 

ZOBACZ: Wicepremier Ukrainy: ewakuacja Mariupola znowu się nie powiodła. Rosjanie strzelają do cywilów

 

- Jako dziennikarze musimy nazywać rzeczy takimi, jakimi są, a nie tak, jak nazywa to Putin - wyjaśniła brytyjskiemu dziennikowi "The Independent".

hlk/sgo / Polsatnews.pl / The Independent
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie