Brakuje nauczycieli. Trudna sytuacja przed nowym rokiem szkolnym

Polska
Brakuje nauczycieli. Trudna sytuacja przed nowym rokiem szkolnym
Polsat News

Na tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, wiele placówek ma problem ze znalezieniem nauczycieli. W samej Warszawie jest ponad 1300 wolnych stanowisk. - Jest to sytuacja bardzo trudna. Wiem, że dotyczy ona prawie wszystkich szkół - powiedziała dyrektorka Danuta Kozakiewicz ze stołecznej szkoły podstawowej nr 103.

- Nauczycieli szukam od czerwca. Cały czas przyjmuję kandydatów na rozmowy kwalifikacyjne. Jest to sytuacja bardzo trudna i z kontaktu z moimi kolegami, koleżankami i dyrektorami wiem, że dotyczy ona prawie wszystkich szkół - powiedziała Danuta Kozakiewicz, dyrektor szkoły podstawowej nr 103 w Warszawie. 

 

Jak wynika z danych, braki kadrowe dotyczą całej Polski i każdego województwa. W Mazowieckiem jest 2700 ofert pracy dla nauczycieli, z czego 1300 w stolicy. Ilość etatów może wzrosnąć, bo bazy danych aktualizowane są co tydzień. Danucie Kozakiewicz udało się niemal całkowicie skompletować grono pedagogiczne, ale zajęło jej to całe wakacje. 

 

ZOBACZ: List ministra zdrowia do dyrektorów szkół, pedagogów i uczniów w sprawie szczepień dzieci od 12 lat

 

- Należę do tych szczęśliwców, którym się udało. Znalazłam nauczyciela matematyki, a szukałam go od czerwca. Brakuje mi w tej chwili jednego nauczyciela historii. W zasadzie mam gotową kadrę, a historyka znajdę - stwierdziła.

"Pożycz mi matematyka chociaż na kilka godzin"

Aby znaleźć nauczycieli, dyrektorzy często wykorzystują nieformalne metody. Podstawą jest komunikacja między szkołami. - Mamy taki nieformalny sposób porozumiewania się i przesyłania do siebie maili z prośbą o znalezienie nauczyciela. Nawet są pisane maile w ten sposób: "chodź, pożycz mi matematyka chociaż na kilka godzin". Zdajemy sobie sprawę, że jeśli nie znajdziemy fachowca, będzie musiał uczyć ktoś, kto skończył pokrewne przygotowanie do pokrewnego przedmiotu - powiedziała Kozakiewicz.

 

WIDEO: rozmowa z Danutą Kozakiewicz - dyrektorką szkoły podstawowej nr 103 w Warszawie 

 

 

Dodatkowe godziny, na które decydują się nauczyciele, wynikają z jednej strony z potrzeb finansowych. Z drugiej to wynik próśb dyrektorów szkoły, żeby mogły być realizowane takie przedmioty jak fizyka, chemia, matematyka, język angielski. 

Przepracowani nauczyciele, gorsze nauczanie

Jak podkreśla dyrektorka, cierpi na tym jakość nauczania. - Jeżeli jest to jeden etat w jednej szkole i drugi w kolejnej, to jakość nauczania spada. Praca jest nieefektywna i jest to tylko zatykanie dziur, które tak naprawdę nic nie daje - stwierdziła Kozakiewicz. 

 

Aby zobrazować problem, dyrektorka posłużyła się przykładem ile godzin pracy potrzebuje nauczyciel, aby jego starania przełożyły się na realne efekty. - Nauczyciel ma 18 godzin pracy przy tablicy. I wynika to nie z jakichś kaprysów, tylko z konkretnego przeliczenia ile godzin przy tablicy to efektywna praca. Ile godzin możemy pracować wydajnie, tak, żeby nie tylko przeprowadzić lekcje, ale nauczyć konkretnych rzeczy - powiedziała. 

 

ZOBACZ: Prof. Marczyńska: dzieci powinny wrócić do szkół 1 września, studenci powinni się szczepić

 

W zeszłym roku, w skali kraju, ponad 10 tys. osób zrezygnowało z pracy w szkole. - Okres kwietnia to czas, kiedy nauczyciele decydują się, czy będą dalej pracować czy nie. Ode mnie odeszły 3 osoby na emeryturę. Są to osoby, które absolutnie nie musiały odchodzić i pracowałyby, gdyby nie "atmosfera wokół zawodu". Odeszły również 2 osoby i to z tych przedmiotów, z których trudno znaleźć nauczyciela - czyli matematyk i polonista - przyznała Kozakiewicz.

Odchodzą osoby z pasją

Dyrektorka jest zdania, że "jest to początek odchodzenia nauczycieli od pracy, a dydaktycy robią to z dwóch powodów - finansowych i nastroju wokół zawodu". - Odeszły młode osoby, które kochają ten zawód i pracę z dziećmi, ale muszą mieć z czego żyć. Nauczyciel stażysta, przy dobrym układzie, dostaje na rękę 2500 - 2800 zł. Bardzo trudno jest za takie pieniądze założyć rodzinę - powiedziała Kozakiewicz. 

 

ZOBACZ: Wałbrzych. Śmierć lekarza. Personel szpitala pracuje ponad miarę

 

Duży wpływ na sytuację w polskiej oświacie ma także atmosfera wokół zawodu nauczyciela. - Ona jest bardzo zła. My sami, w swoim środowisku, czujemy satysfakcję. Wiemy, jak dużo robimy. Wychodząc poza nasze kręgi, czujemy się niedoceniani. Czujemy, że rodzice i często ci, którzy nie znają się zbyt dobrze na edukacji, nie wiedzą, jak ciężka jest to praca; nie doceniają wkładanego przez nas wysiłku. Jest nam naprawdę ciężko - przyznała dyrektorka.

Pomoc i wsparcie bardziej potrzebne od kontroli

Jak przyznała, w polskiej oświacie jest świadomość, że jest to początek odchodzenia z zawodu, ze względu na trudną sytuację w tym zawodzie. Jednak, dyrektorzy i nauczyciele, "starają sobie wzajemnie pomagać".

 

- Był moment, kiedy cieszyliśmy się, że minister Czarnek ogłosił, że "będzie walczył o prestiż zawodu nauczyciela". I czekamy na to, bo na razie nie widzimy radykalnych zmian - stwierdziła Kozakiewicz.

 

W nawiązaniu do zwiększenia kontroli w szkołach, dyrektorka stwierdziła, że środowisko "bardziej oczekuje wsparcia, pomocy". - Być może wtedy skończy się to odchodzenie z zawodu. Bez pieniędzy i docenienia, nabór będzie coraz bardziej negatywny i coraz bardziej uzasadnione staną się zarzuty do szkoły - podsumowała.

kmd/msl / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie