Kopał, dusił i gwałcił. Zapadł wyrok w sprawie znęcania się nad psem

Na pięć i pół roku bezwzględnego więzienia został skazany 36-letni mężczyzna, który miał znęcać się nad psem. Sąd Rejonowy w Opolu postanowił, że nie będzie mógł także posiadać przez okres 15 lat żadnego zwierzęcia oraz zbliżać i kontaktować się z 22-letnią kobietą, która o jego postępowaniu zawiadomiła policję. Wyrok nie jest prawomocny.
Nad psem o imieniu Jogi 36-letni Jarosław G. miał znęcać się w wyjątkowo okrutny sposób. Zwierzę miało być regularnie bite i kopane, ale nie tylko. Obdukcja w gabinecie weterynaryjnym wykazała, że pies został także zgwałcony.
Dramat kilkunastoletniego amstaffa trwał od 2017 roku. O sytuacji policję zawiadomiła 22-letnia mieszkanka Opola, która pod jednym z dyskontów zauważyła mężczyznę katującego czworonoga. Kobiecie udało się ustalić tożsamość sprawcy i z tą informacją pojawiła się na miejscowej komendzie. Sprawa została zgłoszona także Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami.
- Wtedy podszedł ten mężczyzna. Zaczął wyżywać się na psie i krzyczeć, że to przez niego spóźnił się do sklepu. W pewnym momencie podniósł amstaffa na smyczy tak, że ten zaczął skowyczeć. Później rzucił nim o barierki. Przerażone zwierzę schowało się pod wózkami - opowiadała "Nowej Trybunie Opolskiej". Reakcja opolanki wywołała u niego złość - Wtedy on zaczął mi grozić. Powiedział, że to jego pies i jeśli zechce, to go w domu powiesi - relacjonowała kobieta.
ZOBACZ: Wyrzucili psa z ósmego piętra, bo wskoczył na stół. Dwie osoby z zarzutami
Zwierzę zostało odebrane właścicielowi. Dzień później miał on za pośrednictwem portalu społecznościowego kierować groźby karalne w stronę 22-latki - Dzień po tym on pisał do mnie na portalu społecznościowym. Groził śmiercią, mówił, że jego znajomi wiedzą, którędy chodzę - mówiła.
"Nie utrzymywałem z nim kontaktów seksualnych"
- Według mnie trzymałem psa w dobrych warunkach. Miał karmę, wodę, chodziłem z nim do weterynarza. Nie utrzymywałem z nim kontaktów seksualnych - zaprzeczał przed sądem mężczyzna cytowany przez "NTO". - Prawdziwe jest tylko to zdarzenie sprzed Biedronki, ale nie podduszałem psa, ani nim nie rzuciłem. Kopnąłem go dwa, może trzy razy, bo spieszyłem się wtedy do pracy, a on mnie nie słuchał. Żałuję tego, co się stało - powiedział.
Jarosław G. utrzymywał, że "pies miał rany, bo gryzł się z innymi psami". Zaprzeczał także, jakoby zaobserwował krwawienie z odbytu zwierzęcia.
ZOBACZ: Pies wpadł w sidła i zmarł w męczarniach. Policja poszukuje kłusownika
Wersja 36-latka podważona została przez jego znajomą. Kobieta występująca podczas procesu jako świadek twierdziła, że naocznie widziała dokonywany przez Jarosława G. gwałt.
- Miał w odbycie ślady świeżej krwi, odbyt jest zmieniony niefizjologicznie - mówiła Aleksandra Czechowska z opolskiego TOZ. - Wszystkie te obrażenia wskazują jednak na to, że nad zwierzęciem znęcano się permanentnie - dodała.
Znęcał się nad własną matką
To nie jedyne przewinienia, których dopuszczać się miał skazany. W trakcie odczytywania wyroku sędzia Amanda Leśniewska podkreślała: "Ma pan tendencję do krzywdzenia osób słabszych, czego przejawem było znęcanie nad swoją matką. To krzywdzenie jest wpisane w pana cechy charakteru".
Dzień 29.12.2020 przeszedł do historii dla Wymiaru Sprawiedliwości, organizacji pro zwierzęcych, a wraz z nim wyrok jaki...
Opublikowany przez TOZ Opole Wtorek, 29 grudnia 2020
Sędzia dodała, że "zoofilia nie jest tylko nieszkodliwą perwersją", ale także "zadawaniem psu niewyobrażalnego cierpienia, które może zakończyć się śmiercią zwierzęcia".
ZOBACZ: Pobił psa łopatą i zakopał żywcem. Trafił do aresztu
Wydany wyrok usatysfakcjonował Romę Kowalczyk. - Ten wyrok tylko potwierdza, że warto było walczyć. - mówiła. - Oskarżony odpowiedział też za to, że mi groził. Przez 15 lat nie może się ze mną kontaktować, bo wróci za kratki. To daje mi poczucie bezpieczeństwa - dodała.
Jogi znalazł nowy dom. Został zaadoptowany przez małżeństwo z Krakowa i otrzymał nowe imię. Teraz wabi się Rolex. - Rolex kojarzy się z czymś drogim i taki właśnie jest dla nas ten pies - zapewnia pani Anita, do której domu trafiło zwierzę. - Zrobimy wszystko, żeby miał u nas szczęśliwe dożywocie - dodała.
Czytaj więcej