Kierowca z Iranu, któremu pomogli Polacy, otarł się o śmierć. Mógł zginąć w zestrzelonym samolocie

Polska
Kierowca z Iranu, któremu pomogli Polacy, otarł się o śmierć. Mógł zginąć w zestrzelonym samolocie
Polsat News
W środę Fardin odebrał nową ciężarówkę.

Zawodowy kierowca z Iranu Fardin Kazemi, którego stary pojazd uległ poważnej awarii pod Częstochową, odebrał w środę ciężarówkę kupioną dzięki zbiórce Polaków. Jej współorganizator poinformował, że Fardin był niedawno w Iranie, skąd mógł wrócić do Polski lotem 7 lub 8 stycznia. W tym drugim przypadku, wsiadłby do ukraińskiego samolotu, który został zestrzelony nad Iranem.

- 21 grudnia zadecydowaliśmy wszyscy, że kupujemy bilet lotniczy dla Fardina, żeby poleciał do domu, spędził czas z rodziną. U nas rozpoczął się okres świąteczny, później Nowy Rok, nic nie pracowało. Byliśmy związani tym, że praktycznie po święcie Trzech Króli dopiero się zaczyna życie w Europie - mówił Polsat News Tomasz Doniec, współorganizator akcji, który od początku grudnia zajmował się irańskim kierowcą.


- Zastanawialiśmy się, którego dnia Fardin ma wrócić do Polski, 7 czy 8 stycznia. Ja zadecydowałem, że 7, żeby leciał do Polski przez Wiedeń. Reszta grupy mówiła: słuchaj, może niech on wróci 8 stycznia. Poleciałby wtedy tym samolotem, który został zestrzelony, bo bilety były do Kijowa. Bóg nad nim czuwa cały czas - dodał.

 

ZOBACZ: Katastrofa ukraińskiego samolotu. Wśród ofiar są obywatele siedmiu państw

 

- Bez znaczenia, czy ktoś nie dał nic, czy przekazał grosz, złotówkę, sto złotych czy pięć tysięcy, z całego dziękuję wszystkim ludziom, całemu polskiemu narodowi, za zainteresowanie akcją. Dziękuję, dziękuję, dziękuję - mówił w środę Fardin po persku i po polsku, odbierając kluczyki do szaro-granatowej scanii.


Jak dodał, wskazując m.in. na wymalowane nad przednią szybą flagi Polski i Iranu, połączone złotym sercem, "w każdy dzień, gdy ten samochód będzie jeździł po Europie, czy po Iranie lub Turcji - zawsze będzie żywym potwierdzeniem pomocy od Polaków". - Jeszcze raz dziękuję całemu polskiemu narodowi za pomoc - zaznaczył.

 

Awaria leciwej ciężarówki


52-letni Fardin pracuje jako kierowca ciężarówki od 28 lat, w tym czasie był w Polsce ponad 40 razy. Jego najnowsza historia zaczęła się 3 grudnia na drodze krajowej nr 1 w Koziegłowach pod Częstochową, gdy po rozładowaniu w Polsce transportu rodzynek, jechał po nowy ładunek do Czech. Jego wyprodukowana w 1988 r. amerykańska ciężarówka international 9670 uległa wówczas awarii.


Dwa dni później losem stojącego na parkingu nietypowego pojazdu, którego silnika nie udawało się uruchomić, zainteresowali się inni kierowcy. Początkowo, z ich wsparciem, próbowano naprawić rozrusznik. Potem okazało się, że zatarciu uległ cały silnik. W tej sytuacji naprawa okazała się bardzo trudna, czasochłonna i droga.

 

ZOBACZ: Auto dla Irańczyka. Polacy uzbierali na nie pieniądze w 24 godziny


Kierowcy, którzy założyli na Facebooku profil "Help International - Polski Kontyngent Pomocy Irańskiemu Kierowcy", rozpoczęli publiczną zbiórkę na nowy pojazd. Początkowo sądzono, że uda się zrealizować zakup przed Bożym Narodzeniem. Potem jednak okazało się, że mimo zaangażowania polskich firm, na przeszkodzie stanęły m.in. amerykańskie sankcje wobec Iranu.


Jak relacjonował w środę współorganizator akcji, Tomasz Doniec z Częstochowy, który po raz pierwszy spotkał się z Fardinem 9 grudnia, a w kolejnych dniach m.in. gościł go w swoim domu, irański kierowca początkowo nie chciał w ogóle opuszczać zepsutego samochodu, będącego całym jego majątkiem.

 

WIDEO: Fardin odebrał nową ciężarówkę

 

  

 

W tym czasie w sieci zaczęło pojawiać się coraz więcej informacji o jego problemie, a do pomocy zaczęli przyłączać się nieznający się ludzie z różnych części kraju. Gdy ściągnięta 9 grudnia ze stacji benzynowej ciężarówka dwa dni później okazała się silnie uszkodzona, zapadła decyzja o rozpoczęciu zbiórki na zakup nowego wozu i remont starego. Do świąt zebrano ponad 240 tys. zł.

 

"Nie miał ogrzewania"


- Przed świętami nie udało się kupić wytypowanego dafa, bo właścicielem dafa jest amerykańska firma Paccar. Fardin więc wrócił 22 grudnia do Iranu przez Wiedeń samolotem, a scania pojawiła się 7 stycznia, gdy przyleciał z Teheranu, również przez Wiedeń, do Warszawy. Od razu z lotniska pojechaliśmy ją oglądać; przywiózł wszystkie parametry, aby być pewnym, że zarejestruje ją w Iranie - mówił Doniec.


Jak wyjaśnił, w Iranie nie rejestruje się takich pojazdów samodzielnie; zostawia się cały zestaw w serwisie, który dopełnia formalności. Kupiona dla Fardina w firmie Kobalt z Radzynia Podlaskiego scania R500 Topline została wyprodukowana w 2013 r.; ma przejechane ok. 600 tys. km. Naczepę za symboliczną kwotę sprzedała i odnowiła firma Sachs Trans z Radlina.

 

ZOBACZ: Zwrot akcji ws. kierowcy z Iranu. Problem z zakupem ciężarówki


Doniec przekazał, że w ramach zbiórki dla Fardina do 16 stycznia br. 6319 osób wpłaciło łącznie ponad 272 tys. zł. Wśród wpłacających były osoby prywatne, firmy i organizacje. Wiele firm pomogło, dając znaczne upusty na potrzebny sprzęt (m.in. firma DBK, która nie mogła sprzedać dafa, przekazała voucher na 20 tys. na remont starego Internationala).

 

Polsat News

 


- Fardin dopiero niedawno powiedział mi, że zimą, jak jeździł tą ciężarówką, to nie miał ogrzewania. Przez szyby widział coś tylko dlatego, że grzało ciepło silnika. Zakładał dwie kurtki, rękawiczki i w drogę – opowiadał Doniec.


- Jak rok temu jechał przez Rumunię, był mróz -20, to co 100 km robił pauzę i grzał się na stacji benzynowej. Teraz się z tego śmiejemy, bo nie zdajemy sobie sprawy, że ludzie w takich warunkach pracują i muszą utrzymać rodzinę - mówił współorganizator akcji.


Podkreślił, że Fardin "ciągle w to nie wierzy". - Mówi mi, że codziennie się budzi i szczypie się, czy naprawdę to się dzieje, czy ma to auto i tę przyczepę - opowiadał.

 

1,3 tys. zł dla WOŚP


Irańczyk ma ruszyć swoim nowym zestawem w trasę do Iranu w poniedziałek. Do tego czasu będzie się jeszcze uczył pojazdu i jego wyposażenia. Jego stara ciężarówka zostanie odnowiona i otrzyma sprawny silnik. Remont może zająć dwa-trzy miesiące. Kazemi ma po nią przyjechać wraz z kolejnym kursem swoją nową scanią z kolegą - wrócą do Iranu na dwa zestawy.


Fared Kazemi mieszka w mieście Choj, w północno-wschodniej części Iranu, w pobliżu granic Turcji i Armenii. Ma żonę, 18-letnią córkę i 13-letniego syna. Przed powrotem do domu m.in. obiecał przejażdżkę ciężarówką ze zwycięzcą licytacji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W ten sposób na rzecz WOŚP trafiło 1,3 tys. zł.

prz/ml/ polsatnews.pl, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie