Warszawska Manifa na ulicach stolicy. "Trzymam stronę kobiet"

Polska

W niedzielę ulicami Warszawy przeszła 20. Manifa. Uczestnicy demonstracji szli pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości". Policja nie odnotowała żadnych poważnych incydentów.

Manifa to demonstracja organizowana co roku z okazji Dnia Kobiet. W tym roku w Warszawie odbyła się po raz dwudziesty - pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości". Demonstrujący zwracali uwagę m.in. na problem przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej wobec kobiet.

 

Manifa wyruszyła około godz. 14.30 z pl. Defilad, dokąd wróciła po przejściu ul. Marszałkowską, Alejami Jerozolimskimi, Nowym Światem, Świętokrzyską. W kilku miejscach demonstracja zatrzymywała się, a z platformy wygłaszano przemówienia.

 

Dotyczyły m.in. praw mniejszości seksualnych, praw emigrantów, postulatu dopuszczalności aborcji, problemu przemocy, wykorzystywania seksualnego kobiet w sporcie, a także kwestii ochrony środowiska. Wśród uczestników marszu byli też politycy, m.in. Barbara Nowacka, Wanda Nowicka i Robert Biedroń.

 

 

"Aborcja to nie zawsze dramat"

 

Na transparentach są także inne hasła, m.in.: "Moje cierpienie was nie uszlachetni", "Feminizm trzyma gardę", "Umiem gotować, zgotuję wam rewolucję", "Seks tak, seksizm nie", "Trzymam stronę kobiet", "Chroń dzieci przed faszyzmem", "Aborcja to nie zawsze dramat".

 

Przy rondzie de Gaulle'a czekała na marsz kontrdemonstracja zorganizowana przez środowiska narodowe i żądające zakazu aborcji. Nie doszło między nimi do konfrontacji.

 

Przed rozpoczęciem marszu przedstawicielki Porozumienia Kobiet 8 Marca wskazywały na powody manifestacji. "Każdego dnia, na każdym kroku spotykamy się z nadużyciami wynikającymi z władzy. Wyzysk, dyskryminacja, wykluczanie mają się świetnie, a lata proszenia i upominania się o podstawowe rzeczy nie przyniosły żadnych realnych zmian dla grup opresjonowanych" - mówiły.

 

 

Wyjaśniając, dlaczego manifestacji przyświeca hasło "To my jesteśmy rewolucją", organizatorki wskazywały, że wierzą "w rewolucyjny potencjał siostrzeństwa, samoorganizacji i pomocy wzajemnej". "Nawiązujemy kontakty, budujemy nieoficjalne sieci wsparcia - uważamy, iż ma to o wiele większą wartość niż deklaracje polityków, że wreszcie pochylą się nad prawami kobiet. Mamy dość proszenia, by nas wysłuchano. Nie liczymy, że obecna władza - tak jak poprzednie, a zapewne również kolejne - coś nam da" - napisały w zapowiedzi wydarzenia.

 

Pożar w fabryce w Nowym Jorku

 

Częścią tegorocznego hasła Manify jest: "Dość litości dla przemocowych gości". Organizatorki demonstracji wskazywały, że wyrażają w ten sposób sprzeciw wobec osób stosujących przemoc - fizyczną, psychiczną, seksualną lub ekonomiczną.

 

Międzynarodowy Dzień Kobiet, który obchodzony jest 8 marca, to święto ustanowione w 1910 r. dla upamiętnienia strajku 15 tys. kobiet, pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku, które 8 marca 1908 r. domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych. W wyniku pożaru zginęło wówczas 129 kobiet.

las/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie