Dziennikarze mogą odwołać się od wyroku. Wcześniej zostali oskarżeni o złamanie tajemnicy państwowej

Świat
Dziennikarze mogą odwołać się od wyroku. Wcześniej zostali oskarżeni o złamanie tajemnicy państwowej
PAP/EPA/LUONG THAI LINH

Dwaj dziennikarze agencji Reutera skazani na kary siedmiu lat pozbawienia wolności za nielegalne - jak uznał sąd w Rangunie - wejście w posiadanie dokumentów państwowych, mogą się odwołać od wyroku - powiedziała w czwartek faktyczna przywódczyni Birmy Aung San Suu Kyi. Żaden ze skazanych nie przyznał się do winy.

Aung San Suu Kyi powiedziała, że dwóch dziennikarzy Reutera może odwołać się od wyroku, a ich uwięzienie nie ma nic wspólnego z wolnością wypowiedzi.

 

- Zastanawiam się, czy wiele osób przeczytało uzasadnienie wyroku, który nie ma nic wspólnego z wolnością wypowiedzi; ma związek z ustawą o ochronie tajemnicy państwowej - powiedział Suu Kyi na Światowym Forum Ekonomicznym ASEAN w Hanoi odpowiadając na pytanie moderatora forum.

 

Mają prawo wykazać dlaczego wyrok był błędny

 

- Jeśli wierzymy w praworządność, oni mają prawo odwołać się od wyroku i wykazać, dlaczego wyrok był błędny - dodała.

 

Międzynarodowa opinia publiczna potępiła skazanie dwóch dziennikarzy Reutersa, 32-letniego Wa Lone, i 28-letniego Kyaw Soe Oo, po tym jak zostali uznani za winnych złamania przepisów o tajemnicy państwowej.

 

Dziennikarze zostali aresztowani pod zarzutem posiadania tajnych dokumentów; badali wówczas sprawę masakry Rohingjów w stanie Rakhine (Arakan) na zachodzie Birmy dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną. W procesie obaj zeznali, że podczas pierwszych przesłuchań byli brutalnie traktowani.

 

Dziennikarze Reutera byli oskarżeni o złamanie przepisów o tajemnicy państwowej, za co groziło im do 14 lat więzienia. Obaj zapewniali, że stosowali się do zasad etyki dziennikarskiej. Po aresztowaniu powiedzieli swoim bliskim, że zostali zatrzymani, gdy w restauracji w Rangunie dwaj nieznani im policjanci wręczyli im jakieś dokumenty.

 

Funkcjonariusz trafił do więzienia

 

Wcześniej sąd odmówił wstrzymania procesu, mimo że policjant wezwany w charakterze świadka obrony zeznał, że jego przełożony wydał mu rozkaz podrzucenia dziennikarzom dowodów przestępstwa. Po tych zeznaniach funkcjonariusz trafił do więzienia za naruszenie zasad pracy w policji, a jego rodzinę wyrzucono z domu, w którym mieszkali z racji jego zawodu.

 

Agencja AP wskazywała, że część pozostałych zeznań była wewnętrznie sprzeczna, a dokumenty przedstawione jako dowód w sprawie przeciwko dziennikarzom nie sprawiały wrażenia poufnych ani zawierających wrażliwe dane. Oskarżeni deklarowali, że nie próbowali uzyskać tajnych dokumentów ani nie byli świadomi ich posiadania.

 

Nie powinni byli trafić do sądu, bo wykonywali swoją pracę

 

W wyniku prowadzonej przez birmańskie wojsko operacji wymierzonej w muzułmanów Rohingja do sierpnia 2017 roku z kraju uciekło ok. 700 tys. przedstawicieli tej mniejszości, głównie do sąsiedniego Bangladeszu. W opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie śledczy ONZ uznali, że birmańska armia dokonała masowych zbrodni z "zamiarem ludobójstwa", a naczelnego dowódcę i pięciu generałów należy osądzić za zorganizowanie najcięższych przestępstw. Władze w Rangunie odpierają te zarzuty.

 

Przedstawiciel Human Rights Watch na Azję Phil Robertson mówił w zeszłym tygodniu, że Kyaw Soe Oo i Wa Lone "nigdy nie powinni byli trafić do sądu, bo wykonywali swoją pracę, najwyraźniej jednak rządowi zależy przede wszystkim na tym, by ten proces wykorzystać do zastraszenia birmańskich mediów".

 

PAP

msl/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie