Przewodnicząca związku zawodowego w LOT zwolniona z pracy. Dążyła do strajku pracowników

Polska
Przewodnicząca związku zawodowego w LOT zwolniona z pracy. Dążyła do strajku pracowników
Wikimedia Commons/ Adrian Pingstone/zdj.ilustracyjne

Monika Żelazik przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego zapowiada, że z byłym pracodawcą spotka się w sądzie. Będzie domagała się przywrócenia do pracy. Jeśli to się nie uda, zażąda wypłaty należnych odpraw. Żelazik była współorganizatorką referendum strajkowego w LOT-cie, którego wynik miał doprowadzić do protestu w trakcie majówki. Ostatecznie strajk się nie odbył.

Żelazik przyznała w rozmowie z money.pl, że o zwolnieniu dowiedziała się od przedstawicieli działu kadr.

 

- Zostałam ustnie poinformowana, że już od 28 maja nie jestem pracownikiem LOT. Za pracę w takim czasie otrzymałam wynagrodzenie, służbowa skrzynka mailowa przestała działać, karta dostępu do budynku również. Co zabawne, jeden z ostatnich maili, który otrzymałam, to wiadomość z życzeniami urodzinowymi od firmy - opowiadała portalowi.

 

LOT: sprawy nie komentujemy; to niezgodne z zasadami ochrony danych osobowych

 

O powodach zwolnienia Żelazik LOT nie informuje. - Nie możemy komentować indywidualnych spraw dotyczących naszych pracowników. Byłoby to niezgodne z zasadami ochrony danych osobowych oraz dobrym obyczajem - przekazał polsatnews.pl rzecznik PLL LOT Adrian Kubicki.

 

Żelazik to nie tylko przewodnicząca związku zawodowego, ale i jedna z inicjatorek oraz współorganizatorek referendum strajkowego. Na co dzień pracowała jako stewardessa. 

 

"Ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych"

 

Zgodnie z przepisami związkowców można zwolnić z pracy jedynie po uprzednim uzgodnieniu tej decyzji ze związkiem zawodowym. 

 

Organizacja, w której aktywnie działała Żelazik, takiej zgody nie wydała, choć starała się o to spółka LOT. W pismach do związku LOT powołał się na art. 52 Kodeksu pracy, który stanowi o tym, że "pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych".

 

Tym "ciężkim naruszeniem obowiązków" wg. LOT miał być mail wysłany do załogi, w którym Żelazik powiadomiła m.in. o planowanym terminie strajku, planowanego na majówkę. 

 

"My zakupiliśmy kilka rac, dwa wozy opancerzone, starą wyrzutnię rakiet, kilka granatów ręcznych i niech każdy weźmie z domu, co po dziadach zostało" - napisała wówczas w wiadomości.

 

LOT złożył w tej sprawie również zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Zdaniem zarządu linii lotniczych przewodnicząca nawoływała do strajku w momencie, gdy sąd badał, czy referendum było zgodne z prawem.

 

Strajku nie było, jedynie pikieta

 

Strajk ostatecznie się nie odbył. Związki zawodowe w PLL LOT podjęły taką decyzję po tym jak premier Mateusz Morawiecki odwołał przewodniczącego rady nadzorczej spółki.

 

Zamiast strajku odbyła się wówczas pikieta protestacyjna. 

 

Osią sporu między związkami zawodowymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, wskazując, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

 

money.pl, polsatnews.pl

nro/ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie