Strajk pracowników sektora publicznego w Paryżu. Starcia bojówek z policją

Świat
Strajk pracowników sektora publicznego w Paryżu. Starcia bojówek z policją
PAP/EPA/ETIENNE LAURENT

W Paryżu podczas wtorkowej manifestacji pracowników sektora publicznego doszło do starć młodych bojówkarzy z policją i aktów wandalizmu; związki zawodowe budżetówki zorganizowały strajk w obronie siły nabywczej i statusu pracowników służb publicznych.

- Takie zajścia stały się od pewnego czasu rutyną i aż dziw, że nie znaleziono jeszcze sposobu na niedopuszczanie bojówkarzy "black block" (czarnego bloku), którzy za każdym razem realizują ten sam scenariusz - powiedział sprawozdawca telewizyjnego kanału informacyjnego LCI.

 

"Czarny blok" to ubrani na czarno młodzi ludzie, zazwyczaj anarchiści lub rekrutujący się ze skrajnej prawicy, a czasem po prostu szukający okazji i pretekstu do wszczynania starć z policją i aktów wandalizmu.

 

Zamieszki spowodowały, że media w komentarzach poświęciły im więcej miejsca, niż strajkowi i żądaniom manifestujących pracowników.

 

Coraz mniejsza wiara w skuteczność manifestacji

 

Według cytowanego przez dziennik "Le Monde" profesora socjologii politycznej Oliviera Fillieule’a to, że na czele manifestacji awanturników jest niewiele mniej niż demonstrantów, wynika z coraz mniejszej wiary "w skuteczność manifestacji, które napotykają bezwzględną nieustępliwość władz".

 

- Ta strategia jest ryzykowna, ponieważ skłania do radykalizacji form działania - wyjaśnia Fillieule; dlatego "nawet jeśli władza nie zamierza ustępować, ważne jest, by dała odczuć, że nie jest głucha na głos ulicy".

 

W przeddzień strajku sekretarz stanu ds. służby publicznej Olivier Dussopt zapewniał w wywiadzie prasowym, że rząd nie zamierza zmieniać statusu pracowników sektora publicznego. - Będą wprowadzone jedynie pewne poprawki, unowocześnienie, ale bez podważania obecnego statusu - tłumaczył.

 

"Te tłumaczenia są uspokajające w formie, ale gdy chodzi o meritum, nie ma najmniejszych ustępstw" - komentuje "Le Monde".

 

Protest przeciw zatrudnianiu niżej wynagradzanych pracowników kontraktowych

 

Wzywając do strajku, dziewięć organizacji związkowych sektora publicznego, którym po raz pierwszy od lat udaje się przeprowadzić wspólną akcję, na pierwszym miejscu wśród żądań stawiały "zachowanie siły nabywczej" pracowników budżetówki.

 

Ponadto był to protest przeciw "brakowi dialogu socjalnego", coraz częstszemu sięganiu po pracowników kontraktowych, niżej wynagradzanych, których można zwolnić w każdej chwili. Według związków zawodowych na takich zasadach zatrudnionych jest 20 proc. pracowników policji.

 

Związkowców szczególnie niepokoi zapowiadany jeszcze podczas kampanii wyborczej Emmanuela Macrona plan redukcji 120 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym, co ma nastąpić przed końcem pięcioletniej kadencji prezydenta w 2022 roku.

 

Zamknięte żłobki i przedszkola, zablokowane ulice

 

Wtorkowy strajk był szczególnie kłopotliwy dla rodziców małych dzieci, gdyż zamkniętych było wiele żłobków i przedszkoli; w szkołach, gdzie strajkowało około 33 proc. personelu, działały na ogół świetlice.

 

Na kilku obwodnicach wokół wielkich miast i stolicy policjanci przeprowadzili „krótkotrwałą akcję ślimak”, blokując ruch swymi bardzo wolno poruszającymi się samochodami.

 

Komentatorzy przyznają, że warunki pracy w niektórych gałęziach budżetówki, jak np. w służbie zdrowia, są bardzo trudne i wciąż się pogarszają. Zwracają jednak uwagę, że większość pracowników sektora ma, jak to określił dziennikarz telewizji BFMtv, "niezwykły w dzisiejszej Francji przywilej pewności zatrudnienia".

 

PAP

mr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie