Proces prezydenta Gdańska może zakończyć się w połowie czerwca
W procesie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, oskarżonego o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012, zeznawał w poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Gdańsku kolejny świadek Sąd zapowiedział, że w połowie czerwca proces może się zakończyć.
Sędzia Karolina Kozłowska powiedziała, że do przesłuchania zostało jeszcze sześciu świadków i nie jest wykluczone, że na następnej rozprawie, wyznaczonej na 13 czerwca, proces zostanie zakończony.
W poniedziałek przed sądem stanął jako świadek inżynier budowlany Bogdan A., który kilka lat temu wydawał apartament małżeństwu Adamowiczów w części Gdańska Szafarnia.
"Przekazanie mieszkania trwało ok. 1,5 godziny"
- Miałem świadomość, że to mieszkanie ma jakiś związek z Pawłem Adamowiczem, choć go wtedy nie znałem. Byłem pracownikiem delegowanym z Warszawy. Procedura odbioru mieszkania miała charakter standardowy odbyła się na podstawie listy lokali przedstawionej mi przez biuro sprzedaży. Osobą odbierającą nie był prezydent Adamowicz. Na miejscu była jego żona. Przekazanie mieszkania trwało ok. 1,5 godziny, prawdopodobnie były jakieś uwagi odnośnie usterek. Nabywcy mieszkania w żaden sposób nie ponaglali nas w usuwaniu awarii - powiedział świadek.
Prezydenta Gdańska nie było na poniedziałkowej rozprawie, reprezentował go adwokat.
Podczas rozpoczęcia procesu pod koniec września ub. roku Adamowicz przyznał, że nie podawał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji o majątku.
W odczytanych przez prokuratora wyjaśnieniach złożonych podczas śledztwa, tłumaczył, że jego pomyłki w oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r.
Pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy
Z jego wyjaśnień wynika, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży trafiła do szpitala.
Adamowicz mówił też śledczym, że sprawami finansowymi zajmuje się żona.
Prezydent Gdańska tłumaczył w prokuraturze, że pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy, i była powielana automatycznie przy kolejnych oświadczeniach, a kiedy zdał sobie sprawę z błędu sam skorygował go w kolejnych oświadczeniach. - Opłacaliśmy z żoną od naszych mieszkań stosowne podatki, więc nie było moim zamiarem ukrywanie czegokolwiek - zapewniał.
Prezydent wyjaśniał też w prokuraturze niejasności związane z danymi o oszczędnościach. Tłumaczył, że obie jego córki dostały pieniądze od dziadków i pradziadków (ze strony żony) w kwocie kilkuset tysięcy złotych. - Te darowizny stanowią majątek odrębny moich dzieci i nie wymagały wykazywania tego w moich oświadczeniach majątkowych - mówił w trakcie śledztwa.
Zaniżone oszczędności
To już drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł, złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury w marcu 2016 r. uwzględnił.
Wydając takie postanowienie, gdański sąd rejonowy uznał wtedy, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa. Sąd wyjaśnił też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.
Po tym orzeczeniu, polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.
Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy samorządowca.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze