Zakłócał program telewizyjny o reprywatyzacji. Rzecznik Pragi Południe odsunięty od kontaktu z mediami
Rzecznik Pragi Południe Jerzy Gierszewski brał udział w programie o reprywatyzacji kamienicy przy Skaryszewskiej 11. Zdaniem lokatorów rzecznik miał zakłócać ten program. "Dla niepoznaki miał czapkę »bejzbolówkę« i zagrzewał statystów do zakłócania programu" - napisali. Informacje o odsunięciu urzędnika przekazał burmistrz dzielnicy Tomasz Kucharski.
Komisja weryfikacyjna zajmowała się w ubiegły wtorek sprawą zreprywatyzowanej w 2015 r. nieruchomości przy ul. Skaryszewskiej 11 na warszawskiej Pradze Południe. Wśród świadków przesłuchiwany był m.in. burmistrz dzielnicy Tomasz Kucharski (Platforma Obywatelska).
Tego samego dnia przed kamienicą, mieszkańcy opowiadali o reprywatyzacji w programie TVP Info "To jest temat". Wśród osób biorących udział w programie przedstawiciele Komitetu Obrony Praw Lokatorów rozpoznali rzecznika Pragi Południe. "Po rozpoczęciu nagrania za żywo, dołączyła zorganizowana grupa prowokatorów. Na nieszczęście dla dzielnicy Praga-Południe, od razu rozpoznaliśmy pana Jerzego Gierszewskiego, rzecznika Dzielnicy, który dla niepoznaki miał czapkę »bejzbolówkę« i zagrzewał statystów do zakłócania programu" - napisał KOPL w środę na facebooku.
"Obowiązki przejął inny pracownik wydziału komunikacji"
W piątek w urzędzie dzielnicy przedstawiciele stowarzyszeń Miasto Jest Nasze i Wiatrak złożyli pismo do burmistrza Tomasza Kucharskiego, w którym domagali się natychmiastowego odwołania Jerzego Gierszewskiego ze stanowiska rzecznika. Jego zachowanie nazwali "skandalicznym".
Tomasz Kucharski powiedział we wtorek, że "Jerzy Gierszewski został zawieszony w części swoich obowiązków polegających na kontakcie z mediami". Te obowiązki - jak poinformował burmistrz - przejął inny pracownik wydziału komunikacji. Sam rzecznik pozostanie w urzędzie.
Kucharski przyznał, że w dzielnicowym ratuszu trwa postępowanie wyjaśniające dotyczące udziału rzecznika w programie "To jest temat". Po zakończeniu postępowania dzielnica wyda stosowne wyjaśnienie - dodał.
"Standardy w reżimach autorytarnych"
Zdaniem przedstawicieli MJN i Wiatraka, takie zachowania "są zaprzeczeniem dialogu społecznego opartego na zasadzie szacunku wobec dyskutantów", a "osoba, która ucieka się do takich metod prowadzenia debaty nie powinna piastować funkcji rzecznika prasowego".
W ubiegłym tygodniu Justyna Kościńska z MJN oceniła, że "zachowanie rzecznika prasowego, który aktywnie podżegał do zakłócania programu telewizyjnego, uznajemy za formę ograniczania swobody wypowiedzi". - Takie "spontaniczne demonstracje", sterowane przez urzędników publicznych są standardem w reżimach autorytarnych, lecz nie powinny mieć miejsca w państwach demokratycznyc" - podkreśliła.
W piśmie do władz dzielnicy społecznicy domagali się "podjęcia adekwatnych działań" wobec urzędników, którzy również pojawili się w programie jako demonstrujący. Zdaniem MJN i Wiatraka, "takie nagromadzenie urzędników w jednym miejscu i czasie najprawdopodobniej nie było przypadkowe - sugeruje, że obecność podczas nagrania wiązała się z wykonywaniem obowiązków służbowych".
"Nie przybyłem »przebrany za lokatora«"
W przesłanym w ubiegłym tygodniu oświadczeniu Gierszewski przyznał, że przebywał "w miejscu realizacji audycji otwarcie, oficjalnie i bez ukrywania swojej funkcji w urzędzie". "Fakt, iż uczestnicy programu rozpoznali mnie, jasno dowodzi, że nie przybyłem »przebrany za lokatora«, jak to niektórzy próbują sugerować" - napisał. "Czapkę na głowie rzeczywiście miałem, ale było bardzo zimno, a poza tym podobne nakrycia głowy posiadało kilka innych osób" - dodał.
"Program, o którym tu mowa, był ewidentną i widoczną »ustawką«, mającą na celu, przede wszystkim, osłabienie wizerunku władz samorządowych dzielnicy. Dla jego twórców, spotkania informacyjne z lokatorami, pomoc prawna, rozpatrywanie wniosków i przydział lokali, pomoc świadczona przez OPS to dowody na »brak zainteresowania« losem mieszkańców potrzebujących wsparcia" - czytamy w jego oświadczeniu.
W piśmie Gierszewski dodał, że nazwana przez Komitet Obrony Lokatorów "grupa prowokatorów" to - jak napisał - "suweren, czyli świadomi obywatele naszej dzielnicy, którzy chcą wymóc na rządzących, ustawowe uregulowanie reprywatyzacji w Warszawie". W jego ocenie, sugerowanie, że władze samorządowe „opłaciły statystów i wydały publiczne pieniądze na zagłuszanie lokatorów" to pomówienia.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze