Panika w Indiach. Kobiety boją się "łowców warkoczy"

Polska
Panika w Indiach. Kobiety boją się "łowców warkoczy"
publicdomainpictures.net/Elisa Fiore

Histeria na punkcie grup przestępczych, które mają napadać na kobiety i odcinać im warkocze dotknęła m.in. Kaszmir. Doszło tam już do samosądów i starć z policją. Na lokalnych bazarach pojawiają się nowe wersje plotki. "Kobiety boją się wyjść na ulicę. Strach zostać w domu" - twierdzi Leila Bhat, która przyjechała do Delhi z tej prowincji. Psychoza wzmogła się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.

Od dwóch miesięcy Kaszmir, położony na północnym zachodzie Indii, znów żyje w strachu. Ulice miasteczek pustoszeją, ludzie spoglądają na siebie nieufnie, a drogi patrolują grupy straży obywatelskiej.

 

Niekontrolowane życie bazarowej legendy

 

- Po półtora roku zamieszek przeciw policji robiło się już w miarę spokojniej, a teraz ta plotka - powiedział korespondentowi Polskiej Agencji Prasowej Waheed Hussain, student ze Śrinagaru. - Może i plotka, ale ludzie w nią wierzą i robi się niebezpiecznie” - wzrusza ramionami Bhat. - To nie twoje warkocze są w niebezpieczeństwie - dodaje dziewczyna.

 

6 września w miasteczku Anantnag rodzice znaleźli na podłodze w domu nieprzytomną córkę. Nastolatka miała obcięty warkocz. W następnych tygodniach w tej okolicy odnotowano 28 kolejnych przypadków. We wszystkich scenariusz się powtarzał: nieprzytomna kobieta budziła się bez warkocza.

 

- Ludzie zaczęli mówić, że to jacyś źli ludzie terroryzują kobiety - powiedziała Bhat. - Inni, że to rząd i służby specjalne prowadzą wojnę psychologiczną - dorzuca Hussain.

 

Kolejne przypadki pojawiały się w sąsiednich dystryktach aż doszły do Śrinagaru, największego miasta doliny. Panika szerzy się coraz bardziej, a policja jest bezsilna. Śledztwa nie dają żadnych rezultatów - kobiety albo nic nie pamiętają, albo widziały zamaskowanych napastników, którzy używają aerozolu usypiającego.

 

Grupy młodzieży patrolują ulice, szukając oprawców. Tak na początku października ginie w Anantnagu Abdul Salam Wani. 70-latka atakuje cegłą własny siostrzeniec. W dystrykcie Baramulla chłopak kręcący się po nie swojej okolicy ledwie uchodzi z życiem. Okazuje się, że mieszka tam jego dziewczyna. W konserwatywnym Kaszmirze nie chciał się przyznać do sekretnego związku.

 

W Kupwarze tłum atakuje żołnierza, bo ktoś dla żartu krzyczy, że jest łowcą warkoczy. W innych miejscach młodzież atakuje służby porządkowe. Dwie osoby zostają ranne.

 

Na początku listopada oficjalnie zgłoszono na policję 92 przypadki, ale liczba spraw ma według rożnych źródeł sięgać w sumie dwustu. Władze wyznaczają nagrodę 600 tys. rupii (ok. 34 tys. zł) za informacje o łowcach warkoczy. Specjalny zespół złożony z lekarzy, kryminologów i śledczych pracuje nad zagadką.

 

Brak współpracy, brak tropów

 

- Mimo wytężonych działań nie mamy żadnych konkretnych tropów, ponieważ ofiary i ich krewni nie chcą współpracować i zeznawać przed organami ścigania - pisze w raporcie szef kaszmirskiej policji Munir Ahmand Khan.

 

Sprawa łowców warkoczy jest o tyle poważna, że w Kaszmirze przeradza się w gwałtowne protesty przeciw policji. Ale łowcy grasują również w innych regionach północnych Indii, gdzie ludzie mówią również o insektach i złych duchach.

 

- Pierwszy przypadek był w Radżastanie, a potem kolejne w Harjanie - powiedziała Vishma sprzątająca w domach w dzielnicy Jangpura w centrum Delhi. - Ludzie na bazarze mówią, że tamta dziewczynka widziała kota, a przed tym, gdy straciła warkocz, jej ciało pokrywały czerwone znaki - opowiada.

 

Rzeczywiście pierwszy przypadek zgłoszono na początku maja w wiosce Ladiya w Radżastanie, następnych kilkanaście w Harjanie i kolejne w Delhi.

 

Jej koleżanka, 20-letnia Padma, która pochodzi z Harjany, dorzuca więcej szczegółów z jej regionu. - Kobiety widzą też czarne psy i zamaskowanych mężczyzn. W mojej wiosce kobieta nie może pójść sama po wodę bez ochrony - lecz śmieje się z tych informacji, bo jak mówi, dzięki temu praca jest trochę lżejsza.

 

Ahmed sprzedający warzywa z wózka na targu w Malviya Nagar w południowym Delhi zaklina się, że to wszystko prawda. - Zbyt wiele osób o tym mówi, zbyt wiele szczegółów się powtarza - podkreślił.

 

Policja aresztuje dziesiątki osób za plotki

 

Mężczyźni zebrani pod sklepikiem z gutką i paanem, popularnymi przysmakami do żucia, kiwają twierdząco głowami. Jeden z nich pokazuje filmik z komunikatora internetowego, na którym insekty pożerają fragment warkocza. - To jest rozwiązanie tajemnicy - powiedział mężczyzna.

 

- To bzdura stara jak świat - denerwuje się Prashant Singh, który prowadzi mały sklep spożywczy w Malviya Nagar. - Klienci cały czas tylko o tym mówią, już mam tego dość. I każdy z nich zaręcza, że to w jego rodzinnej wiosce się zaczęło - dodał.

 

Zdaniem Singha to zwykła bazarowa plotka. - Chyba już słyszałem wszystko. O człowieku-małpie, który zrzuca ludzi z dachów, o znikających pociągach i duchach. Indus lubi opowiadać niestworzone rzeczy. Ubarwiamy wszystko, bo świat jest wtedy ciekawszy - stwierdził.

 

Podobne zdanie ma oficer Rajkumar prowadzący głośną sprawę z Mayapuri w zachodnim Delhi, gdzie dziewczynki z jednej rodziny obudziły się bez warkoczy. Jego zdaniem dziewczęta same obcięły włosy, bo chodzą do szkoły, gdzie jest to zakazane.

 

Pod koniec października śledczy w dzielnicy Chanapora w Śrinagarze nie znaleźli resztek aerozolu na twarzy kobiety i śladów duszenia, o których zeznała. Z kolei w Batamaloo aresztowano kobietę, która po raz trzeci zgłaszała obcięcie warkocza. Za rozsiewanie plotek za kratki trafiło już około 70 osób.

 

polsatnews.pl

hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie