Ruszył proces dyrektorki urzędu pracy, oskarżonej o przyjęcie łapówki

Polska
Ruszył proces dyrektorki urzędu pracy, oskarżonej o przyjęcie łapówki
PAP/Piotr Polak

Proces dyrektorki Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach o przyjęcie 3,5 tys. złotych łapówki od dwóch świętokrzyskich przedsiębiorców rozpoczął się w środę w Sądzie Rejonowym w Kielcach. Małgorzata S. oraz biznesmeni, których także dotyczy akt oskarżenia, nie przyznali się do zarzutów.

W grudniu ub. r. Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła 57-letnią Małgorzatę S. o przyjęcie we wrześniu 2015 r. - w związku z pełnioną funkcją publiczną - 3,5 tys. zł korzyści majątkowej, w zamian za zawarcie umów na zorganizowanie stażu dla konkretnej osoby w firmie prowadzonej przez dwóch świętokrzyskich przedsiębiorców (braci), którzy mieli jej wręczyć łapówkę, oraz w zamian za przychylne nastawienie do składanych przez nich w przyszłości w urzędzie wniosków.

 

Przedsiębiorców - 46-letniego Heronima Ł. i 49-letniego Grzegorza Ł. - oskarżono o wręczenie S. łapówki. Heronim Ł. miał też powoływać się na wpływy w urzędzie pracy i w zamian za przyjęcie 100 zł łapówki podjąć się pośrednictwa w załatwieniu tam sprawy związanej z kursem zawodowym dla 51-letniej Janiny M. Kobietę oskarżono o wręczenie 46-latkowi łapówki.

 

W toku śledztwa podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów.

 

Kandydatka do Senatu

 

We wrześniu 2015 r., w momencie zatrzymania przez funkcjonariuszy CBA, Małgorzata S. była kandydatką PSL w wyborach do Senatu, w okręgu obejmującym Kielce i powiat kielecki. Po zatrzymaniu została zawieszona w prawach członka partii.

 

Podczas pierwszej, trwającej kilka godzin rozprawy procesu sąd wysłuchał wyjaśnień Małgorzaty S., która odpowiadała także na pytania sądu i obrońców. Bracia Ł. odmówili składania wyjaśnień, zgodzili się odpowiadać na pytania. Wszyscy troje odmówili odpowiedzi na pytania prokuratora. Czwartej z oskarżonych osób nie było w sądzie.

 

Zarówno S., jak i bracia Ł. nie przyznali się przed sądem do zarzucanych im czynów.

 

"Wsparcie kampanii wyborczej"

 

Małgorzata S. tłumaczyła, że pieniądze, które przyjęła od przedsiębiorców, były wsparciem jej kampanii wyborczej. Jak wyjaśniała, w 2015 r. nie miała pieniędzy na kampanię, bo spłacała swoje zobowiązania finansowe w związku z organizacją kampanii wyborczej z 2014 r., przed wyborami do sejmiku województwa świętokrzyskiego, w których uzyskała mandat.

 

Podkreśliła, że kiedy lokalne PSL zachęcało ją do kandydowania w kolejnych wyborach - parlamentarnych - zwracała uwagę, że chce być dalej radną, a poza tym nie ma pieniędzy na prowadzenie kampanii. Na jednym ze spotkań partyjnych miała paść propozycja, że działacze PSL oraz sympatycy i przyjaciele oraz znajomi S. pomogą jej finansowo.

 

- Dawali mi pieniądze w różnych kwotach (...) w domu, na terenie zakładu pracy, na różnych spotkaniach, festynach, na ulicy. Zebrałam ok. 25 tys. zł. Te pieniądze wpłaciłam na konto PSL, na komitet wyborczy - opisywała S. Zaznaczyła, że pieniądze miały zostać przeznaczone m.in. na promocję jej kandydatury w lokalnych mediach.

 

Kwoty i nazwiska osób, które przekazały dyrektorce pieniądze lub deklarowały ich przekazanie, a także dane osób, które wpłaciły pieniądze bezpośrednio na partyjne konto, Małgorzata S. notowała w kalendarzyku, który jest jednym z dowodów w sprawie.

 

S. wyjaśniała, że znała jednego z oskarżonych przedsiębiorców, Heronima Ł., ale nie utrzymywali koleżeńskich relacji. Był on jednym z uczestników spotkań, podczas których mówiono o wsparciu dyrektor PUP w kampanii wyborczej.

 

"Nigdy nie składałam żadnych obietnic"

 

Heronim Ł. oraz Grzegorz Ł. prowadzą działalność gospodarczą związaną z gastronomią i turystyką pod Świętym Krzyżem. Kiedy bracia odwiedzili Małgorzatę S. w pracy, mieli rozmawiać - według dyrektor PUP - o przyszłości gminy Nowa Słupia i planach budowy tam kolejki. - Uznałam, że to prywatne spotkanie. Mam prawo do takich spotkań w godzinach pracy, bo każdemu pracownikowi należy się przerwa, a ja mam nienormowany czas pracy - podkreśliła S.

 

Podczas tego spotkania dyrektorka otrzymała od braci w kopertach pieniądze, które miały być przeznaczone na jej kampanię wyborczą. Kobieta podkreśliła, że nie załatwiała wtedy z mężczyznami spraw służbowych. - Nigdy nie składałam żadnych obietnic ani deklaracji dla panów Ł. (...) To nie była łapówka. Nigdy nie wykorzystuję swojego stanowiska - zaznaczyła S.

 

Dyrektor PUP dodała, że kilka dni przed spotkaniem Heronim Ł. rozmawiał z nią telefonicznie - dzwonił do urzędu, pytając o możliwości przedłużenia stażu w firmie jednej z pracownic. S. miała udzielić Ł. informacji, jak wyglądają przepisy w tym zakresie. "Uważam, że udzielanie informacji pracodawcom, którzy chcą być organizatorami stażów, jest moim obowiązkiem. Jeśli chodzi o zawieranie umów stażowych, jestem jedną z osób w urzędzie podpisujących umowy - w imieniu starosty - ale nie rozpatruję wniosków merytorycznie czy pod względem formalnym. Tym zajmuje się sztab ludzi" - opisywała.

 

Oskarżeni przedsiębiorcy argumentowali w sądzie, że pieniądze, które przekazali dyrektor PUP, miały być wsparciem jej kampanii w wyborach do Senatu.

 

Oskarżonym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.

 

13 proc. poparcia

 

Kiedy PSL zawiesił Małgorzatę S. w prawach członka partii, władze ugrupowania cofnęły jej też rekomendację w wyborach do Senatu w 2015 r. i wezwały, by wycofała się ze startu (kandydaturę już zarejestrowano, więc nie mógł jej wycofać sam komitet).

 

Krótko po przedstawieniu zarzutów dyrektor kieleckiego PUP publicznie ogłosiła, że jest niewinna i nie wycofa się ze startu w wyborach. Nie zdobyła mandatu senatora - w okręgu, w którym startowała, uzyskała 13,27 proc. poparcia (trzeci wynik), po zwycięskim kandydacie PiS (46,06 proc. głosów) i kandydacie niezależnym, który miał 40,67 proc. poparcia głosujących.

 

PAP

bas/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie