Mieli dostać od MON nowe wozy strażackie. Dostali niesprawne i z demobilu

Polska
Mieli dostać od MON nowe wozy strażackie. Dostali niesprawne i z demobilu
Facebook/Ministerstwo Obrony Narodowej

Szef MON Antoni Macierewicz podczas wizyty na Pomorzu na terenach dotkniętych nawałnicami obiecał miejscowym strażakom nowe wozy strażackie. Gdy samochody dotarły na miejsce okazało się, że nie są nowe, a ich stan techniczny pozostawia wiele do życzenia. Dopiero po upublicznieniu przez lokalne media informacji, że wozy są niesprawne MON pomogło strażakom w ich remoncie.

Przekazane przez MON pod koniec sierpnia dwa samochody marki Jelcz miały pełnić służbę w Ochotniczej Straży Pożarnej w Brusach i Leśnie (woj. pomorskie). Miały być wykorzystywane m.in. do likwidacji skutków nawałnicy, która przeszła przez te tereny w sierpniu.

 

Jak informowało ministerstwo, przekazane strażakom pojazdy ratowniczo-gaśnicze były użytkowane przez 12. Bazę Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu i Centralny Poligon Sił Powietrznych w Ustce. Samochody zostały poddane przeglądowi w 52. batalionie remontowym.

 

"Są to wozy w pełni sprawne techniczne, ukompletowane i wyposażone w sprzęt pożarniczy" - zapewniało MON. O tym, że wozy są w pełni sprawne zapewniał też wiceminister obrony narodowej Bartłomiej Grabski, który osobiście przekazywał strażakom darowiznę.

 

- Te samochody i wyglądają na zewnątrz dobrze i zawierają mnóstwo elementów nowych. Wierzymy, że posłużą długie lata - mówił wówczas.  

 

  

"Ten nabytek to złom"

 

Dwa tygodnie później w miejscowej prasie ukazał się artykuł o wymownym tytule: "Demobil na kółkach - czyli jak MON przekazał stare wozy strażakom".

 

"Okazuje się, że to stare wojskowe jelcze, które kilka lat temu zostały wyłączone ze służby, a chwilę przed przywiezieniem ich do Brus przemalowane na czerwono" - poinformował tygodnik "Czas Chojnic".

 

 

Według autorki tekstu, podarowane wozy od początku przysparzały strażakom samych problemów.

 

"Pierwszy z samochodów, który trafił do remizy w Leśnie, nie zdążył nawet wyjechać z Brus, a już zaczął się psuć. Strażacy nie chcą jednak otwarcie mówić o problemach, bo mogłoby to zostać odebrane jako wyraz niewdzięczności. Jednak nieoficjalnie przyznają, że są problemy z hamulcami i zaworami, a armatka wodna przecieka. (...) Po cichu druhowie z Leśna mówią, że ten nabytek to złom" - napisał tygodnik.

 

Naprawy za niemal kilkadziesiąt tys. zł

 

Problemy są także z drugim wozem, w którym niemal natychmiast zepsuło się sprzęgło. Strażacy postanowili je wymienić sami. Koszty naprawy obu pojazdów miałyby wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. 

 

Burmistrz Brus od początku starał się zminimalizować wpadkę ministerstwa. "Jestem pewien, że gdyby MON wiedział, że istnieją usterki, to nie przekazywałby tych wozów" - powiedział Witold Ossowski w rozmowie z tygodnikiem "Czas Chojnic". Dodał jednak, że nie będzie prosił o pieniądze na naprawy, bo "to byłby wstyd dla gminy".

 

Jak dowiedział się polsatnews.pl po informacjach medialnych MON pomogło miejscowym strażakom w naprawie wozów.

 

- Uważamy temat za zamknięty - usłyszeliśmy w od jednego ze strażaków. Zapewnił on również, że obecnie wozy przechodzą niezbędne przeglądy i wkrótce będą mogły być włączone do służby.

 

Czas Chojnic, polsatnews.pl 

dk/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie