Sędzia: rodzice nie zgadzali się na czynności okołoporodowe, które wykonuje się standardowo na całym świecie

Polska

- Chodziło o to, żeby dziecko umyć, nagrzać, oczyścić oczy, podać lekarstwa. Rodzice nie zgodzili się na żadną z tych czynności - powiedział rzecznik sądu w Koszalinie, tłumacząc decyzję o ograniczeniu praw rodzicom z Białogardu. Pełnomocnik pary mówi z kolei, że rodzice dziecka "bezskutecznie chcieli uzyskać informacje konieczne do podjęcia decyzji o stosowaniu procedur medycznych w szpitalu".

Rodzicom dziewczynki, która w czwartek przyszła na świat w szpitalu w Białogardzie ograniczono prawa rodzicielskie

 

Sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie podkreślił w Polsat News, że władza rodzicielska została ograniczona "tylko i wyłącznie w zakresie okołoporodowej opieki medycznej". - Rodzice nie zgadzali się, żeby lekarze wykonali podstawowe czynności okołoporodowe, które wykonuje się standardowo na całym świecie - tłumaczył sędzia.

 

Podkreślił, że nie było potrzeby stosowania nadzwyczajnych środków leczniczych. - Chodziło o to, żeby dziecko umyć, nagrzać, oczyścić oczy, podać lekarstwa. Rodzice nie zgodzili się na żadną z tych czynności - powiedział.

 

- Nie zgodzili się na wykąpanie dziecka, argumentując, to dobroczynnym działaniem mazi okołoporodowej, ani nie zgodzili się na żaden inny zabieg higieniczny, a przede wszystkim - to było w tej sprawie najważniejsze - nie zgodzili się na podanie witaminy K - mówił Przykucki.

 

Rozprawa odbyła się w szpitalu

 

W tej sytuacji lekarze powiadomili sąd rodzinny. Rozprawa odbyła się w szpitalu. Chodziło o to, żeby mogła w niej uczestniczyć matka dziecka, ale, jak twierdzi sędzia, kobieta odmówiła. W rozprawie uczestniczył tylko ojciec chłopca.

 

- Przesłuchano ojca, przesłuchano lekarzy, zasięgnięto opinii biegłego i po zapoznaniu się z całym materiałem sąd podjął decyzję, że jednak te czynności okołoporodowe muszą być wobec tego dziecka wykonane - powiedział rzecznik koszalińskiego sądu

 

Podkreślił, że przede wszystkim chodziło o podanie witaminy K, bo dziecko urodziło się przedwcześnie i z małą wagą ciała. Według lekarzy, w takim przypadku jest konieczność szybkiego podania preparatu, bo witamina K zapobiega krwotokom wewnętrznym, a takie ryzyko istniało.

 

Sędzia podkreślił, że w przypadku witaminy K nie występują żadne skutki uboczne.

 

Sąd: opór rodziców nieuzasadniony


- Sąd uznał, że taki opór ze strony rodziców jest nieuzasadniony i dlatego wydał decyzję o tymczasowym ograniczeniu władzy rodzicielskiej i ustanowieniu kuratora - powiedział. Tłumaczył, że kurator, którym jest adwokat, nie musi posiadać wiedzy medycznej, na co wskazywał ojciec dziecka.

 

- To lekarze mają mieć wiedzę medyczną, rodzice też wiedzy medycznej nie mieli, tzn. można powiedzieć, że była to taka wiedza internetowa - stwierdził Przykucki.


Dodał, że lekarze zgodzili się nawet, żeby dziecka nie kąpać, ale "problem był jak długo ta maź może pozostać na ciele, bo stanowi to ryzyko infekcji, istniało też podejrzenie, że dziecko już ma infekcję, a rodzice nie zgodzili się na zwykłe badanie".

 

Sędzia powiedział, że rozprawa będzie kontynuowana we wtorek, ale odbędzie się już w sądzie w Koszalinie.

 

W piątek po południu rodzice zabrali z placówki noworodka. Policja w dalszym ciągu poszukuje rodziny.

 

Adwokat: sąd nie wysłuchał nawet matki dziecka

 

Pełnomocnik pary, mecenas Arkadiusz Tetela powiedział w rozmowie z Polsat News, że rodzice dziecka bezskutecznie chcieli uzyskać informacje konieczne do podjęcia decyzji o stosowaniu procedur medycznych w szpitalu.

 

- Sąd podjął decyzję ograniczającą prawa rodzicielskie w ogóle nie wysłuchując matki dziecka. Decyzja została podjęta w ten sposób, że matka, będąc jeszcze po porodzie na lekach przeciwbólowych, w ogóle nie była poproszona o zajęcie stanowiska. Co więcej, rodzice nie zgadzają się z tym, aby decyzję podejmował kurator, który nie ma żadnego wykształcenia medycznego - tłumaczył Tetela. 

 

Podkreślił, że rodzice chcieliby obecnie, aby została zbadana odporność ich dziecka, poziom witaminy K i wtedy chcieliby podjąć decyzję, czy jest konieczne podawanie większej dawki witaminy K i czy jest możliwość podania szczepionki.

 

Tłumaczył, że szczepienie, które miały być wykonane w szpitalu w pierwszej dobie "są bardzo niebezpieczne i sam producent szczepionki informuje, że nie należy stosować jej, gdy dziecko narodziło się z obniżoną odpornością".

 

- W polskich szpitalach nie ma procedury badania odporności u noworodków. Rodzice domagali się tego badania chcąc wiedzieć, czy to szczepienie będzie bezpieczne. Wykonanie tego szczepienia bez wykonania tej procedury niesie ryzyko wystąpienia powikłań poszczepiennych - powiedział Tetela.

 

 

 

polsatnews.pl

paw/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie