"Pacjenci będą czekać tak długo, aż dostaną zawału". Lekarze zaniepokojeni planami NFZ i resortu zdrowia

Polska

Narodowy Fundusz Zdrowia wspólnie z Ministerstwem Zdrowia zamierza od początku października wprowadzić limity na niektóre zabiegi kardiologiczne. Sytuacją zaniepokojeni są kardiolodzy, którzy boją się, że pacjenci będą czekać na zabiegi tak długo, że może to zagrażać ich życiu.

Nowe limity dotyczyć mają pacjentów z niestabilną dusznicą bolesną określną przez kardiologów jako stan przedzawałowy. Pacjenci w tym stanie wymagają zazwyczaj szybkiej diagnostyki, dzięki której możliwe jest wdrożenie odpowiedniego leczenia. Służy temu zabieg koronarografii, pozwalający ocenić drożność naczyń zaopatrujących mięsień sercowy. Rocznie z takiego leczenia korzysta nawet 30 tysięcy pacjentów.

 

I właśnie ten zabieg ma zostać objęty limitem, stąd obawy lekarzy o los pacjentów. "Boimy się, że pacjenci z chorobą wieńcową będą czekać na leczenie tak długo, aż dostaną zawału" - alarmuje Polskie Towarzystwo Kardiologiczne w apelu do administracji rządowej.

 

"Mamy obowiązek leczyć wszystkich pacjentów"

 

Prof. Wojciech Wojakowski z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach w rozmowie z Polsat News zapewnia, że pacjenci nie zostaną beż pomocy.

 

- Przede wszystkim zapewniam, że wszyscy pacjenci zgłaszający się ze stanami zagrożenia życia będą przyjmowani i leczeni. Problem nie polega na tym, ze nam nie wolno będzie tych pacjentów przyjmować i leczyć, tylko na tym, że dotychczas niestabilna dusznica bolesna była refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia w sposób nielimitowany. Teraz trzeba będzie główkować co zrobić z pacjentami czekającymi w kolejce planowej, ponieważ jako lekarze mamy obowiązek leczyć wszystkich pacjentów, bez względu na to jak wielu z nich się pojawi - powiedział profesor.

 

- Każdy z naszych oddziałów ma swój budżet. Więc jeżeli w ciągu dyżuru przyjmę 10 pacjentów i zrobię im zabiegi zgodnie ze stanem obecnej wiedzy i ich najlepszym interesem, to pacjenci czekający w kolejce do procedur planowych będą musieli na te zabiegi czekać znacznie dłużej,  ponieważ szpital nie będzie miał na to finansowania - wyjaśnił lekarz.

 

"Choroby układu krążenia główną przyczyną zgonów w Polsce"

 

- Mamy określony budżet, w którym musimy w tej chwili zmieścić jeszcze dodatkowe procedury, jakimi są zabiegi w niestabilnej dławicy i to jest problem - powiedział kardiolog.

 

Jak dodał proponowane zmiany spowodują, że "lekarze będą musieli używać gorszego sprzętu, nie będzie możliwości inwestowania w nowe technologie, nie będzie możliwości kupowania nowych systemów wspomagania mechanicznego pracy serca, jednocześnie odbije się to na kondycji całego szpitala".  

 

Lekarz wyjaśnił też, że schorzenie to "jest to stan zagrożenia życia, grożący śmiercią, zawałem, bądź rozwinięciem się niewydolności serca, która również jest czymś skracającym życie". - Trzeba przypomnieć, że choroba wieńcowa, choroby układu krążenia są główną przyczyną zgonów w Polsce. W naszym kraju umieralność jest większa niż na Zachodzie Europy. Dotyczy ludzi w wieku produkcyjnym, dotyczy ludzi którzy mogliby wrócić na rynek pracy i zgodnie z najlepszą wiedzą interwencyjne leczenie tych pacjentów wydłuża im życie i zmniejsza ryzyko zgonu. Trzeba więc robić wszystko, aby pacjenci mieli do tego dostęp - apeluje kardiolog. 

 

Prof. Wojakowski podkreślił również, że to nie pierwszy przypadek ograniczania świadczeń kardiologicznych. - W ciągu ostatnich 16 miesięcy zmniejszono finansowanie tych procedur o ok. 50 procent - powiedział.

 

Polsat News, polsatnews.pl

dk/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie