MON opublikowało w internecie spot dzień przed podpisaniem umowy na jego produkcję

Polska
MON opublikowało w internecie spot dzień przed podpisaniem umowy na jego produkcję
Polsat News

Spot "MON - bezpieczeństwo", promujący polską armię przed ubiegłorocznym szczytem NATO w Warszawie, pojawił się na oficjalnym profilu ministerstwa w serwisie YouTube 23 marca 2016 r. Umowę na jego zmontowanie i udźwiękowienie podpisano dzień później. O sprawie poinformowała Rzeczpospolita oraz portal bezkompromisowo.pl.

O spocie MON stało się głośno, gdy Najwyższa Izba Kontroli, po przeprowadzeniu kontroli budżetowej w resorcie, zakwestionowała dwie umowy o łącznej wartości 651,7 tys. zł. Pierwsza z nich dotyczyła produkcji wspomnianego spotu, druga jego emisji. Według NIK kwota nie była ujęta w planie finansowym resortu, zmieniono go dopiero tydzień po zawarciu obu umów.

 

NIK zleciła rzecznikowi dyscypliny finansów publicznych sprawdzenie, na jakiej podstawie ówczesny szef gabinetu politycznego MON Bartłomiej Misiewicz podpisał te umowy.

 

Jak informuje Rzeczpospolita oraz portal bezkompromisowo.pl, Izba nie sprawdziła, że umowę na montaż i udźwiękowienie spotu z firmą Milvus Media Piotr Kania podpisano już po tym, jak 30-sekundowy filmik pojawił się na oficjalnym kanale MON na YouTube. Za tę usługę Milvus Media otrzymało 36,8 tys. zł.

 

"Telefoniczne rozpoznanie wśród firm"

 

Dziennikarze ustalili, że jednoosobowa działalność gospodarcza Milvus Media została zarejestrowana 16 lutego, a poszukiwanie wykonawcy montażu spotu MON rozpoczęło 21 marca. Dwa dni później film był gotowy.

 

Autorzy artykułu próbowali ustalić, co zdecydowało o wyborze akurat tej, nowej w branży, firmy. Odpowiedzi z resortu obrony nie otrzymali. Dziennikarze poinformowali również, że mimo prób, nie udało im się skontaktować z Bartłomiejem Misiewiczem, który w resorcie już nie pracuje.

 

O umowy pytał wcześniej MON portal OKO.press. Z odpowiedzi resortu wynika, iż wykonawcę spotu wybrano po zbadaniu rynku.

 

"Przeprowadzone zostało, z wykorzystaniem otwartych źródeł informacji, wstępne, telefoniczne rozpoznanie wśród firm obecnych na rynku. Przystępując do udzielenia zamówienia publicznego, brano pod uwagę kilku wykonawców" - odpisał portalowi Bartłomiej Misiewicz.

 

rz.pl, OKO.press, bezkompromisowo.pl

 

 

ml/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie