Powyborcze starcia w Kenii. Policja zastrzeliła dwie osoby, jedna zginęła od ataku maczetą
Kenijska policja zastrzeliła w środę w slumsach Nairobi dwie osoby w wyniku starć, do jakich doszło, gdy opozycja oskarżyła władze o fałszowanie wyników wtorkowych wyborów. W wyniku ataku maczetą zginęła jedna osoba w ośrodku liczenia głosów na południu kraju.
- Dwie osoby próbowały atakować naszych policjantów maczetami i w tym momencie policjanci otworzyli ogień - powiedział szef policji w Nairobi Japheth Koome.
Jak relacjonuje AFP, tłum zwolenników opozycji z gniewem zareagował na policyjny radiowóz, który przyjechał do dzielnicy slumsów Mathare, by zabrać zwłoki. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, a jeden z nich oddał strzały ostrzegawcze z broni palnej.
Później Reuters poinformował, że od ciosów maczetą zginął przedstawiciel rządzącej koalicji Jubileusz w ośrodku liczenia głosów w hrabstwie Tana River nad Oceanem Indyjskim. Policja zastrzeliła dwóch napastników.
Najpoważniejszy incydent
To najpoważniejszy incydent podczas całego dnia niepokojów i zamieszek, do jakich dochodziło głównie w miejscach, gdzie większe poparcie ma kandydat opozycji na prezydenta, Raila Odinga. Należy do nich przede wszystkim Kisumu na zachodzie Kenii, gdzie trwały protesty przeciwko wynikom wtorkowych wyborów prezydenckich. Demonstranci twierdzą, że policja do nich strzelała i użyła gazu łzawiącego.
Odinga powiedział w środę w telewizji, że hakerzy w nocy włamali się do baz danych centralnej komisji wyborczej i sfałszowali wyniki wyborów prezydenckich, w których zwycięstwo ogłosił już obecny szef państwa Uhuru Kenyatta. Odinga nazwał to "atakiem na demokrację".
W odpowiedzi na to szef komisji wyborczej Wafula Chebukati powiedział po przeprowadzeniu dochodzenia, że zarzuty Odingi są nieprawdziwe, a wyborcze systemy informatyczne i bazy danych wykorzystane do podliczenia głosów oraz używane hasła nie zostały w żadnym momencie złamane.
Odinga na konferencji prasowej apelował do swych zwolenników o spokój, ale powiedział jednocześnie: "nie kontroluję ludu".
"Bez Raili nie ma pokoju"
Protestujący w Kisumu skandowali: "Bez Raili nie ma pokoju", co było ich okrzykiem po ogłoszeniu wyników wyborów w 2007 roku. W rozruchach i protestach zginęło wówczas ponad 1,2 tys. osób. Także wtedy Odinga oskarżył swego rywala o oszustwa.
Amnesty International zaapelowała w komunikacie do sił bezpieczeństwa o powściągliwość. "Nadmierne i nieproporcjonalne użycie siły stanowi naruszenie prawa kenijskiego i międzynarodowego" - napisano.
Według ogłoszonych w środę na stronie internetowej częściowych wyników dotychczasowy prezydent Kenyatta zdobył we wtorek 54,3 proc., a Odinga, jego główny rywal, 44,8 proc. głosów.
Opozycja odmówiła uznania podanych wyników, twierdząc, że zostały sfałszowane. Odinga wskazywał na poważne uchybienia proceduralne, m.in. na brak formularzy zeskanowanych i podpisanych przez delegowanych do lokali wyborczych obserwatorów partyjnych.
Reuters pisze, że zagraniczne misje obserwacyjne odmówiły komentarza, wzywając obie strony do zachowania spokoju, podczas gdy rezultaty wyborów są sprawdzane.
Znana pozarządowa organizacja Kenijska Komisja Praw Człowieka podała, że odkryła pewne rozbieżności między wstępnymi wynikami podawanymi na stronie internetowej komisji wyborczej a papierowymi formularzami.
Kenijczycy wybierali we wtorek prezydenta i wiceprezydenta, dwuizbowy parlament, reprezentację kobiet w Zgromadzeniu Narodowym, składającą się z 47 przedstawicielek każdego z kenijskich hrabstw, gubernatorów hrabstw oraz członków 47 rad lokalnych w hrabstwach. Łącznie kandydowało ponad 14 tys. osób. Wybory odbywały się w napiętej atmosferze i w warunkach stałego zagrożenia aktami przemocy.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze