"Dzisiaj przygotowanie składu drużyny na mecz za dwa lata jest zbyt wczesne". Petru o planach zjednoczonej opozycji

Polska

Komisja Europejska ma się dziś zająć sprawą Polski. Lider Nowoczesnej Ryszard Petru nie spodziewa się zbyt daleko idących decyzji w tej sprawie, ponieważ dwie z trzech ustaw zostały ostatecznie zawetowane przez prezydenta. - Jednak Komisja Europejska widziała, co się w Polsce działo. Gdyby nie weto Andrzeja Dudy, mielibyśmy zaorany wymiar sprawiedliwości - podkreślił Petru.

- Komisja sprawą Polski zajmuje się tak naprawdę już półtora roku, w związku z tym mają wyjątkowo dużo informacji. To również pokazuje, że działania podejmowane przez KE dotyczące chociażby TK okazały się mało skuteczne - powiedział Petru.

 

Lider Nowoczesnej przyznał, że decyzje prezydenta Dudy o zawetowaniu dwóch ustaw wprowadzających zmiany w wymiarze sprawiedliwości uchroniły Polskę przed negatywnymi konsekwencjami.

 

- Tempo prac w parlamencie, sposób procedowania był niedemokratyczny. Protesty pokazywały wielki sprzeciw społeczeństwa, przepchnięcie tego kolanem oznaczałoby de facto złamanie jakichkolwiek zasad demokracji. Po drugie, te ustawy łamały trójpodział władzy, co jest sprzeczne z zasadami UE - powiedział Petru w rozmowie z Dariuszem Ociepą.

 

Poseł pytany był również o kwestie kontynuacji protestów. Lider Nowoczesnej przyznał, że "jak ludzie chcą protestować, to powinni”. Według niego kluczową kwestią jest teraz "stworzyć sieć do przyszłych protestów".

 

"Protestujmy, jeśli mamy ochotę"

 

- Więc protestujmy, jeśli mamy ochotę, ale też skumulujmy energię na uderzenie jesienne, a ono na pewno nadejdzie i będzie dotyczyło nie tylko sądów, ale też wielu innych obszarów, od mediów poczynając, poprzez organizacje pozarządowe. Wchodzi też reforma edukacyjna, w wielu sprawach prawdopodobnie trzeba będzie protestować, żeby to nie był jednorazowy zryw - powiedział Petru.

 

Według niego obecną energię Polaków trzeba przekształcić w monitoring tej "złej ustawy" o sądach powszechnych. - Żebyśmy wiedzieli, że w mniejszych miejscowościach następuje wymiana na przykład prezesów sądów i wchodzą za nich "Misiewicze". Osoby tam mieszkające mogłyby informować o tym całą polską społeczność - uzasadnił.

 

Petru podkreślił również rolę Kamili Gasiuk-Pihowicz, która "sprawdziła się jako osoba walcząca o niezależność wymiaru sprawiedliwości".

 

Szef Nowoczesnej przyznał również, że nie wierzy w to, że weto prezydenta to była "ustawka", jak sugerują niektórzy.

 

- Wygląda na to, że prezydent przestraszył się tłumów na ulicach polskich miast. Boi się na pewno Trybunału Stanu, moim zdaniem miał świadomość jak złe są to ustawy. Nastąpił wyłom w PiS-ie. Prawo i Sprawiedliwość nie wiedziało jak zareagować, zagubiło się w przekazie po tym wecie - przyznał lider Nowoczesnej. Według niego spór na linii prezydent - PiS będzie wygasał.

 

"Prezydent powinien rozpocząć szeroki proces konsultacji"

 

Jak zauważył, orędzie prezydenta było dużo bardziej ugodowe niż jego poranne wystąpienie, w którym poinformował o wetach. - Prezydent, jeśli chce być prezydentem wszystkich Polaków, powinien rozpocząć szeroki proces konsultacji. Wtedy rzeczywiście wybiłby się na niepodległość. W innym przypadku, obawiam się, że znowu przygotuje ustawę w konsultacji z jakimś departamentem ministerstwa sprawiedliwości – powiedział Petru.

 

Lider Nowoczesnej krytycznie ocenił także postawę Jarosława Gowina w tej sprawie, który miał podobne zastrzeżenia do ustawy o Sądzie Najwyższym jak Andrzej Duda, a jednak zagłosował "za".

 

- Uważam, że jest to skandaliczne, żeby były minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska głosował za taką ustawą. Świadczy to o braku charakteru - powiedział Petru.

 

"Po prostu nie wytrzymałem"

 

Polityk odniósł się również do zamieszania na komisji sprawiedliwości, kiedy wyrwał mikrofon przewodniczącemu komisji. - Przewodniczący Piotrowicz chciał w dwie minuty całą ustawę przeprowadzić, mówiąc tym swoim beznamiętnym głosem i po prostu nie wytrzymałem - powiedział Petru.

 

Pytany czy przewodniczącemu partii przystoi brać udział w takich przepychankach odpowiedział, że został do tego sprowokowany. - Zostały złamane wszelkie reguły parlamentaryzmu, podszedłem do Piotrowicza i poprosiłem żeby przerwał to, żeby to nie było procedowane w takiej formie, on w ogóle nie reagował. Człowiek ma taką świadomość, że coś się dzieje złego z polską demokracją, tu i teraz, w tej sali, z tym gościem który siedzi naprzeciwko pana i beznamiętnym głosem wykonuje polecenie KC PZPR, czyli PiS-u dokładnie, wiec trzeba było coś z tym zrobić - wytłumaczył Petru.

 

Według niego, choć opozycja nie miała szans w starciu z partią rządzącą w głosowaniu, to jednak udało się jej pokazać jak ważna jest to sprawa dla Polski. - To co wydarzyło się w Polsce w ostatnich dniach, jest zwycięstwem: demokracji i społeczeństwa obywatelskiego - zaznaczył Petru.

 

"Wspólny wróg na pewno łączy"

 

W programie Petru odniósł się również do propozycji lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, który zaproponował spotkania w miesięcznice prezydenckich wet. - Uważam, że  gdyby te ustawy przeszły, to takie spotkania miałyby sens, tutaj jednak nie widzę powodu, bo weta były wetem. Po drugie ten temat wróci, więc za wcześnie na takie miesięcznice. Jeśli doszłoby do likwidacji trójpodziału władzy, wtedy takie demonstracje miałyby sens, oznaczałyby sprzeciw społeczeństwa, wobec decyzji, która istotnie zmieniłaby zasady gry w kraju – argumentował polityk.

 

Petru odniósł się również do propozycji nowego programu PiS, skierowanego do emerytów. Chodzi o 500 złotych rocznie dla tych o najniższych świadczeniach.

 

- Pozostaje pytanie czy będzie to sprawiedliwe? Zawsze pozostaje pytanie co z tymi, którzy mają niskie świadczenia, ale nie najniższe, oni będą stratni. Ludzie pracowali na swoją emeryturę. Nie mówię, żeby ludziom nie pomagać, tylko to trzeba zrobić bardzo rozsądnie – powiedział Petru, zwracając jednocześnie uwagę na fakt, że w różnych miejscowościach są różne koszty utrzymania. Więc emerytura, która uchodzi za niską w dużych miastach, może nie być wcale taka niska w innych rejonach kraju.

 

Na koniec lider Nowoczesnej zabrał głos ws. zjednoczonej opozycji. Czy według niego taka wizja ma realne szanse? - Mamy różnice programowe w kwestiach gospodarczych, dlatego uważam, że dzisiaj przygotowanie składu drużyny na mecz za dwa lata jest zbyt wczesne – powiedział Petru. Dodał, że "wspólny wróg na pewno łączy", więc taka koalicja byłaby możliwa, jednak jego zdaniem w ramach wspólnej listy wyborczej powinna być jasno określona przynależność partyjna.

 

Polsat News

dk/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie