Poseł PSL: trzeba dotrzeć do ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich

Pytany przez prowadzącą Agnieszkę Mosór, dlaczego więc - jeśli rozmowa miałaby mieć kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia sprawy katastrofy - nie została upubliczniona przez osiem lata rządów PO, odpowiedział: - To jest pytanie, skąd można wziąć tę rozmowę. Być może nie można do niej dotrzeć.

 

Kwestia rozmowy telefonicznej braci Kaczyńskich za pośrednictwem aparatu satelitarnego pojawia się od momentu ujawnienia faktu, że do niej doszło. Spekuluje się, że prezes PiS mógł nakłaniać prezydenta do podjęcia próby lądowania w Smoleńsku mimo złych warunków pogodowych.   

 

To Jarosław Kaczyński powiedział, że rozmawiał z bratem, a rozmowa dotyczyła  stanu zdrowia matki. Jadwiga Kaczyńska była w tym czasie w szpitalu.  - Nie było najmniejszych oznak niepokoju. Rozmowa była gdzieś o 8:20 rano, o 8:25 może (...). Piętnaście minut przed katastrofą - mówił wówczas lider PiS.

 

"Nie miała wpływu na przebieg katastrofy"

 

Według Naczelnej Prokuratury Wojskowej połączenie z samolotem zarejestrowano o godz. 8:23 i trwało ono 33 sekundy. 

 

Maciej Lasek, szef komisji badającej wówczas przyczyny katastrofy smoleńskiej, zapewnił, że ta rozmowa, nie miała wpływu na przebieg katastrofy. 

 

Jak mówił, komisja zna jej czas i długość. Nie ujawnił, czy zna treść rozmowy. Przyznał, że eksperci "nie mieli takiego materiału". - W raporcie komisji Jerzego Millera można stwierdzić, że ta rozmowa nie miałaby nic wspólnego z procesem podejmowania decyzji, gdyż pan prezydent jeszcze nie wiedział, jaka jest pogoda w Smoleńsku w tym czasie - wyjaśnił Lasek.

Czytaj więcej