"Dałem się nabrać". Sędzia Milewski na komisji Amber Gold

Polska
"Dałem się nabrać". Sędzia Milewski na komisji Amber Gold
PAP/Tomasz Gzell

- Dałem się nabrać, to jest moja wina i poniosłem za to konsekwencje - powiedział w środę b. prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszard Milewski przed komisją śledczą ds. Amber Gold.

Odniósł się tak do ujawnionej w mediach w 2012 r. rozmowy, którą miał przeprowadzić z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera. Jak zaznaczył, szanuje wyroki sądów dyscyplinarnych, które wymierzyły mu kary w związku z tą rozmową, ale nie zgadza się z tymi wyrokami. - Sądy nie dysponowały oryginalnym nagraniem tej rozmowy (...) te rozmowy były zmanipulowane - powiedział.

 

Milewski - obecnie sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku - zeznaje w środę przed sejmową komisją śledczą do sprawy Amber Gold. W kontekście tej sprawy zaczął być wymieniany po rozmowie telefonicznej, jaką we wrześniu 2012 r. przeprowadził z osobą podającą się za pracownika kancelarii premiera (był to Paweł M., który - jak twierdzi - dokonał "prowokacji dziennikarskiej").

 

Nadmierna życzliwość wobec premiera Tuska?

 

Milewski jako prezes sądu miał w rozmowie wyrazić gotowość ustalenia dogodnego dla ówczesnego premiera Donalda Tuska terminu posiedzenia aresztowego ws. prezesa Amber Gold Marcina P. i gotowość wydelegowania sędziów gdańskich na spotkanie z premierem, by zapoznać go ze sprawami dot. szefa firmy.

 

Po ujawnieniu tej rozmowy Milewski został odwołany z funkcji prezesa i ukarany dyscyplinarnie przeniesieniem do apelacji białostockiej.

 

"Ujawniony fragment rozmowy jest skompilowany"

 

- Rzeczywiście to moja wina, zostałem wprowadzony w błąd. Myślałem, że takie spotkanie rzeczywiście odbędzie się w kancelarii. Sprawa była tego typu, że dzwonił do mnie minister (sprawiedliwości) Jarosław Gowin osobiście, dzwonili z ministerstwa, proszono cały czas o akta, była debata sejmowa na ten temat. Rzeczywiście dałem się nabrać, to jest moja wina, poniosłem za to konsekwencje - mówił Milewski o sytuacji z września 2012 r.

 

Dodał jednak, że nie mógł podczas tej rozmowy mówić o terminach, ponieważ "datę wyznaczyła przewodnicząca wydziału". Ocenił, że ten fragment ujawnionej w mediach rozmowy "jest skompilowany".

 

"Sfałszowana notatka ABW za 4 tys. zł"

 

Poseł PO Krzysztof Brejza drążył w swoich pytaniach możliwy związek pomiędzy prowokacją wobec Milewskiego i Marcinem P.

 

- Operacja Ikar to było użycie tej sfałszowanej notatki na przełomie lipca i sierpnia przez Marcina P., pokazywanie jej na konferencji prasowej przez Marcina P. Prokurator generalny (Andrzej) Seremet na moje pytanie powiedział, że prawdopodobnie ta notatka została użyta do uderzenia w ABW po to, by Amber Gold i Marcin P. zyskali jeszcze kilka dni na dokonanie bardzo ważnych operacji, w domyśle przelewów. Czy pan zna kulisy rozmów Marcina P. z Pawłem Miterem na przełomie lipca, sierpnia, czyli półtora miesiąca przed prowokacją? - pytał Brejza sędziego.

 

- Jeżeli tak mówi prokurator Seremet, to chyba wie, co mówi - odparł Milewski, zaznaczając, że sprawę zna jedynie pobieżnie z prasy. Wątek ten podjął w trakcie swoich pytań także poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński, który stwierdził, że Paweł M. "prawdopodobnie sprzedał Marcinowi P. sfałszowaną notatkę ABW za 4 tys. zł".

 

"Czemuś ta prowokacja służyła"

 

Poseł Brejza chciał również wiedzieć, czy świadek zna treść esemesów pomiędzy Pawłem M. a Marcinem P., w których "być może - my mamy to w formie zupełnie nieczytelnej - pojawia się nazwisko wpływowych osób obecnego rządu PiS"? Poseł PO uzupełnił, że chodzi o powoływanie się na wpływy, możliwość kontaktu ze strony Pawła M.

 

- Nie znam. Ja tylko znam moją sprawę i tylko o tym mogę mówić. Nie znam tego kulisów - podkreślił Milewski.

 

Dopytywany przez Brejzę, czy jego sprawa, "ta prowokacja mogła zostać użyta do zrobienia »przykrywki medialnej« i odciągnięcia uwagi, może organów ścigania, od tego co miało miejsce półtora miesiąca wcześniej, czyli kontaktów Pawła M. z Marcinem P.", Milewski odparł: "Nie mam pojęcia, czemuś ta prowokacja służyła".

 

"Nie wiem o co chodziło"

 

Brejza zaznaczał w swoich pytaniach, że M. nie był zatrudniony jako dziennikarz w żadnej redakcji ani nie współpracował z podmiotem zarejestrowanym w sądzie jako redakcja prasowa. Indagował świadka o szczegóły postępowania przeciw Pawłowi M., w którym Milewski ma status pokrzywdzonego.

 

W marcu 2014 r. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze postawiła Pawłowi M. zarzuty podawania się za pracownika KPRM, posługiwania się podrobionym dokumentem, a także - wyłudzenia pieniędzy od szefa Amber Gold. M. grozi do ośmiu lat więzienia.

 

- Czy (w tej sprawie - red.) prokurator zbadał - według pana wiedzy - dlaczego »Gazeta Polska Codziennie«, powiedzmy sobie szczerze, medium związane z określonym środowiskiem politycznym, ze środowiskiem PiS, najpierw podała nieprawdziwą informację, że autorem prowokacji jest dziennikarz Samuel Pereira? - chciał wiedzieć Brejza.

 

Sędzia Milewski odparł, że nie wie. Dopytywany, czy wiadomo mu, "dlaczego dopiero 16 września, a więc trzy dni od opublikowania treści rozmowy z panem ujawniono, że prawdziwym autorem jest" M., zaznaczył, że nie pamięta dokładnie. Dodał, iż mógł czytać o tej sprawie w jakimś artykule prasowym, że Pereira naradzał się z M., "czy mają go ujawnić, czy nie ma go ujawnić".

 

- Nie wiem o co chodziło - podkreślił świadek.

 

Poseł PO pytał także, czy w postępowaniu przeciw Pawłowi M. prokurator zbadał, czy M. "działał za pieniądze od pana Marcina P., taki wątek się pojawia". Milewski zasłonił się jednak niewiedzą.

 

"Z Tuskiem nie miałem żadnych kontaktów"

 

Jarosław Krajewski (PiS) podczas zadawania pytań świadkowi odniósł się do zdjęć, które ukazały się w mediach z 2012 r., na których Milewski, m.in. w towarzystwie ówczesnego premiera Donalda Tuska, zasiada w loży VIP podczas meczów Lechii Gdańsk. - Czy pan potwierdza wiarygodność tych zdjęć - pytał Krajewski.

 

- Tak, ten w szaliku to ja - stwierdził Milewski.

 

- Chciałbym zapytać pana o formalne i nieformalne kontakty z byłym premierem Donaldem Tuskiem. Czy pan miał takie kontakty? - kontynuował polityk PiS.

 

- Nie miałem kontaktu z premierem Tuskiem - podkreślił świadek. Dodał jednocześnie, że "chciałby obalić mit tej loży VIP-owskiej". Jak tłumaczył, loża VIP była przewidziana dla 400 osób i na miejsca w niej można było kupić bilety. Wskazał, że ostatnie dwa rzędy były przed każdym meczem odgrodzone taśmą i na poszczególnych miejscach "były przyklejone nazwiska, jakieś zarezerwowane miejsca".

 

- Chodziłem na mecze Lechii od 10. roku życia; zawsze chodzę i kibicuję temu klubowi. Chodziłem na tę lożę i zdarzało się rzeczywiście, że Tusk siedział za mną w tej loży. Ja pana Tuska nie znam z żadnych innych okoliczności. Nigdy się z nim nie spotykałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów osobistych, towarzyskich - podkreślił.

 

Milewski dopytywany, jak często oglądał mecze w towarzystwie byłego premiera, stwierdził, że było to trzy, może cztery razy.

 

- Chciałbym, aby pan się zastanowił, bo z tych zdjęć widać, że było to co najmniej cztery razy - dopytywał Krajewski.

 

- Nie pamiętam, no może pięć razy. Trudno mi powiedzieć. Byłem na każdym meczu, to pan Tusk nie przychodził na wszystkie mecze - odparł świadek.

 

Zadeklarował ponadto: "Bilety zawsze kupowałem. Mogło się zdarzyć, że na ważniejsze mecze dostawałem zaproszenia od prezesa klubu Lechii Gdańsk, który był moim znajomym".

 

"Nikt nikogo nie sprawdzał"

 

Inny poseł PiS, Marek Suski nawiązał do jednego ze zdjęć z tych meczów, na których Milewski i Tusk są - jak mówił Suski - w serdecznym uścisku i patrzą sobie w oczy. - Wydaje mi się, że osoby przypadkowe nie są na loży VIP-owskiej z premierem. Jest ścisła kontrola, są instrukcje, osoby są sprawdzane - wyliczał Suski.

 

- I tu się pan myli. Nikt nikogo nie sprawdzał - odparł mu Milewski.  

 

"Nawet nie wiedziałem, co to jest Amber Gold"

 

Krajewski dopytywał z kolei, czy świadek kiedykolwiek rozmawiał z Tuskiem lub innymi politykami na temat Amber Gold. - Nigdy z nikim nie rozmawiałem na temat Amber Gold. Z aferą Amber Gold mam tylko wspólne to, że została dokonana prowokacja, w którą się wplątałem i za co zostałem ukarany. Nigdy nie sądziłem żadnej sprawy pana P., nie uczestniczyłem w żadnym posiedzeniu i nie miałem z tą sprawą nic wspólnego - przekonywał Milewski.

 

- Do wybuchu tej afery nawet nie wiedziałem, co to jest za firma Amber Gold. Widząc banery w Gdańsku byłem przekonany, że jest to jest jakiś nowy bank - dodał.

 

Krajewski pytał też świadka, czy ma poczucie, że afera Amber Gold i sprawa szefa tej firmy Marcina P. została zlekceważona przez wymiar sprawiedliwości. - Na pewno nie została zlekceważona przez sądy, bo sądy moim zdaniem stanęły na wysokości zadania. To sądy, na zażalenie KNF, cofnęły tę sprawę, to przecież sądy zastosowały tymczasowe aresztowanie (...). Jak działała prokuratura, to pozostawiam to do oceny państwa - odpowiedział Milewski.

 

"To kłamstwo, że wprowadziłem Gowina w błąd"

 

Zembaczyński chciał wiedzieć, dlaczego Milewski - wówczas prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku - "w trakcie wizytacji ministra Gowina nie poinformował go, że w trakcie lustracji kuratorów ujawniono w sierpniu 2012 r. karygodne błędy w postępowaniach wykonawczych".

 

- To jest kłamstwo. Pamiętam to. Pan minister Gowin mówił, że ja go wprowadziłem w błąd. Tak, akurat tutaj byłem na tym zebraniu; na tym zebraniu było prawie 12 osób. Ja na tym zebraniu słowem się nie odezwałem i są na to świadkowie, są prezesi sądów, wizytatorzy i wszyscy... - odparł Milewski.

 

Na pytanie Zembaczyńskiego, kto konkretnie kłamał, Milewski odpowiedział: "Ja nie wiem. Chodzi o to, że pan minister Gowin mówił, że ja go wprowadziłem w błąd. Ja się na tym spotkaniu nie odezwałem".

 

- Czyli to jest kłamstwo? - upewniał się Zembaczyński. - (...) Więc nie mogłem mu nic mówić i wprowadzać go w błąd - dokończył Milewski. - Ja na tym spotkaniu się nie odezwałem ani słowem, dlatego mówię, że nie mogłem go wprowadzić w błąd i opowiadać o jakichś rzeczach, kiedy ja słowem na tym zebraniu się nie odezwałem - powtarzał.

 

Gdy poseł Nowoczesnej chciał wiedzieć, dlaczego w takim razie padło takie twierdzenie, sędzia mówił, że nie wie.

 

- Proszę przesłuchać wszystkie te osoby, które tam były i potwierdzą. (...) Nie wiem, dlaczego potem w przestrzeni medialnej zaistniałem, jako że ja wprowadzałem w błąd - przekonywał.

 

Zembaczyński indagował, dlaczego w takim razie Milewski, jako prezes sądu, w ogóle nie zabrał na zebraniu z ministrem Gowinem głosu w tej sprawie.

 

- Nie wiem, nie było okazji. Rozmawiali inni, ja akurat się nie odezwałem. Nikt mnie nie pytał o nic. I dlatego tak stanowczo o tym mówię - tłumaczył świadek.

 

"Poniekąd czuję się kozłem ofiarnym"

 

Podczas przesłuchania Zembaczyński pytał też o decyzje następcy Gowina na stanowisku ministra sprawiedliwości, Marka Biernackiego, według którego w postępowaniu dyscyplinarnym sąd pierwszej instancji zbagatelizował szkodliwość zachowania Milewskiego, wymierzając mu karę usunięcia z funkcji prezesa SO w Gdańsku. Jak relacjonował poseł, w zażaleniu z 25 lutego 2014 r. do sądu dyscyplinarnego przy SN w sprawie Milewskiego Biernacki stwierdził, że kara ta razi łagodnością, co czyni ją niewspółmierną do wagi i szkodliwości czynu. - Swoje twierdzenie (Biernacki - red.) uzasadniał tym, że i tak półtora roku nie pełni pan zajmowanego wcześniej stanowiska. Czy uważa pan, że skrzywdzono pana w tej sprawie, czy czuje się pan kozłem ofiarnym? - pytał Zembaczyński.

 

- Tak czuję się, poniekąd - doparł Milewski.

 

Wyjaśniał, że w wypadku Amber Gold sytuacja była wyjątkowa, a we wcześniejszych sprawach nie zdarzały się telefony od władz.

 

- Wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje, ale jeszcze raz powtarzam, była to nietuzinkowa sprawa, była atmosfera bardzo (...) gęsta. Przyjeżdżał pan minister Gowin, żądał akt, robił narady. Sami państwo wiecie, byliście też w Sejmie, co się działo wtedy, wybuchła taka afera nagle, że wszyscy byli tym tak zaskoczeni.... - mówił sędzia.

 

"Nigdy nie miałem telefonów z administracji rządowej"

 

- Nigdy nie miałem telefonów od urzędów administracji rządowej, to był ten pierwszy raz - powiedział Milewski.

 

Pytanie o kwestię telefonów od administracji rządowej zadał świadkowi Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15). - Proszę nie kłamać, przepraszam bardzo, informował pan przed chwilą komisję o tym, że kontaktował się z panem ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, informował pan ministra Gowina, proszę się ograniczyć z tymi kłamstwami, bo nie siedzą tu idioci po tej stronie stołu - zareagował poseł po odpowiedzi Milewskiego.

 

- Minister Gowin to był mój przełożony, to nie moja wina, że minister sprawiedliwości jest też politykiem. Nigdy nie otrzymywałem telefonów z administracji rządowej, oczywiście poza ministrem Gowinem, który do mnie dzwonił, ale jako minister sprawiedliwości, a nie polityk - powiedział świadek.

 

"Z ministrem Gowinem wszyscy rozmawialiśmy"

 

Także Stanisław Pięta (PiS) pytał o ewentualne rozmowy Milewskiego na temat sprawy Amber Gold z politykami.

 

- Z nikim nie rozmawiałem, ale o czym miałem rozmawiać w sprawie Amber Gold? Ja dowiedziałem się o tej sprawie, jak wszyscy się dowiedzieli - odpowiedział Milewski.

 

- Ale z ministrem Gowinem pan rozmawiał? - zapytał Pięta. - No z ministrem Gowinem to wszyscy rozmawialiśmy - odpowiedział świadek.

 

"Jedyna caryca jaką znam to Katarzyna Wielka"

 

Marek Suski (PiS) zapytał natomiast o osoby, które bywały na trybunie VIP podczas meczów Lechii Gdańsk. - Bagatelizuje pan sprawę bywania na tej loży, ale w gdańskim środowisku ta loża uważana jest za coś wyjątkowego, bywanie tam to nobilitacja (...) nawet ważne osoby, które nie interesowały się sportem, tam chodziły, wymienia się tutaj panią o pseudonimie Caryca, która występuje jako bardzo wpływowa osoba w gdańskim wymiarze sprawiedliwości - mówił Suski.

 

- Media donoszą, że na stadion miał ją wprowadzić Milewski, czy znana jest panu ta osoba o pseudonimie Caryca? - pytał Suski.

 

Milewski odpowiedział, że jedyna caryca, którą zna, to Katarzyna. - A może pan podać nazwisko? - dopytywał Suski. - Katarzyna Wielka - odpowiedział Milewski.

 

PAP

po/prz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie