Policja bada sprawę spalenia flagi podczas Święta Niepodległości

Polska
Policja bada sprawę spalenia flagi podczas Święta Niepodległości
PAP/Tomasz Gzell

Zabezpieczono nagranie, na którym grupa zamaskowanych osób 11 listopada na ulicy w Warszawie pali flagę w kolorach niebieskim i żółtym. Sprawcy incydentu myśleli, że palą barwy Ukrainy, okazało się, że to sztandar, który przywieźli do Warszawy narodowcy z Górnego Śląska. MSZ otrzymało notę dyplomatyczną strony ukraińskiej, która oczekuje "niezwłocznej reakcji".

"MSZ potwierdza, że otrzymało dziś notę dyplomatyczną strony ukraińskiej. Policja prowadzi postępowanie i bada okoliczności zdarzenia z 11.11" - poinformowała rzeczniczka resortu Joanna Wajda na Twitterze.  

 

W piątek chargé d’affaires ambasady Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz zapowiedział, że Ukraina oczekuje od Polski "niezwłocznej reakcji na ten haniebny akt wandalizmu".

 

Zwarycz, cytowany przez państwową agencję informacyjną "Ukrinform", wyraził nadzieję, że sprawcy tego aktu wandalizmu zostaną odnalezieni i ukarani, a do podobnych incydentów nie będzie dochodziło w przyszłości.

 

Wcześniej stołeczna policja poinformowała, że zabezpieczyła nagranie, a zebrane informacje i materiał w tej sprawie zostaną przekazane do prokuratury.

 

Śledztwo wszczęto po tym, gdy w mediach udostępniono film, na którym widać jak grupa osób, niektóre zamaskowane, podeptała flagę w ukraińskich barwach, a następnie ją podpaliła.

  

W tle nagrania słychać krzyki "Bóg, Honor i Ojczyzna", "J....ć UPA i Banderę", "To my, to my, Polacy".

 

 

  

Jednak nie ukraińska?

 

Już 11 listopada pojawiły się wątpliwości co do tego, czyją flagę spalono. Sami organizatorzy Marszu Niepodległości jeszcze ze sceny pod Stadionem Narodowym (11.11) mówili o tym, że najprawdopodobniej doszło do pomyłki. Jednocześnie potępili takie działania.  

 

W skasowanym już poście na Twitterze policja zaraz po incydencie podała, że flaga nie była ukraińska tylko RAŚ (Ruch Autonomii Śląska).

"Czyn nieładny, znany nam, ale prawdopodobnie według ustaleń była to flaga RAŚ - Autonomii Śląska, a nie sąsiadów z Ukrainy" - napisała policja.

Później  podawano, że jednak nie RAŚ-u a Górnego Śląska.

 

"Kompromitująca wymówka policji"

 

"Stanowisko policji, która utrzymuje, że spaleniu uległa "flaga RAŚ", w świetle znanych faktów stanowi kompromitującą wymówkę. Jest także przejawem lekceważenia górnośląskiej tradycji przez ważną instytucję państwa polskiego. Po pierwsze dlatego, że żółto-niebieska flaga Górnego Śląska w policyjnym komunikacie prezentowana jest nie jako symbol regionu, lecz naszego stowarzyszenia. Po drugie, profanacja regionalnego symbolu, bliskiego wielu obywatelom RP, jest przez policję bagatelizowana - głosi oświadczenie RAŚ opublikowane w poniedziałek.

 

Zarząd Ruchu argumentuje, że "zachowanie sprawców spalenia flagi, bez względu na to, czy czyn ten wymierzony był przeciw Ukraińcom, czy też Górnoślązakom, godne jest napiętnowania".

 

"Od instytucji Rzeczypospolitej oczekujemy wykrycia i ukarania winnych tego aktu szowinizmu" - oświadczył RAŚ

 

Było przestępstwo, czy nie

 

Flagi ukraińska i śląska różnią się jedynie kolejnością barw. Ta pierwsza jest niebiesko-żółta a druga żółto-niebieska.

 

Pojawiła się też informacja w sieci, że za spalenie flagi odpowiadają prorosyjsko nastawieni członkowie skrajnej "Narodowej Wolnej Polski".

 

Zgodnie z Kodeksem karnym "kto publicznie znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwowy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".

 

Śledczy zwracają uwagę jednak, że zgodnie z przepisami, by doszło do przestępstwa, flaga musi być wystawiana publicznie przez przedstawicielstwo danego państwa albo na podstawie zarządzenia polskiego organu władzy.

 

PAP, Polsat News, polsatnews.pl fot. PAP/Tomasz Gzell

az/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie