Żołnierze odchodzą z belgijskiej armii. To efekt przepracowania
Wielogodzinne patrolowanie ulic wyczerpuje belgijskich żołnierzy. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy tylko w jednym garnizonie w Antwerpii do dymisji podało się 11 wojskowych. Wśród zawodowych żołnierzy, którzy z powodu nadgodzin zaniedbują rodziny, coraz częściej dochodzi do rozwodów. Takie są koszty operacji antyterrorystycznej.
Ponad 1800 żołnierzy od stycznia 2015 roku patroluje belgijskie ulice. W swoich umowach o pracę zobowiązywali się do 38-godzinnego tygodnia pracy. Tymczasem ten często przekracza 60, a nawet 80 godzin. Co więcej, nadgodziny nie są żołnierzom odpowiednio wynagradzane.
62 rozbite rodziny
Długie patrole odbijają się na życiu prywatnym wojskowych. 62 żołnierzy rozwiodło się z partnerkami. Z tego powodu teraz w garnizonach obecni są również psychologowie.
Żołnierze narzekają, że podczas patrolowania ulic muszą na noc wracać do koszar, zamiast do swoich domów.
Uliczne patrole zamiast misji zagranicznych
Frustracja wojskowych spowodowana jest również tym, że wielu nie tak wyobrażało sobie zawód żołnierza. Wolą szkolenia, ćwiczenia i misje zagraniczne.
Belgia zobowiązała się do wysłania dodatkowo 200 żołnierzy na misje, które pełni obecnie w Mali i Afganistanie. Z obietnic się nie wywiązała, najprawdopodobniej dlatego, że w tym samym czasie z wojska odeszło 100 wojskowych.
Do końca sierpnia
Władze miały nadzieję, że patrolowanie ulic w związku z wciąż wysokim stopniem zagrożenia zamachami zostanie przedłużona. Wszystko wskazuje jednak na to, że już we wrześniu uzbrojeni żołnierze znikną z belgijskich ulic.
Polsat News
Czytaj więcej