Awaria w firmie hostingowej. Padły domeny. Paraliż sklepów i blogów

Polska
Awaria w firmie hostingowej. Padły domeny. Paraliż sklepów i blogów
pixabay.com

Niedziałające strony internetowe, brak dostępu do poczty. Prawie 2 tys. klientów firmy 2BE.pl, udostępniającej serwery do prowadzenia stron internetowych i rejestrującej domeny, ponosi straty z powodu włamania na serwery. Według serwisu niebezpiecznik.pl, zajmującego się m.in. bezpieczeństwem w sieci, to "największe włamanie do polskiego hostingodawcy". Zdaniem właściciela firmy - to "sabotaż".

2BE.pl, marka należąca do grupy Adweb, działa od 2004 roku. W rankingu portalu Web Hosting Talk zajmuje 78. miejsce w zestawieniu 100 największych firm hostingowych w Polsce i posiada 1940 aktywnych domen. Wśród nich są m.in. sklepy internetowe i witryny firm. 2BE.pl obsługuje także blogi i skrzynki pocztowe.

 

Strony internetowe i skrzynki obsługiwane przez 2BE.pl przestały działać 27 lutego.

 

Dla wielu firm oznacza to paraliż, awaria uniemożliwia kontakt z klientami, zablokowała sklepy internetowe i transakcje dokonywane w sieci. Według poszkodowanych klientów 2BE.pl nie dała im możliwości przekierowania ich stron na inne serwery.

 

"Mega włam do serwerowni"

 

Eksperci niebezpiecznik.pl przedstawiają sprawę jako "największe do tej pory włamanie do polskiego hostingodawcy". Awaria wydaje się poważna, gdyż przez ponad tydzień firma nie uporała się z kryzysem opisywanym przez osoby z nią związane w internecie jako "mega włam do serwerowni". Firma informuje klientów o tym, że trwają prace nad rozwiązaniem kryzysu.

 

Przedsiębiorstwo Lucyny Silvestri zajmuje się dostawami materiałów do produkcji silników elektrycznych i transformatorów. Z 2BE.pl współpracuje od 2010 roku. W rozmowie z polsatnews.pl Silvestri przyznała, że choć rozumie, że problemy w firmie hostingowej mogą się zdarzyć, to w tym konkretnym przypadku traci cierpliwość. 

- Pierwsza awaria była dwa tygodnie temu. Trwała dwa dni. Dostałam wtedy tymczasowy adres mailowy. Ta, z którą mamy do czynienia teraz, trwa już 8 dni. Przez ten czas nie działa ani moja strona internetowa, ani firmowe skrzynki pocztowe. To utrudnia, albo wręcz uniemożliwia mi kontakt z klientami - powiedziała Silvestri.

Dodała, że zabezpieczyła się na taką ewentualność, gdyż kluczowe dane ma także w innym miejsu i tylko dzięki temu wskutek obecnej awarii nie utraciła dorobku kilku lat pracy.

 

Poszkodowani grożą pozwem

 

Silvestri planuje przyłączenie się do pozwu zbiorowego, który zapowiadają poszkodowani przedsiębiorcy.

 

Piotr Krysztofek, właściciel firmy produkującej ramy aluminiowe i drewniane, które sprzedawał za pośrednictwem sklepu internetowego, swoje straty po 8 dniach awarii szacuje na 80 tys. złotych.

 

Jego sklep internetowy był tworzony przez Adweb, co kosztowało go 30 tys. złotych. Firmie zarzucił zaniechania, brak zabezpieczeń i niewystarczającą ochronę danych. - Zbieram informacje od innych pokrzywdzonych. Całość przekażę prawnikom - dodał.

 

Krysztofek, tak jak inni poszkodowani, argumentuje, że przywrócenie funkcjonalności serwerów trwa za długo. Obawia się, iż brak informacji może świadczyć o tym, że dane zostały bezpowrotnie utracone.

 

Komunikat opublikowany na stronie firmy

 

 

Skala problemu jest różna w zależności od tego, czym zajmują się klienci firmy. Blogerka kulinarna, która miała domenę na serwerze 2BE.pl w rozmowie z polsatnews.pl powiedziała, że straciła około 300-400 wpisów z przepisami. Dane zapisała na swoim prywatnym komputerze. Teraz może blog i pocztę przenieść do innego usługodawcy.

 

Niewykluczony sabotaż

 

Bartłomiej Juszczyk, właściciel Grupy Adweb, twierdzi, że padł ofiarą sabotażu. I że jest tak samo pokrzywdzony, jak klienci jego firmy.

Odpowiadając na pytania HostingNews.pl napisał, że nie było to "fizyczne" włamanie do serwerowni, a za wszystko odpowiada osoba "mająca najpewniej uprawnienia". W rozmowie z polsatnews.pl powiedział, że w grudniu pozbył się z firmy stałego administratora. Gdy zaczęły się problemy z serwerami, poprosił o pomoc zewnętrznych administratorów. Ci problem rozwiązali. Zdaniem Juszczyka, za swoją pracę mieli wystawić fakturę z kwotą nieadekwatną do wykonanych przez nich usług. I, jak twierdzi, z jednodniowym terminem płatności. Gdy właściciel 2BE.pl zapytał, skąd wzięła się ta kwota, miał usłyszeć, że "ma zapłacić".

 

Juszczyk nie zapłacił i - według niego - to jest powód "sabotażu". - Mogę się domyślać, że ci panowie pod wpływem emocji postanowili mnie zmusić do płacenia - powiedział Bartłomiej Juszczyk.

 

- Ktoś, kto miał hasła administratora, zdalnie się zalogował i spowodował te problemy. Wszystko wskazuje na to, że byli to panowie, którzy nam pomagali. Login i hasło mają trzy osoby. Dwie z nich pracują dla mnie. Więc nie ma możliwości, aby dokonały sabotażu - podkreślił.

 

Bartłmiej Juszczyk zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa miał wysłać do Prokuratury Rejonowej Kraków Podgórze. Jak twierdzi, jego firma walczy o odzyskanie danych. Właściciel 2BE.pl dodał, że ktoś, kto stoi za "sabotażem" zrobił to tak skutecznie, że wciąż nie wiadomo, czy dane klientów uda się odzyskać.

  

W połowie lutego, na swoim twitterowym profilu firma 2BE.pl umieściła zaproszenie na konferencję branży informatycznej poświęconą "(Bez)cennemu bezpieczeństwu w IT".

 

polsatnews.pl

jak/hlk/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie