Bielecki o sprawie Wałęsy: małe krętactwa wielkiego człowieka
- Miałem okazję rozmawiać z bardzo bliskim współpracownikiem Wałęsy, Aramem Rybickim (Arkadiuszem Rybickim - red.), który zginął w katastrofie smoleńskiej. Z ogromnym bólem mówił mi, że widział, że Lech Wałęsa nie zwrócił części dokumentów, które otrzymał kiedy był u władzy. Że przeprawiał pewne rzeczy, falsyfikował – powiedział w Polsat News Czesław Bielecki.
Działacz opozycji w PRL, który także współpracował z Lechem Wałęsą stwierdził, że były prezydent "zadaje sobie cios samobójczy, w sensie moralnym". - Wyrządza nam krzywdę przez małość – stwierdził.
"Kończy się czas trupów w szafie"
Odnosząc się do dokumentów znalezionych w domu Czesława Kiszczaka, które mają być dowodem na współpracę Lecha Wałęsy z bezpieką, stwierdził, że "kończy się czas trupów w szafie". Zauważył jednak, że "nie jest dowodem doskonałości polskiego systemu sprawiedliwości, że generał Kiszczak, były minister, przechowuje w domu dokumenty, które zgodnie z polskim prawem, powinny znaleźć się w archiwach".
"Mickiewiczowi też darowaliśmy"
- Zawsze będę mówił, że Lech Wałęsa, którego byłem w pewnym momencie doradcą, jest bohaterem naszej młodości i czasów dojrzałych. Ale źle się stało, że ten bohater nie zdobył się nigdy na odwagę jasnego powiedzenia, że miał ciemną plamę w życiorysie, fałszował dokumenty, wykradał je, czy nie zwracał - mówił Bielecki.
Wyraził żal i zawód, że bohater Solidarności nie zdobył się na cywilną odwagę, by powiedzieć "popełniłem błąd". - Wszyscy byśmy mu to darowali, tak jak darowaliśmy Adamowi Mickiewiczowi moment słabości, gdy go carska policja aresztowała w klasztorze Bazylianów. Do dziś uważamy, że ten moment słabości nie przekreśla "Pana Tadeusza" i "Dziadów" - stwierdził gość Polsat News.
Polsat News
Czytaj więcej