Schetyna o nagraniach: Są prawdziwe. Wyjdziemy na ulicę, gdy debata zostanie zakneblowana
- Wyjście na ulice pojawi się jako konieczność polityczna wtedy, gdy zabraknie możliwości funkcjonowania w parlamentarnej opozycji. Kiedy debata będzie kneblowana, demonstracje w sposób naturalny będą się pojawiać - tak Grzegorz Schetyna (PO) skomentował nagrania z zamkniętego spotkania Platformy. Przyznał, że nagrania są prawdziwe. - Nie mamy nic do ukrycia - podkreślił Schetyna.
Taśmy ze spotkania Schetyny ze stołecznymi działaczami PO opublikował tygodnik "Newsweek".
Na poniedziałkowej, wspólnej konferencji z Tomaszem Siemoniakiem i Borysem Budką, były minister spraw zagranicznych przyznał, że "w całej rozciągłości te nagrania są prawdziwe".
- Spotkanie trwało około dwóch godzin więc kompilacja jest trochę sztuczna, ale tak bywa. Nie mamy tutaj nic do ukrycia - podkreślił Schetyna.
"Przywieziemy milion, jak będzie trzeba"
Według nagrań, jako kandydat na przewodniczącego partii przedstawił działaczom m.in. receptę na bycie w opozycji. Mają nią być uliczne demonstracje i działalność międzynarodowa:
- Jeżeli będzie utrzymane takie tempo konfliktu, na pewno naszą aktywnością będzie ulica. A także Europa. Byłem w zeszłym tygodniu w Brukseli, rozmawiałem tam z politykami, oni są kompletnie zszokowani - mówi na nagraniach Schetyna.
Zapewnia też, że jeśli zajdzie taka potrzeba, na manifestację przeciwko PiS przywiezionych zostanie nawet "milion osób".
- Jeżeli zrobić następną taką rzecz, to musi być nie na pięćdziesiąt tylko na dwieście tysięcy (ludzi – red). Nikt tego nie zrobi, jeśli my tego nie zorganizujemy. I to zrobimy – zapowiedział. – Trzeba być gotowym, że będzie 500 tys. ludzi. Przywieziemy z kraju milion, jak będzie trzeba. Trzeba być gotowym na wszystko, nawet na takie twarde warianty.
Podczas konferencji pasowej Schetyna wyjaśnił, że nagrane spotkanie odbyło się kilka dni po manifestacjach KOD-u w Warszawie i innych miastach.
-Zapowiedziałem więc rzecz oczywistą, że jeśli nie będzie w parlamencie otwartej debaty, a PiS będzie łamał zasadę możliwości normalnej dyskusji w parlamencie i w komisjach, musi liczyć się z tym, że obywatele będą szukać innej aktywności pokazujących swój sprzeciw wobec takiej polityki - zaznaczył Schetyna.
"Lata niedobre dla Platformy"
Skomentował też inną nagraną swoją wypowiedź, że "gdy w zarządzie zastąpił go Tomek Siemoniak, nie były to dobre lata dla Platformy".
– Jest to oczywiście skrót, bo mówiłem o dwóch latach, tzn., że 13 lat byłem w zarządzie sekretarzem generalnym i wiceprzewodniczącym, a ostatnie dwa lata nie byłem w zarządzie krajowym. Oprócz Tomasza Siemoniaka było wtedy w zarządzie 29 innych osób i obiektywnie te ostatnie 2 lata nie były najlepsze w wykonaniu Platformy - stwierdził na konferencji prasowej Schetyna.
"Taśmy ze Schetyną"
Według Newsweeka, podczas spotkania, które zostało nagrane, Schetyna odniósł się również m.in. do słynnego opuszczenia sali sejmowej przez posłów PO w trakcie debaty o Trybunale:
- Śmiertelny błąd, ale wynikał z tego, że Piotrowicz, kiedyś prokurator, dziś poseł, obrażał sędziów Trybunału Rzeplińskiego i Biernata. Oni wyszli i ktoś od nas w geście solidarności zaczął wychodzić z nimi. Popełniliśmy błąd, zgoda. (...) Więcej tego błędu nie popełnimy. A jak już wychodzimy, to wszyscy. A nie kogoś zostawiamy, bo to jest już kompletnie absurdalne. Jeszcze robimy konferencję na schodach. I jeszcze nie byliśmy w stanie wytłumaczyć, dlaczego wychodzimy - powiedział Schetyna.
Polityk PO analizował też błędy polityczne, które w ostatnich latach mieli popełnić Donald Tusk i Ewa Kopacz.
- Ja nie byłem autorem słów, że nie mamy, z kim przegrać, ale to też był znak czasu. I ciepła woda także. A potem to, co nas dobiło, to nierozliczona afera podsłuchowa… nie powołaliśmy komisji śledczej do sprawy SKOK. Śmiertelny błąd, wszystko było na stole (...). Później nie potraktowaliśmy wyborów prezydenckich jak walki na śmierć i życie. Także trochę na własne życzenie, bo wszyscy uważali, że już jest po wyborach. I to, co nas dobiło, to to, że nie postawiliśmy Ziobry przed trybunałem stanu. To było na końcu. To był gwóźdź do trumny - stwierdził Schetyna
polska.newsweek.pl/
Czytaj więcej
Komentarze