Lamine Diack zrezygnował ze statusu honorowego członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
Były prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), który dziś zrezygnował z honorowego członkostwa w MKOl, jest podejrzany o przyjęcie łapówek za tuszowanie dopingu rosyjskich zawodników. Wczoraj Międzynarodowy Komitet Olimpijski tymczasowo zawiesił Senegalczyka.
Wobec 82-letniego Diacka Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) wysuwa oskarżenia o przyjęcie łapówek za tuszowanie dopingu rosyjskich zawodników. Śledztwo w tej sprawie wszczęła kilka dni temu francuska prokuratura.
Wczoraj MKOl tymczasowo zawiesił honorowe członkostwo Diacka, który w 2011 roku miał przyjąć nawet 1,1 mln euro łapówek. Senegalczyk został zatrzymany, a później opuścił areszt po wpłaceniu 500 tys. euro kaucji, ale ma zakaz opuszczania terytorium Francji.
Wieczorem tego samego dnia Diack poinformował, że rezygnuje z kierowania fundacją charytatywną przy IAAF. Mająca swoją siedzibę w Monako fundacja organizowała m.in. konferencje, wystawy, a także galę IAAF, na której tradycyjnie ogłaszano nazwiska najlepszych zawodników roku. Tegoroczna gala, zaplanowana na 28 listopada, została odwołana.
"System dopingowej korupcji" w rosyjskim sporcie
Afera dopingowa w Rosji została ujawniona pod koniec 2014 roku, kiedy to niemiecka telewizja ARD/ZDF wyemitowała film, w którym trzykrotna zwyciężczyni maratonu w Chicago Lilija Szobuchowa przyznała, że płaciła działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej za fałszowanie wyników jej badań antydopingowych. Łącznie miała przekazać im 450 tys. euro. 37-letnia Rosjanka, zdobywczyni srebrnych medali mistrzostw świata w 2006 roku oraz zwyciężczyni londyńskiego maratonu w 2011 roku, została w kwietniu tego roku zdyskwalifikowana na dwa lata. W materiale wystąpili także inni zawodnicy, którzy mówili o panującym w rosyjskim sporcie "systemie dopingowej korupcji".
WADA zaleciła IAAF wykluczenie Rosji ze wszystkich struktur organizacji, a także odebrała akredytację wspomnianemu laboratorium. W środę z posady zrezygnował jego dyrektor Grigorij Rodczenkow, podejrzewany m.in. o niszczenie próbek. Strona rosyjska odpiera wszelkie zarzuty. Ma czas do końca tygodnia, by odnieść się do nich oficjalnie. W najgorszym razie grozi jej nawet zakaz zgłaszania lekkoatletów do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Czytaj także:
Rosyjskie laboratorium antydopingowe bez akredytacji międzynarodowej
PAP
Czytaj więcej
Komentarze