Włoskie media: rosyjska pomoc na początku pandemii była akcją wywiadu

Świat
Włoskie media: rosyjska pomoc na początku pandemii była akcją wywiadu
Zdjęcie ilustracyjne. Pixabay/mariohagen
W pierwszej fali pandemii we Włoszech codziennie umierało po kilkaset osób

Przedstawiciele rządu Włoch nie odnieśli się do publikacji dziennika "La Repubblica" o tym, że humanitarna rosyjska akcja pomocy dla Italii na początku pandemii była akcją wywiadu Rosji. Jej celem miało być uzyskanie danych na temat COVID-19, by wyprodukować szczepionkę.

Multimedialnej publikacji nie skomentował ani ówczesny premier Giuseppe Conte, ani minister zdrowia Roberto Speranza czy szef dyplomacji Luigi Di Maio, który w marcu 2020 roku powitał na podrzymskim lotnisku rosyjskie samoloty wojskowe z pomocą i sprzętem medycznym dla Włoch, zmagających się z tragiczną w skutkach pierwszą falą pandemii, gdy codziennie umierało po kilkaset osób. Przyleciało wtedy kilkanaście ogromnych maszyn z ponad 100 specjalistami.

Włoski rząd oszukany?

W tekście "Bergamo: wirus, szpiedzy i szczepionki" rzymska gazeta postawiła w czwartek tezę, że misja "Z Rosji z miłością" była faktycznie operacją wywiadowczą; "nie po to, by szpiegować bazy NATO", bo cel był inny. Ta operacja, podkreślono, umożliwiła władzom Rosji "bronić się przed wirusem i przystąpić do pracy nad szczepionką Sputnik V, oszukując przy tym włoski rząd".

 

Jak zaznacza rzymska gazeta, "kiedy 22 marca 2020 roku na płycie lotniska w Pratica di Mare otwarte zostały wrota wielkich Iljuszynów, które wystartowały z Moskwy, nikt z przedstawicieli włoskich władz witających je nie miał najmniejszego pojęcia, co jest z nich wyładowywane".

 

ZOBACZ: Jarosław Kaczyński: cyberatak z terenu Rosji. Zaatakowani politycy różnych opcji

 

Przysłanie pomocy z wojskowym kontyngentem uzgodnili dobę wcześniej podczas telefonicznej rozmowy premier Giuseppe Conte i prezydent Władimir Putin. To była, przypomina dziennik, "bezprecedensowa misja rosyjskiego wojska na terytorium państwa NATO".

 

"La Repubblica" zwraca uwagę na to, że całą tą operacją dowodził generał Siergiej Kikot, ekspert w dziedzinie broni biologicznej, zasiadający w kierownictwie sieci laboratoriów chemiczno-bakteriologicznych. Rosyjscy lekarze działali w rejonie Bergamo w Lombardii, czyli w epicentrum epidemii, a podczas tej operacji uzyskali dane, umożliwiające potem stworzenie szczepionki. Zaznacza się, że w ekipie tej byli epidemiolodzy Natalia Pszenicznaja i Aleksandr W. Siemionow, którzy stali się potem najbardziej wpływowymi ekspertami Kremla w walce z koronawirusem.

Szpiegowska historia

Włoski dziennik "Il Giornale" podkreśla w piątek, że ta "szpiegowska historia może przysporzyć wielkich problemów byłemu premierowi" Contemu.

 

Według tej gazety sprawą rosyjskiej misji wojskowej powinna zająć się parlamentarna komisja nadzoru nad służbami specjalnymi, bo z tekstu, jak dodaje, wynika jasno, że "pod pretekstem pomocy Italii" lekarze rosyjscy pomagali medykom w Lombardii za dnia, a w nocy pracowali nad szczepionką w pięciu pojazdach wojskowych, niedostępnych dla Włochów.

 

Dodatkowo, stwierdza "Il Giornale", ówczesny szef rządu w Rzymie podał Putinowi "na srebrnej tacy" nie tylko ofertę pracy nad wirusem i ochroną przed nim, ale także szansę na prowadzenie przez Moskwę kampanii propagandowej.

 

Już przed rokiem sens i zasadność operacji "Z Rosji z miłością" zakwestionował turyński dziennik "La Stampa" podkreślając, że "w kręgach politycznych Włoch pojawiły się obawy dotyczące pomocy humanitarnej udzielanej przez Rosję". Ponadto oceniono, że przywieziony sprzęt był "bezużyteczny lub mało potrzebny".

 

ZOBACZ: Rosja podważa nasze bezpieczeństwo - mówią premierzy państw bałtyckich

 

Gazeta alarmowała wówczas: "Rosja nie tyle kieruje się motywacją humanitarną, ile realizuje swoje własne interesy polityczne i dyplomatyczne". Przylot wojskowych samolotów i specjalistów porównano w dzienniku do radzieckiej inwazji na Afganistan.

 

Na te sugestie ostro zareagowała wówczas ambasada Rosji we Włoszech.

 

Ambasador Siergiej Razow w otwartym liście do redaktora naczelnego "La Stampy" napisał: "Jeśli chodzi o użyteczność przywiezionej pomocy, to wydaje się nam, że lepiej byłoby zapytać o to przede wszystkim mieszkańców Bergamo, gdzie zaczynają działać nasi specjaliści i nasz sprzęt".

 

Jak zaznaczył ambasador, rosyjscy wojskowi, podobnie jak i Włosi, "udając się na wyznaczony im teren wystawiają na ryzyko swoje zdrowie, a także być może życie".

"Podstępny, drugi cel Rosji"

Razow odnotował, że dziennikarz "La Stampy" dopatrywał się, jak zaznaczył, "podstępnego, drugiego celu Rosji" w fakcie, że do Włoch zostali wysłani rosyjscy wojskowi. Dyplomata podkreślił, że to najlepiej przygotowani specjaliści, posiadający doświadczenie z różnych regionów świata.

 

Odnosząc się do opinii na łamach gazety, że wysłanie rosyjskich wojskowych miało na celu zaszkodzić relacjom między Włochami a ich partnerami z NATO, ambasador dodał, że osądowi czytelników "należy pozostawić to, kto tak naprawdę przychodzi z pomocą Włochom w trudnych chwilach".

 

Dyplomata uznał, że jest "nie na miejscu" i "nie mieści się w głowie" dokonane we włoskim dzienniku porównanie przylotu rosyjskich specjalistów do wejścia sowieckich oddziałów do Afganistanu w 1979 roku.

 

ZOBACZ: Włochy luzują restrykcje. "Patrzymy w przyszłość z większą ufnością"

 

Z kolei rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Obrony generał Igor Konaszenkow oświadczył, że "La Stampa" podejmuje próby "zdyskredytowania rosyjskiej misji, wysłanej w odpowiedzi na prośbę o pomoc dla narodu włoskiego".

 

Zarzucił turyńskiej gazecie, że "ukrywając się za ideałami wolności słowa i pluralizmu opinii, manipuluje rusofobicznymi fake newsami najgorszego rodzaju z epoki zimnej wojny". Generał ocenił, że "La Stampa" korzysta z "podręczników antysowieckiej propagandy, które jeszcze nie zgniły".

 

Następnie przytoczył łacińskie powiedzenie: "Kto kopie dół, pierwszy do niego wpada".

 

Słowa te uznano za pogróżkę pod adresem dziennikarza i gazety. Zareagowali na nią we wspólnej nocie szef włoskiego resortu obrony Lorenzo Guerini i minister spraw zagranicznych Luigi Di Maio. Zapewniając, że Włochy są wdzięczne za pomoc, jaką otrzymały z Moskwy, podkreślili, że "nie można nie skrytykować niestosownego tonu niektórych wypowiedzi użytego przez rzecznika rosyjskiego ministerstwa obrony wobec niektórych artykułów włoskiej prasy".

an / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie