Śledztwo prokuratury ws. skradzionego auta firmy ochroniarskiej. "Dajemy wiarę konwojentowi"

Polska

Co najmniej 520 tys. zł było w samochodzie firmy ochroniarskiej, który miał zostać skradziony, a następnie zniszczony. - To już ustalono, ale sprawdzamy, czy pieniędzy nie było więcej - powiedział w niedzielę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.

Rzecznik poinformował, że konwojent, zatrzymany do wyjaśnienia, został przesłuchany w charakterze świadka i zwolniony do domu. Jego zeznania przyjęto za wiarygodne.

 

Postępowanie prowadzone jest w kierunku kradzieży z włamaniem. Nikomu nie postawiono zarzutów. Trwają czynności mające na celu ustalenie sprawców.

 

Gąsiorowski powiedział, że konwojent firmy ochroniarskiej w samochodzie, który miał mu zostać skradziony, a następnie zniszczony, przewoził co najmniej 520 tys. zł. - To już ustalono, ale sprawdzamy, czy pieniędzy nie było więcej - zaznaczył, dodając, że w tym celu potrzebne będą dalsze przesłuchania.

 

Właściciel firmy ochroniarskiej, który złożył zawiadomienie o kradzieży samochodu i pieniędzy, miał powiedzieć policji, że w aucie mogła być gotówka o łącznej wartości blisko 1 mln zł.

 

Do zdarzenia doszło w piątek, po godz. 20.

 

Konwojent zgłosił policji, uprowadzenie pojazdu służbowego, którym mógł przewozić blisko 1 mln zł. Gdy od firmy pocztowej przy ul. Poprzecznej odbierał pieniądze, samochód miał zostać uprowadzony. Policja odnalazła auto kilka przecznic dalej, przy ul. Lechickiej. Auto paliło się. W środku nie było zabezpieczonej gotówki, o której mówił konwojent.

prz/ PAP, Wydarzenia
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie