"Myślał, że śpię. Miałem zamknięte oczy, czekałem aż się skończy". Rozmowa z ofiarą księdza pedofila

Polska

- Niespodzianką było zabranie mnie do SPA. 13-letniego Darka. Niespodzianką było to, że ksiądz Mariusz wynajął całe SPA tylko dla nas. Rozebrał się do naga, nakłaniał mnie do tego. To była ta niespodzianka - powiedział w programie "Skandaliści" Dariusz Kołodziej. Miał 13 lat i był ministrantem w parafii w Jemielnicy (woj. opolskie), kiedy padł ofiarą księdza pedofila.

- Mówiąc mi, że ma dla mnie niespodziankę przed urodzinami, to dla mnie to było wyróżnienie, jeżeli chodzi o posługę liturgiczną przy ołtarzu, jako dla ministranta, a po drugie to było takie wyróżnienie, chce zrobić dla mnie coś fajnego, więc jako dziecko, czemu mam się na to nie zgodzić, szczególnie, nie wiedząc, co to będzie - powiedział w Polsat News Dariusz. 

 

"Nie próbował, on to zrobił"

 

Dodał, że kiedy ksiądz Mariusz rozebrał się przed nim w SPA, "nie wiedział, co się dzieje w tym momencie". - Byłem kilkadziesiąt kilometrów od domu - powiedział gość Agnieszki Gozdyry.

 

- Już pomijam tę sytuację w SPA, bo tam, jako tako, nic się nie wydarzyło, ale wracając do domu z tego SPA, ksiądz Mariusz zaproponował, żebyśmy się na chwilę zdrzemnęli, bo jest zmęczony i nie chce, żeby coś się wydarzyło, więc zjechaliśmy na taka polną uliczkę. Zatrzymał się i wtedy się zaczęło - wspominał ze łzami w oczach. 

 

- I wtedy próbował… - dopytywała Gozdyra. 

 

- Nie próbował, on to zrobił - odpowiedział Dariusz. 

 

Gość w programie "Skandaliści" po raz pierwszy opowiedział, z drastycznymi szczegółami, o tym, czego miał dopuszczać się wobec niego ksiądz, podczas konferencji w Sejmie zorganizowanej przez Fundację "Nie lękajcie się". Fundacja opublikowała  24 lutego raport nt. "naruszeń prawa świeckiego lub kanonicznego w działaniach polskich biskupów w kontekście księży sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci i osób zależnych".   

 

"Przyjaciel rodziny"

 

Dariusz w rozmowie z Agnieszką Gozdyrą przyznał, że ksiądz Mariusz "po tej sytuacji, która się wydarzyła, zapytał się mnie jak mi się spało i czy czegoś nie pamiętam z nocy." - On myślał, że ja w tym momencie śpię. Miałem zamknięte oczy, czekałem po prostu aż to się skończy. On czuł się swobodnie - powiedział gość Polsat News. 

 

Wspominał, że "ksiądz Mariusz wzbudził we mnie takie zaufanie, taka przyjaźń nas dzieliła, że dla mnie taki wyjazd, to było coś normalnego". - Wyjazdy z księdzem Mariuszem to byłą codzienność. Jechaliśmy np. na pizzę, to był taki przyjaciel rodziny. On u nas spędzał wieczory na kolacji, przyjeżdżał na grilla. Czułem się przy nim pewnie - powiedział Dariusz. 

 

Podkreślił, że po wyjeździe do SPA i po sytuacji, do której doszło w samochodzie, "ksiądz Mariusz dalej jeździł do nas do domu, wpraszał się na kolacje". 

 

"Ludzie zaczęli rozmawiać o tym" 

 

Dariusz przyznał, że "czuje się, jakby to on był winny całej tej sytuacji". - Ja milczałem przez trzy miesiące zanim powiedziałem swojej matce o tym, bo dla mnie był po prostu wstyd powiedzieć o tym, że jakiś dorosły mężczyzna obmacywał mnie w tamtych miejscach - powiedział w "Skandalistach".

 

Przypomniał, że opolski biskup Andrzej Czaja odesłał go do psycholog, która współdziałała z kurią. – Podczas tej rozmowy, mając 13 lat, poczułem się winny tej sytuacji, że to ja sprowokowałem tę sytuację, że ksiądz wykorzystał mnie seksualnie. Pani psycholog zadawała mi pytania w stylu: nie czujesz się winny tego, co cię spotkało - wspominał Dariusz. 

 

 

Dariusz zauważył, że "ludzie na wsi mają specyficzną mentalność". - Ksiądz u nich jest jako święty, księdza nie można dotknąć. Ja, jako zwykły Darek, wychodząc przed ten szereg, spotkałem się z taką falą hejtu, że to jest nie do opisania - powiedział.

 

- Najlepsze, w tym najgorszym, co się stało to to, że ludzie zaczęli rozmawiać o tym. Wczoraj dowiedziałem się od przyjaciółki, że jej mama przyznała się po 35 latach do molestowania przez jej wujka - dodał gość Agnieszki Gozdyry. 

 

- Codziennie dostaję dziesiątki wiadomości od ludzi, którzy opowiadają mi o swoich przeżyciach. O tym, że zostały molestowane, nie tylko przez księży, ale przez wujka, przez ojczyma, przez osoby z ich środowiska - powiedział Dariusz. 

 

"Biskup powinien przeprosić za to, że tak długo ksiądz był kryty przez kurię"

 

Gość w programie "Skandaliści" przyznał, że "rzecznik kurii i sam biskup Czaja nie mówią szczerze". - Jeżeli osoba, która szczerze chce przeprosić za krzywdę, którą wyrządziła, nie przeprasza publicznie, to po pierwsze. Ja sam prosiłem o spotkanie biskupa Andrzeja (Czaję - red.), do spotkania niestety nie doszło. Dla mnie list odczytany w radiu, to nie są żadne przeprosiny - podkreślił Dariusz. 

  

- Chciałbym spotkać się z księdzem biskupem, aby wyjaśnić to jak człowiek z człowiekiem, w relacji oczy w oczy, ale chcę też zauważyć fakt, że biskup znowu nie przeprosi w swoim imieniu, ale przeprasza za coś, co zrobiła inna osoba. On przeprasza za to, co mi wyrządził ksiądz Mariusz - powiedział gość Agnieszki Gozdyry.  

 

Dodał, że "biskup powinien przeprosić za to, że tak długo ksiądz Mariusz był kryty przez kurię, że tak długo była zatajana sprawa księdza pedofila w mojej parafii". - Powinien przeprosić za to, że kazał zatajać to osobom mi najbliższym, kazał zatajać to ojcu, kazał nie mówić o tej sprawie, żebyśmy po prostu zapomnieli - podkreślił Dariusz.

 

Przyznał, że cała sprawa ciągnęła się przez 6 lat. 

 

"Kuria ma świadomość tego, jakie konsekwencje mogą ponieść za zatajanie tej sprawy"

 

- Odkąd zgłosiliśmy sprawę, ksiądz biskup powiadomił nas, że ksiądz Mariusz zostanie wydalony z parafii i rzeczywiście tak się stało. Został przeniesiony z Jemielnicy z parafii, ale nie odsunięto go od kapłaństwa, od duszpasterstwa. Przeniesiono go do domu emerytów księży - powiedziała ofiara księdza. 

 

 

- Po dwóch latach od zgłoszenia tego przypadku biskupowi, mój ojciec powiedział mi, że spotkał księdza Mariusza na pasterce w Kędzierzynie - wspominał Dariusz.

 

Gozdyra zapytała, czy ksiądz miał dostęp do dzieci?

 

- Oczywiście. Który ksiądz nie ma dostępu do dzieci? - odpowiedział Dariusz. 

 

- Biskup poinformował nas, jakie są konsekwencje zgłoszenia tego do prokuratury i bardzo dobrze zmanipulował nami, żebyśmy mu uwierzyli po prostu, że jeżeli sprawa zostanie zamieciona pod dywan, to będzie dla nas lepiej - powiedział gość "Skandalistów".  

 

Prowadząca przypomniała, że biskup twierdzi, że mama Dariusza prosiła o dyskrecję.

 

- Moja mama o to nie prosiła. Kuria ma świadomość tego, jakie konsekwencje mogą ponieść za zatajanie tej sprawy. Zostaliśmy przekonani przez biskupa, że niezgłaszanie tego będzie dla mnie lepszym wyborem - wspominał mężczyzna. 

 

Milewski: w małych miejscowościach ksiądz traktowany jest na równi z Bogiem

 

Drugim gościem programu "Skandaliści" był Mariusz Milewski z Fundacji "Nie lękajcie się". Miał 9 lat, gdy ksiądz zaczął wykorzystywać go seksualnie.

 

- Powiedzmy sobie szczerze, komu zależy na dziecku z patologicznej rodziny. Na dziecku, które nie uczy się tak, jak powinno, bo ma takie a nie inne warunki w domu - powiedział Milewski.

 

 

- Ludzie bardzo często ufają księdzu. Myślę, że w tych małych miejscowościach duchowny jest na równi z Bogiem. Jeżeli dziecko zacznie mówić i prosić o pomoc, ono nie zostanie usłyszane. Ksiądz buduje pozycję społeczną w parafii i wie, że parafianie za nim staną - przekonywał.

 

Jak dodał, ksiądz molestował go przez dziewięć lat. - Dopiero w wieku 21 lat, jak zacząłem mieszkać w bursie w Grudziądzu, zmieniłem środowisko, zacząłem poznawać świat z zupełnie innej strony, odważyłem się zgłosić tę sprawę w kurii toruńskiej - powiedział.

 

Milewski przyznał, że pochodził z patologicznej rodziny i ksiądz, który go molestował wiedział, że jego ofiara "nie ma do kogo się zwrócić". - Wiedział, że moi rodzice nie staną w mojej obronie. Przygotował sobie grunt. Najpierw sprawdził sytuację w domu, a później zrobił to co zrobił.

 

"Niesłychany gest papieża"

 

Goście programu "Skandaliści" komentowali gest papieża Franciszka, który pocałował rękę Marka Lisińskiego, prezesa fundacji "Nie lękajcie się". W przeszłości Lisiński był molestowany przez księdza.

 

- Widziałem tę scenę, tam, na miejscu w Watykanie. To bardzo duży znak, bo ja czuję, jakbym to ja był na miejscu Marka. On był naszym wysłannikiem i poszedł do Ojca Świętego w imieniu wszystkich ofiar - powiedział Milewski.

 

Dodał, że przedstawiciele Konferencji Episkopatu Polski "nie chcieli się z nimi spotkać". - Ojciec Święty, głowa kościoła, głowa państwa watykańskiego, która jest bardziej zajęta niż episkopat w Polsce pochyla się nad Markiem, całuje go w rękę - zapewnił.

 

 

- To dla mnie niesłychany gest papieża, który pokazuje, że papież, głowa kościoła mówi jedno, a episkopat w Polsce robi drugie - dodał Dariusz Kołodziej.

luq/bas/ Skandaliści, Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie