Ulicami Warszawy przeszedł marsz "Dość rasizmu i faszyzmu"

Polska
Ulicami Warszawy przeszedł marsz "Dość rasizmu i faszyzmu"
PAP/Leszek Szymański

W związku z Międzynarodowym Dniem Walki z Rasizmem, w sobotę, po raz czwarty ulicami Warszawy przeszedł marsz "Dość rasizmu i faszyzmu". Organizatorzy podkreślali, że tegoroczny marsz odbywa się zaledwie dzień po tym, gdy w Nowej Zelandii w atakach na meczety zginęło 49 osób.

Demonstrację zorganizowała koalicja Zjednoczeni Przeciw Rasizmowi. Jak podkreślają jej członkowie, skład porozumienia z roku na rok się poszerza, a w gronie tegorocznych organizatorów znalazły się m.in. Inicjatywa Dom Otwarty, Pracownicza Demokracja, Partia Zieloni, Ruch Sprawiedliwości Społecznej, Partia Razem i Stowarzyszenie Wygra Warszawa.

 

"Sprzeciw wobec poniżania ludzi"

 

- Jesteśmy tu, by wyrazić swój sprzeciw, sprzeciw wobec tego, co się dzieje na całym świecie, sprzeciw wobec poniżania ludzi - takich, którzy mają jeszcze trudniej, uchodźców, imigrantów, tych, którym tak naprawdę najtrudniej odnaleźć się w nowym państwie, a podlegają dodatkowej presji ze strony rasistów - mówił w sobotę Filip Ilkowski z Pracowniczej Demokracji.

 

Jak podkreślał, protesty te są częścią "szerszego buntu". - Mamy specyficzną sytuację także w Polsce, gdzie władze roztaczają parasol ochronny nad organizacjami wprost nawiązującymi do tradycji faszystowskich i pokrewnych faszyzmowi z lat 30-tych. Nie ma na to zgody - powiedział.

 

Kilkuset uczestników marszu zebrało się przy pomniku Mikołaja Kopernika na Krakowskim Przedmieściu, następnie przemaszerowało Nowym Światem, pl. Trzech Krzyży, ulicami Mokotowską, Piękną, Wiejską - aż pod Sejm.

 

"Wolność ma wszystkie kolory świata"

 

Protestujący nieśli ze sobą transparenty z napisami "Faszyzm zbrodnią, nie opinią", "Wolność ma wszystkie kolory świata" czy "Precz z faszyzmem i nacjonalizmem". Wśród skandowanych haseł słychać było m.in. "Rasizm stop - nie damy się podzielić", "Solidarność naszą bronią, a rasiści niech się gonią" i "Nie ma ludzi nielegalnych". Część osób niosła też ze sobą tabliczki, na których widniały daty i miejscowości, w których miały miejsce ataki na tle rasistowskim.

 

By upamiętnić ofiary piątkowej tragedii w Nowej Zelandii, uczestnicy marszu zapalili znicze przy ambasadzie tego kraju. Ilkowski podkreślił, że wydarzenia z Nowej Zelandii miały swoją "obrzydliwą, rasistowską, faszystowską twarz". - Nie była to tragedia neutralna politycznie, była to tragedia spowodowana polityką rasizmu, islamofobii, polityką reprezentowaną przez rządy również w takim państwie jak Polska - od Donalda Trumpa poprzez takich ludzi jak Jarosław Kaczyński mamy do czynienia z cynicznym używaniem rasizmu do celów politycznych - powiedział.

 

Wcześniej uczestnicy marszu zatrzymali na Rondzie de Gaulle'a, gdzie w symbolicznym geście walki przeciwko rasizmowi między ulicznymi latarniami zawiesili różnokolorowe wstążki.

 

Ostatnim przystankiem protestujących była Ambasada Stanów Zjednoczonych. Członkowie marszu przerwali rozłożony na całą długość ulicy transparent stylizowany na mur. Jak podkreślano, był to symboliczny gest przeciwko "polityce murów", którą reprezentuje obecny prezydent USA Donald Trump.

 

Warszawska demonstracja była jedną z wielu, które odbywają się w sobotę w całej Polsce. Organizowane są też w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu czy Szczecinie. Międzynarodowy Dzień Walki z Dyskryminacją Rasową został ustanowiony przez ONZ w 1966 r.

pgo/PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie