Groził prezydentom 10 miast, wysłał łuski po nabojach. Przyznał się, "nie wie, dlaczego to robił"

Polska

28-letni bezrobotny krakowianin podejrzany o wysyłanie listów z pogróżkami do Lecha Wałęsy i 10 prezydentów miast przyznał się do zarzucanych mu czynów. Mężczyzna został zatrzymany w poniedziałek w Warszawie. Miał przy sobie repliki dwóch karabinów i pistoletu. - Prokurator skierował do sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie.

Jak informuje reporterka Polsat News Agnieszka Molenda, przesłuchany we wtorek mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, lecz nie potrafił wytłumaczyć dlaczego zdecydował się na wysłanie takich listów. Prokurator skierował do sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie.

 

W krakowskiej prokuraturze zakończyło się przesłuchanie 28-letniego krakowianina. Usłyszał trzy zarzuty: kierowania gróźb karalnych pod adresem funkcjonariuszy publicznych w celu wymuszenia ich rezygnacji, przygotowywania się do usunięcia Sejmu jako konstytucyjnego organu państwa poprzez gromadzenie niebezpiecznych przedmiotów, mogących mieć charakter militariów, oraz oszustwa na szkodę osoby prywatnej na kwotę poniżej 6 tys. zł.

 

Mężczyzna jest bezrobotny. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.

 

"Nie z pobudek politycznych"

 

- Przemysław M. przyznał się do wszystkich przedstawionych mu zarzutów. Jeśli chodzi o wysyłanie listów z groźbami do prezydentów miast jest on przekonany, że kierował je do osób reprezentujących różne opcje polityczne i jego czyn nie był motywowany pobudkami politycznymi - powiedziała prokurator Kalinowska-Zajdak.

 

 

 

Ze względu na charakter popełnionego przestępstwa, zagrożenie wysoką karą i obawę matactwa, mimo że podejrzany złożył obszerne wyjaśnienia, prokurator wystąpił do sądu o zastosowanie tymczasowego trzymiesięcznego aresztu. Wniosek ten ma zostać rozpatrzony w środę po południu.

 

Trwają czynności zmierzające do zabezpieczenia kolejnych dowodów i według śledczych nie można wykluczyć rozszerzenia zarzutów stawianych podejrzanemu. Na razie dotyczą listów do prezydentów Krakowa, Łodzi i Rzeszowa.

 

"Co wybierasz? Życie czy śmierć?"

 

Jak informowało radio RMF, do prezydentów 10 miast oraz Lecha Wałęsy zostały wysłane takie same przesyłki z pogróżkami. Był to list o treści: "Zagrajmy w grę. Masz 7 dni na ogłoszenie swojej dymisji. W przeciwnym razie ostatni raz widzisz rodzinę. (...) Co wybierasz? Życie czy śmierć?".

 

Mieszkaniec Krakowa wysyłał listy z jednej z placówek pocztowych w Nowej Hucie. Grozi mu do 3 lat więzienia.

 

W każdej kopercie znajdowała się łuska z karabinu maszynowego i nabój bez prochu oraz zdjęcia kilkunastu innych prezydentów miast: na jednej z fotografii był zamordowany prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

 

W poniedziałkową noc minister Joachim Brudziński został w tej sprawie zaczepiony przez internautę, który napisał: "Niecałe dwa miesiące po morderstwie Adamowicza, dziś listy z nabojem z karabinu i pogróżkami otrzymali Wałęsa, Majchrowski, Zdanowska, Ferenc i być może inni. @jbrudzinski mimo upływu całego dnia nawet się w tej sprawie nie zająknął. Podobnie jak cały PiS. Kurtyna".

 

Zatrzymanie sprawcy

 

Minister odniósł się do tego wpisu, informując o zatrzymaniu sprawcy gróźb. "Wie Pan, ja zamiast »jąkać« się na ten temat na TT pozwoliłem działać w spokoju odpowiednim służbom i sprawca tych gróźb już od kilku godzin jest zatrzymany. Miłej nocy" - odpowiedział szef resortu spraw wewnętrznych i administracji.

 

28-letni mężczyzna wstępnie przyznał się do wysłania listów z pogróżkami do prezydentów 10 miast oraz do byłego prezydenta Lecha Wałęsy.

 

"Mocne dowody obciążające"

 

- Są mocne dowody obciążające mężczyznę - mówił rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.- Mężczyzna podejrzewany o wysłanie listów z pogróżkami został w nocy z poniedziałku na wtorek przywieziony do Krakowa, przebadany przez lekarzy i osadzony w policyjny areszcie. Według lekarzy może uczestniczyć w czynnościach procesowych - dodał rzecznik.

 

Dodał, że zabezpieczono także należącego do mężczyzny laptopa, którego zawartość będzie przeglądana. "Takie osoby z reguły szukają w internecie pewnych informacji, ślady jego aktywności w sieci także będą dowodem w tej sprawie" - mówił Gleń.

 

- To efekty takiego rządzenia, takiej nienawiści i takich kłamstw - przekonywał Lech Wałęsa w rozmowie z reporterką Polsat News Anną Gonią-Kuc. Według b. prezydenta niektórzy ludzie "nie wytrzymują takiego nacisku" i wtedy "posuwają się do takich czynów".

 

 

ked/grz/msl/ PAP, polsatnews.pl; Zdj. główne: Policja Polska
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie