Brudziński: czuję się odpowiedzialny ws. ataku na Adamowicza; oddaję się do dyspozycji premiera

Polska
Brudziński: czuję się odpowiedzialny ws. ataku na Adamowicza; oddaję się do dyspozycji premiera
PAP/Jakub Kamiński

- Moja odpowiedzialność w tej sprawie (ataku na Pawła Adamowicza - red.) jest oczywista. Przedstawiam wysokiej izbie informację na temat działań MSWiA po zabójstwie prezydenta Gdańska, która ma prawo mnie odwołać, i oddaje się do dyspozycji premiera. Za plecami kogokolwiek nie mam zamiaru się chować. Czuję się odpowiedzialny za to, co się stało - powiedział w Sejmie szef MSWiA Joachim Brudziński.

Brudziński przez ponad 20 minut odpowiadał na pytania posłów. Ustosunkował się m.in. do wątpliwości w kwestii działań resortu spraw wewnętrznych po ataku na Pawła Adamowicza.

 

- Trwa kontrola w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Jestem przekonany, że wszystkie okoliczności związane z tą tragedią będą wyjaśnione - poinformował minister.

 

Dodał, że wbrew zarzutom resort nie zbagatelizował sprawy Stefana W., ale miał ograniczone pole działania po tym, jak mężczyzna opuścił zakład karny.

 

- W prawie nie istnieje instytucja nadzoru operacyjnego - oświadczył. Dodał, że po tym, jak do komisariatu policji zgłosiła się matka skazanego i podzieliła się z funkcjonariuszami obawami dotyczącymi syna, podjęto stosowne kroki.

 

"Nie było informacji o zagrożeniu czyjegoś życia"

 

- Była notatka policji do zakładu karnego w tej sprawie. Nie było na żadnym etapie postępowania wyjaśniającego również przez służbę więzienną informacji o zagrożeniu czyjegoś życia lub zdrowia. Stefan W. zapowiadał spektakularne działania, ale o charakterze rabunkowym, przestępczym, a nie tam, gdzie mogłyby zadziałać przepisy o tzw. bestiach - wyjaśnił Brudziński.

 

Minister przypomniał, że policja otrzymuje informacje od służby więziennej o osobach, które opuszczają zakłady karne tylko w konkretnych przypadkach: gdy osoba odbywała karę dłuższą niż 3 lata, skazana była za udział w gangu albo za przestępstwo seksualne.

 

Dodał, że każdego roku wolność odzyskuje około 80 tysięcy osób. - Gdyby trzymać się tak wprost tezy postawionej w pytaniu, to przy stutysięcznej formacji, jaką jest policja, praktycznie każdy z funkcjonariuszy powinien chodzić za wolnym człowiekiem, który został wypuszczony po odbyciu kary - zauważył Brudziński.

 

Kontrole w agencjach ochrony


Poinformował również, że matka Stefana W. skontaktowała się z policją trzy dni po tym, jak jej syn opuścił więzienie.

 

- Poinformowała, że Stefan W. nie realizuje tych gróźb, z którymi ona w formie wątpliwości zwróciła się do policji - powiedział.

 

Szef MSWiA odparł także zarzut, że kontrola w agencji ochrony "Tajfun", która zabezpieczała gdański finał WOŚP, była "działaniem akcyjnym", podobnie jak pokontrolna decyzja o odebraniu agencji koncesji.

 

- W roku 2018 przeprowadziliśmy takich kontroli 111, w przypadku 27 firm rozpoczęliśmy postępowanie o cofnięciu koncesji. W tym roku przewidziano 120 takich kontroli - podsumował.

 

"Może do tej imprezy w ogóle by nie doszło"


Brudziński był także pytany o możliwości podniesienia bezpieczeństwa samorządowców. Powiedział, że brana jest pod uwagę zmiana przepisów tak, aby na wniosek wójta, burmistrza czy prezydenta zwiększyć udział straży gminnych.

 

Na koniec minister Brudziński odniósł się do zarzucanej mu rzekomej decyzji o "wycofaniu policjantów z ochrony WOŚP. Podał, że w 2019 r. w finałową niedzielę służbę pełniło 13 tysięcy policjantów. W tym czasie doszło do 7 przestępstw, a w tej liczbie zawiera się atak na prezydenta Gdańska.

 

Brudziński przypomniał również, że gdański finał WOŚP nie był zgłoszony jako impreza masowa, lecz jako zajęcie pasa drogowego. - Gdyby przepisy prawa o imprezach masowych przez ratusz gdański były potraktowane poważnie, to być może do tej imprezy w ogóle by nie doszło - powiedział Brudziński.

prz/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie