"To była piękna dekoracja". Gen. Polko o ochronie koncertu WOŚP w Gdańsku

Polska

- To były tylko pozory ochrony i z tym mamy problem, bo to nie jest jedyna agencja, która zatrudnia osoby niepełnosprawne, nieprzygotowane, młodzież. To była piękna dekoracja - powiedział w Polsat News o ochronie zabezpieczającej finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku gen. Roman Polko. Prezydent Gdańska został wtedy zaatakowany na scenie przez nożownika i dzień później zmarł.

- Niestety ochrona stała się lukratywnym biznesem. Często właściciele tego typu agencji, zamiast stawiać na inteligencję, skuteczność działania, po prostu liczą po najniższych kosztach, żeby zarobić - stwierdził były dowódca GROM.

 

- Problem tkwi w tym, że oni (ochroniarze - red.) dokonywali przeszukań, kontrolowali niektórych ludzi, ale ta grupa młodych osób, miała bardzo proste, prymitywne zadanie, ubrać się w kamizelki i nie dopuścić do wejścia bezpośrednio pod scenę tłumu, który tam stał. I trzeba uczciwie powiedzieć, że z tego się wywiązali - powiedział Jerzy Dziewulski.

 

"Zacząć poważnie traktować bezpieczeństwo"

 

Były policjant zaapelował, aby zwrócić uwagę na firmy i instytucje, które zatrudniają agencje ochrony. - Ja nie mówię już o tym, że to ma być tanio, bo to jest standard. Ale często ten, kto zatrudnia taką agencję stawia warunki. I przestaje to być ochrona, a zaczyna się pewna forma pozorowania ochrony - powiedział były dowódca jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie.

 

- To co należy zrobić to odpowiedni dobór i selekcja ludzi. Większa kontrola instytucji państwowych nad agencjami ochrony, które są naprawdę dużą armią - wskazał gen. Polko.

 

- W kwestiach bezpieczeństwa należy sprawdzić, z kim mamy do czynienia. Trzeba skontrolować kontrahenta. Jaka jest jakość, jaka jest reputacja - dodał.

 

Były dowódca GROM zaapelował, aby "zacząć poważnie traktować bezpieczeństwo".

 

- U nas wciąż jest takie myślenie, że "jakoś to będzie". Przecież nic się do tej pory nie działo, to nic się nie stanie - wskazał Polko. Przywołał przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie "powszechna jest procedura wykorzystywania testerów systemów bezpieczeństwa". - Bierze się takiego doświadczonego policjanta i on sprawdza firmę, sprawdza systemy, sposób działania, czas reakcji - powiedział Polko.

 

Według Dziewulskiego problemem z ochroną w Polsce pośrednio wynika z rozdrobnienia rynku. - 35 proc. rynku należy do pięciu firm. Niezłych, przyznaję. Reszta to pojedyncze, malutkie tysiące firm. Problem polega na tym, że te firmy stosują metody dumpingowe. Im mniejsza firma, im bardziej zależna od tego, żeby chwycić coś, wyrwać jakąś ochronę, tym stosuje niższe ceny - powiedział Dziewulski.

 

"Miejmy monopol, ale żeby było bezpiecznie"

 

Wskazał, że "na Zachodzie, w Danii, Szwecji, są firmy, które mają 85 proc. rynku w swoich rękach". - Wtedy mimo, że jest monopol, taka firma jest dobrze wyposażona. Miejmy monopol, ale żeby było bezpiecznie - stwierdził były antyterrorysta.

 

Według gości "Wydarzeń i Opinii" kolejnym problemem jest fakt, że często instytucje odpowiadające za bezpieczeństwo, nie szkolą osób ochranianych.

 

- Jeżeli odpowiadam za bezpieczeństwo jakiejś osoby, to siadam z nią i tłumaczę. Ten VIP też powinien zrozumieć, że musi posłuchać swojego podwładnego - powiedział Polko.

 

Kolejnym problemem jest to, że politycy, samorządowcy, często sami nie chcą ochrony. - Istotą pracy samorządu jest przede wszystkim niechęć do tego, żeby się wyróżniać. A istotnym wyróżnieniem jest to, że polityk ma ochronę - zwrócił uwagę Dziewulski.

 

Według niego w pierwszej kolejności powinniśmy więc "nauczyć ludzi - prezydentów, tych którzy czują, że mogą być zagrożeni - jak się zachowywać" w sytuacjach kryzysowych.

dk/ Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie