Seehofer zapowiada swoją rezygnację ze stanowiska szefa CSU. "To postanowione"
Horst Seehofer w poniedziałek zapowiedział swoją rezygnację z piastowanego od 10 lat stanowiska szefa Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU). Podkreślił jednak, że wbrew doniesieniom mediów zamierza pozostać ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Niemiec.
- Zrezygnuję ze stanowiska przewodniczącego, to już postanowione - oświadczył chadek na konferencji prasowej w Budziszynie (Bautzen) na wschodzie kraju, dodając, że konkretny termin i inne szczegółowe informacje poda w najbliższych dniach.
Jak powiedział, odejście ze stanowiska szefa partii ma umożliwić CSU odnowę. Zaznaczył też jednak, że słaby wynik ugrupowania w niedawnych wyborach parlamentarnych w Bawarii nie miał wpływu na jego decyzję.
Seehofer jednocześnie podkreślił, że "jest ministrem spraw wewnętrznych w rządzie federalnym i nim pozostanie". Dodał, że jego rezygnacja z funkcji przewodniczącego CSU "w żaden sposób nie wpłynie" na sprawowane przez niego stanowisko w rządzie.
Seehofer nie wskazał terminu odejścia z MSW
Według wcześniejszych doniesień agencji dpa w niedzielę wieczorem, podczas obrad w gronie ścisłego kierownictwa CSU, Seehofer zapowiedział swoją rezygnację z funkcji przewodniczącego partii i szefa MSW w ciągu najbliższego roku. Nowy szef ugrupowania miałby zostać wyłoniony na nadzwyczajnym zjeździe na początku 2019 roku. Terminu odejścia z MSW Seehofer nie wskazał.
69-letni Seehofer na czele CSU stoi od 2008 roku. Na początku br. zrezygnował z bycia premierem Bawarii (którym był także od 2008 roku) i partia na jego następcę wybrała Markusa Soedera. Seehofer pozostał szefem CSU i na wiosnę objął tekę ministra spraw wewnętrznych w rządzie federalnym Angeli Merkel.
Chadek - przez agencję Reutera określany jako "zarówno sojusznik, jak i krytyk Merkel" - kilkakrotnie doprowadził do poważnych napięć w koalicji rządzącej, złożonej z CSU, siostrzanej chadeckiej CDU oraz socjaldemokratycznej SPD.
Większość tarć dotyczyła zbyt liberalnej zdaniem Seehofera polityki migracyjnej Merkel, ale także osoby Hansa-Georga Maassena, ówczesnego szefa niemieckiego kontrwywiadu BfV. Seehofer poparł Maassena, mimo że ten wbrew stanowisku Merkel w publicznych wypowiedziach umniejszał skalę i wagę ksenofobicznych ekscesów w miejscowości Chemnitz na wschodzie kraju.
Ostatecznie Maassen, którego dymisji domagała się SPD, został zmuszony do odejścia ze stanowiska.
Możliwy awans wiceprezesa kontrwywiadu
Z opublikowanego w poniedziałek komunikatu resortu wynika, że Seehofer zaproponuje objęcie stanowiska szefa kontrwywiadu (BfV) dotychczasowemu wiceprezesowi tej instytucji, Thomasowi Haldenwangowi.
Cytowany w oświadczeniu Seehofer podkreślił, że "jest dla niego ważne, by decyzja w tej sprawie zapadła w porozumieniu z wszystkimi partnerami koalicyjnymi". - Tylko w ten sposób BfV, czyli Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, będzie mógł z powrotem skupić się na swoich kluczowych zadaniach i ważnej roli, jaką pełni - dodał.
Haldenwanga szef MSW określił jako doświadczonego eksperta i właściwego człowieka na proponowane mu stanowisko.
58-letni Haldenwang został zatrudniony w BfV w 2009 roku, początkowo w randze szefa wydziału, a od 2013 roku jako wiceprezes. Wcześniej od 1991 roku pracował m.in. na różnych stanowiskach w ministerstwie spraw wewnętrznych. Według agencji dpa w kręgach rządowych cieszy się opinią człowieka "spokojnego, skromnego i niebudzącego podejrzeń pod względem ideologicznym".
O ewentualnym awansie Haldenwanga na szefa BfV mówiono w Berlinie już od pewnego czasu - wskazuje dpa, przypominając, że 5 listopada Seehofer wyznaczył go na tymczasowego szefa kontrwywiadu do czasu wyłonienia następcy Hansa-Georga Maassena, dotychczasowego prezesa tej instytucji. Ostateczną decyzję w sprawie obsadzenia tego stanowiska podejmuje rząd federalny.
Zmiana na szczycie BfV to skutek afery wokół osoby Maassena, która wywołała poważny kryzys w niemieckiej koalicji, złożonej z chadeckiego bloku CDU/CSU i socjaldemokratycznej SPD. Seehofer poparł Maassena, mimo że ten - wbrew stanowisku kanclerz Angeli Merkel - ku oburzeniu jej samej, a także polityków opozycji i koalicji rządowej, w publicznych wypowiedziach umniejszał skalę i wagę ksenofobicznych ekscesów w miejscowości Chemnitz na wschodzie kraju.
W ubiegłym tygodniu Maassen, który według wcześniejszych planów i na żądanie SPD miał odejść z BFV i objąć stanowisko specjalnego doradcy w MSW, w ubiegłym tygodniu został decyzją Seehofera przeniesiony "tymczasowo w stan spoczynku". Jako powód szef MSW podał, że ujawniony krótko wcześniej tekst pożegnalnego przemówienia Maassena zawiera "niedopuszczalne sformułowania", co uniemożliwia dalszą współpracę opartą na wzajemnym zaufaniu.
W przemówieniu wygłoszonym na posiedzeniu Klubu Berneńskiego, który jest platformą wymiany poglądów i informacji tajnych służb państw UE oraz Norwegii i Szwajcarii, Maassen uznał swoje odejście z BfV za efekt dążeń do rozbicia koalicji rządowej. Według relacji mediów miał on roztoczyć wizję "lewicowo-radykalnych sił w SPD", które - jak twierdził - od początku były przeciwne koalicji z chadekami. Jego komentarz na temat zajść w Chemnitz miał być dla tych sił wymarzoną okazją, by sprowokować zerwanie koalicji.
CSU zdobyła 37,2 proc. głosów w wyborach
Zieloni w Bundestagu zaapelowali do Seehofera, by jak najszybciej zrezygnował także z funkcji ministra spraw wewnętrznych. - Kiedy chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju, nie może być gry na zwłokę - podkreśliła szefowa frakcji Katrin Goering-Eckardt w wypowiedzi dla dziennika "Tagesspiegel".
W wyborach do bawarskiego parlamentu 14 października CSU zdobyła 37,2 proc. głosów. Dla ugrupowania, które od kilkudziesięciu lat dominuje w lokalnej polityce i wcześniej rządziło w Bawarii samodzielnie, oznaczało to utratę większości absolutnej i konieczność szukania koalicyjnego partnera. W sprawie utworzenia koalicyjnego rządu w Bawarii CSU porozumiała się z centroprawicową partią Wolni Wyborcy.
Czytaj więcej
Komentarze