Rodzina uderzyła w tira stojącego na poboczu obwodnicy Gdańska. Dwoje dzieci nie żyje

Moto

Małżeństwo z Mazowsza i 8-miesięczny chłopczyk, którzy zostali ranni w wypadku na obwodnicy Gdańska, są w stanie ciężkim w szpitalu. W zderzeniu jeepa, który najechał w tył tira stojącego na poboczu, zginęło dwoje pozostałych dzieci - 8-miesięczne i 3-letnie. Rodzina jechała drogą S7 w kierunku Warszawy. Policja ustaliła, że jeep uderzył kilka razy w bariery, a potem w tył naczepy. [WIDEO]

W wypadku na Południowej Obwodnicy Gdańska zginęło dwoje małych dzieci. Śledczy ustalają przyczynę zderzenia, które - jak ustaliła reporterka Polsat News - było najtragiczniejszym w czasie wakacji na tym odcinku. Zdaniem straży pożarnej odcinek drogi w miejscu wypadku jest bezpieczny.

 

- Turyści wracający znad morza wybierają tę drogę, aby uniknąć korków na bramkach na autostradzie - powiedział Polsat News st. kpt Łukasz Płusa z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.

 

Do zdarzenia doszło we wtorek między węzłem Lipce a zjazdem na Nowy Port - do portu w Gdańsku. Stanowisko kierowania komendanta wojewódzkiego PSP otrzymało zgłoszenie o zdarzeniu około godz. 16.

 

Samochód osobowy marki jeep z rejestracją z woj. mazowieckiego, wiozący małżeństwo - (kobieta w wieku 37 lat i 35-letni mężczyzna) z trojgiem dzieci - 8-miesięcznymi bliźniakami i jednym chłopcem w wieku 3 lat, uderzył w zaparkowaną na poboczu ciężarówkę. Kierowca tira - według informacji policji - czekał tam na serwis niesprawnej opony. Wciąż nie wiadomo, dlaczego samochód osobowy zjechał na pas awaryjny, gdzie cały jego prawy bok został rozpruty przez naczepę.

 

Jednak wstępnie ustalono, że jeep najpierw kilka razy uderzył i otarł się o barierę energochłonną, a dopiero na końcu uderzył w naczepę tira.

 

Rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku zaapelowała, do kierowców, którzy byli świadkami wypadku, aby przekazali informację o jego przebiegu policjantom. Poszukiwane są także nagrania np. z kamer samochodowych z momentu tego zderzenia. 

 

 

Policja będzie m.in. sprawdzać, czy wszystkie dzieci były przewożone w prawidłowy sposób.

 

Na miejsce przyjechało 5 zastępów straży pożarnej.

 

- Przed przybyciem straży pożarnej i pogotowia pierwszej pomocy udzielali inni kierowcy - powiedział Płusa.

 

Samochód osobowy został zabezpieczony na policyjnym parkingu. Biegły z zakresu mechanoskopii będzie m.in. ustalał, czy auto nie było przed wypadkiem uszkodzone.

 

 

 

 

polsatnews.pl, Polsat News

hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie