Miała być renowacja i "auta jak nowe", a jest złom. Właściciel warsztatu zniknął

Moto

Kupili zabytkowe, amerykańskie samochody i chcieli przywrócić im dawny blask. Usługę renowacji takich pojazdów oferował warsztat Marcina Ż. z Piły. Klienci zawarli z nim umowy i wpłacili pieniądze na części, które Marcin Ż. miał sprowadzić z USA. Dzisiaj samochody są w opłakanym stanie, a z właścicielem firmy nie ma kontaktu. Poszkodowani stracili dziesiątki tysięcy złotych.

Pan Jurand, który zgłosił się do redakcji "Interwencji", jest miłośnikiem zabytkowych aut. Kilka lat temu kupił Oldsmobile Dynamica 88 z 1968 roku. 


- Auto kupiłem z ogłoszenia w Rzeszowie. Przyjechałem nim, było w stu procentach kompletne, wszystko działało oprócz wycieraczek. Samochód stał w garażu parę miesięcy, bo był duży problem ze znalezieniem firmy, która zajęłaby się renowacją. Jak człowiek znalazł pana Marcina Ż. z Piły, to się bardzo ucieszył - powiedział Jurand Kreuschner.

 

Z usług Marcina Ż. postanowił też skorzystać pan Paweł. Jego Ford Ranchero z 1973 roku miał zostać w pełni odrestaurowany.

 

Sprzedał nie swój samochód

 

- Zawiozłem samochód do niego, wpłaciłem zaliczkę. Wtedy jego firma jeszcze prosperowała, było widać, że coś tam się dzieje. Potem zaczęło się naciąganie: na blacharkę, na części, na różne rzeczy. Ogółem wyszło 118 tysięcy złotych, które mu wpłaciłem na konto. Złamałem wtedy nogę, nie miałem go jak kontrolować, bo rok byłem uziemiony w domu. Wysyłał mi zdjęcia, ale wkładał chyba części od innych aut, tylko na fotomontaż - mówił Paweł Śliwa, który czuje się poszkodowany przez Marcina Ż.


Pan Cezary także zawarł umowę na renowację swojego auta z Marcinem Ż. Na poczet remontu zawieszenia, skrzyni biegów i silnika wpłacił 30 tysięcy złotych.


- Wykonałem telefon do pana Marcina, który poinformował mnie, że sprzedał mój samochód. Zamienił się z kimś innym i mojego auta nie posiada. Podjąłem kroki prawne, żeby odzyskać auto i wyjaśnić sprawę - powiedział Cezary Mańko.

 

Nie odbiera telefonów


Kiedy zdenerwowani klienci przyjechali do Piły, nie zastali Marcina Ż. Chcieli zobaczyć swoje auta.


- Okazało się, że auto od półtora roku stoi na dworze, silnik też na dworze, więc jest totalnym złomem. Stwierdziłem, że go zabieram. Zadzwoniłem, że zabieram swój samochód, to się bardzo zdziwił, bo przecież on go robi cały czas - opowiada pan Jurand.


Marcin Ż. nie odbiera telefonów. Reporterzy "Interwencji" bezskutecznie próbowali odnaleźć go w Pile, gdzie prowadzi działalność. 

 

- To jest na pewno oszustwo i facet zrobił sobie niezły biznes. Nie wierzę, że jemu się noga powinęła, to się może zdarzyć na dwóch, trzech samochodach, a on miał plan, żeby wyłudzać pieniądze - twierdzi pan Jurand. 

 

Interwencja, polsatnews.pl

Interwencja/paw/luq/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie