Protesty na granicy Strefy Gazy. Zginęło już 39 osób

Świat
Protesty na granicy Strefy Gazy. Zginęło już 39 osób
PAP/EPA/MOHAMMED SABER

W niedzielę, która była kolejnym dniem protestów w Strefie Gazy, zginęło 3 Palestyńczyków - podała armia izraelska. Dwaj mężczyźni zostali zastrzeleni po przejściu granicy, gdy próbowali zdetonować ładunki wybuchowe, jeden - przy próbie przekroczenia granicy.

Zatrzymano łącznie trzy osoby. Jeden z aresztowanych towarzyszył Palestyńczykowi, który usiłował w niedzielę wieczór przedostać się do Izraela na południu Strefy Gazy - w prowincji Rafah. Obaj mężczyźni zostali namierzeni przez izraelskich snajperów, gdy usiłowali zniszczyć ogrodzenie oddzielające Strefę. Jeden z nich zginął na miejscu, a drugi został zatrzymany.

 

Dwóch innych aresztowano, gdy sforsowali już ogrodzenie i przeszli na stronę kontrolowaną przez Izraelczyków. Znaleziono przy nich noże, a także kleszcze do cięcia drutu.

 

Do najgroźniejszego incydentu doszło w niedzielę późnym wieczorem - pół godziny później. Dwaj młodzi Palestyńczycy, którzy w ramach protestów odbywających się pod hasłem "Wielki Marsz Powrotu" przedostali się na terytorium izraelskie przez północną granicę strefy - w pobliżu miasta Gaza, podjęli próbę obrzucenia żołnierzy substancjami wybuchowymi. Zostali zastrzeleni na miejscu.

 

"Wszystkie śmierci były niezamierzone"

 

Izraelskie czynniki wojskowe podkreślają, że wszystkie śmierci były "niezamierzone". Snajperzy starali się mierzyć w kończyny uczestników zajść, ale "niektórzy się pochylali i to się nie powiodło" - zaznaczył w wypowiedzi dla dziennika "Haaretz" izraelski wojskowy pragnący zachować anonimowość.

 

Inny oficer ocenił, że poza piątkiem, gdy izraelskie wojsko strzelało do dużej grupy ludzi, wszystkie śmierci, do jakich doszło w kwietniu, były przypadkowe, "nie wyłączając śmierci nastolatka oraz dwóch palestyńskich dziennikarzy, którzy dostali się w krzyżowy ogień".

 

Liczba Palestyńczyków zabitych podczas trwających od 30 marca cotygodniowych protestów w Strefie Gazy wzrosła do 39 osób - twierdzi agencja Associated Press (AFP twierdzi z kolei, że bilans sięga już 48 osób). Ocenia się, że ok. 1500 Palestyńczyków, którzy uczestniczą w "Wielkim Marszu Powrotu" odniosło rany. Po stronie izraelskiej nie ma żadnych ofiar i rannych - informuje agencja AFP.

 

Protesty mają przypomnieć, że Palestyńczycy mają prawo powrotu do miejsc zamieszkania

 

Protesty, których zadaniem jest przypomnienie opinii publicznej, że Palestyńczycy mają prawo powrotu do miejsc zamieszkania, skąd zostali wygnani po 1948 r., są organizowane przez rządzącą w Strefie Gazy organizację Hamas.

 

Ich zakończenie przewidziano na 15 maja, co zbiegnie się z rocznicą wybuchu pierwszej wojny arabskiej z 1948 roku, nazywanej przez Izraelczyków wojną o niepodległość, a przez Arabów - "katastrofą" (an-Nakba) w związku z wysiedleniami i ucieczkami setek tysięcy ludzi.

 

Mieszkańcy Strefy dają wyraz swemu niezadowoleniu i ponawiają żądanie zniesienia izraelskiej blokady co piątek, gromadząc się w pięciu obozach namiotowych, które protestujący rozbili w odległości kilkuset metrów od izraelskiej granicy.

 

Mniejsze grupki próbują podchodzić blisko ogrodzeń granicznych, aby rzucać na drugą stronę kamieniami i butelkami z płynem łatwopalnym lub też podpalać opony samochodowe. W ocenie dowództwa armii izraelskiej w piątkowych protestach prowadzonych w Strefie Gazy wzdłuż granicy z Izraelem wzięło udział 100 tys. ludzi.

 

Izraelscy żołnierze ukryci w okopach

 

Wszelkie próby sforsowania ogrodzenia i przedostania się na terytorium kontrolowane przez Izrael są uniemożliwiane przez izraelskich żołnierzy, którzy są ukryci w okopach i ostrzeliwują demonstrujących granatami z gazem łzawiącym, stalowymi kulami pokrytymi gumą, ale używają także ostrej amunicji.

 

W piątek doszło co najmniej kilka razy do użycia ostrej amunicji przez armię Izraela wobec Palestyńczyków - twierdzi wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych ds. praw człowieka Zeid Ra'ad Al-Hussein.

 

"Zabijanie ludzi zasługuje na potępienie, a liczba osób, które odniosły rany wskutek zastosowania ostrej amunicji, potwierdza jedynie, że użycie przez wojsko przeciwko demonstrantom nadmiernej siły nie zdarzyło się raz czy dwa, ale powtarza się systematycznie" - Al-Hussein.

Tel Awiw odrzuca te oskarżenia. Izraelski rząd informował, że w czasie protestów robi to, co jest konieczne, aby - jak tłumaczył - przeciwdziałać przekraczaniu granicy.

 

PAP

mr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie