Strażacy zabezpieczają pogorzelisko po pożarze w Siemianowicach. Ujęcia z drona

Polska

Około 80 strażaków gasiło w szczytowym momencie akcji pożar na składowisku odpadów w Siemianowicach Śląskich. Ogień, który pojawił się tam w środę późnym popołudniem, wieczorem udało się opanować. W czwartek rano wciąż trwało tzw. przelewanie i zabezpieczanie pogorzeliska. Materiał wideo z miejsca zdarzenia przysłał nam Piotr Pawelczyk.

W akcji uczestniczyły zastępy strażackie z Siemianowic Śląskich, Katowic, Chorzowa, Piekar Śląskich, Sosnowca, Gliwic oraz specjalistyczna jednostka z Knurowa. Po opanowaniu ognia strażacy rozpoczęli działania z użyciem ciężkiego sprzętu.

 

Wykorzystano specjalny dźwig

 

- Metr po metrze odpady zgromadzone na składowisku są przerzucane przez koparko-ładowarki i przelewane wodą, wykorzystany został także specjalny dźwig załadunkowy - relacjonował w czwartek rano rzecznik siemianowickiej straży pożarnej kpt. Mariusz Rozenberg.

 

Jak powiedział, pożar objął cały obszar składowiska o wymiarach około 50 na 60 metrów, gdzie znajdowały się wysokie na około 5 metrów zwały śmieci - głównie odpadów komunalnych, choć były tam również elementy z plastiku i gumy.

 

Strażacy pracowali w aparatach ochronnych dróg oddechowych, w warunkach dużego zadymienia i w wysokiej temperaturze. Wieczorem udało się stłumić ogień i przystąpić do dalszych prac. Jak powiedział rzecznik, w czwartek na składowisku prowadzone będą jeszcze działania zabezpieczające i profilaktyczne.

 

Nie było potrzeby ewakuacji

 

W wyniku pożaru nikt nie został poszkodowany, nie było też potrzeby ewakuacji ludzi. Choć kłęby gęstego, czarnego dymu były widoczne z daleka, ratownicy chemiczni nie stwierdzili w składzie powietrza substancji zagrażających zdrowiu mieszkańców Siemianowic Śląskich oraz pobliskich Katowic. Na miejscu byli m.in. inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

 

W zakładzie recyklingu odpadów w Siemianowicach Śląskich w przeszłości doszło już do poważnych pożarów. W sierpniu ub. roku kilkudziesięciu strażaków walczyło z żywiołem, gdy w ogniu stanęły dwie duże pryzmy, zawierające m.in. tworzywa sztuczne. Przez kilka godzin ogień gaszono wówczas wodą i pianą.

 

Natomiast w listopadzie 2014 r. na składowisku nastąpił samozapłon odpadów, które najpierw zaczęły się tlić, a potem gwałtownie zapaliły. Ustalono wówczas, że wbrew deklaracjom dostawcy w odpadach znajdowały się związki magnezu, które wywołały efekt dużej łuny i intensywnego świecenia palących się odpadów z dużym wydzielaniem ciepła. Odpady nie były toksyczne.

 

PAP, Autor zdjęć: Piotr Pawelczyk (Maja)

bas/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie