Nie można postawić jej zarzutów za głosowanie na dwie ręce, bo wniosek utknął w sejmowej komisji

Polska
Nie można postawić jej zarzutów za głosowanie na dwie ręce, bo wniosek utknął w sejmowej komisji
Krystian Maj/Forum

Choć prokuratura od ponad czterech miesięcy chce postawić posłance Małgorzacie Zwiercan (Wolni i Solidarni) zarzuty ws. głosowania na dwie ręce, to postępowanie musiała zawiesić. Wniosku o uchylenie immunitetu nie rozpatrzyła bowiem jeszcze sejmowa komisja regulaminowa. - Chcemy to robić rzetelnie. Zamówiłem dwie dodatkowe ekspertyzy - mówi przewodniczący komisji Włodzimierz Bernacki z PiS.

W październiku warszawska prokuratura okręgowa za pośrednictwem Prokuratury Generalnej skierowała do marszałka Sejmu wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej posłanki Małgorzaty Zwiercan, w związku z głosowaniem za innego posła. 

 

Podczas 16. posiedzenia Sejmu, 14 kwietnia 2016 r. Zwiercan, wówczas posłanka klubu Kukiz’15, w głosowaniu nad wyborem sędziego TK oddała głos za swojego klubowego kolegę - Kornela Morawieckiego. 

 

Wniosek dotyczy przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariusza publicznego - posłanki na Sejm RP. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności. 

 

"Wciąż czekamy"

 

Od wniosku prokuratury minęło pięć miesięcy. - Postępowanie jest zawieszone do momentu rozpatrzenia przez Sejm wniosku o uchylenie immunitetu. Wciąż czekamy na odpowiedź - informuje "Super Express" rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński.

 

Przewodniczący sejmowej komisji poseł PiS Włodzimierz Bernacki przyznaje, że "może się wydawać, że to długo, ale chcemy to robić rzetelnie".

 

- Zamówiłem dwie dodatkowe ekspertyzy. Po zapoznaniu się z nimi komisja podejmie decyzję - tłumaczy.

  

"Nie wiedziała, że to niezgodne z prawem"

 

Zwiercan i Morawiecki przyznali w kwietniu 2016 r. w rozmowie z dziennikarzami, że umówili się, iż posłanka w głosowaniu nad wyborem sędziego TK zagłosuje za swego kolegę.

 

Posłanka pytana, czy głosowała "na dwie ręce" odpowiedziała: "z tego względu, że Kornel się źle poczuł i rozmawialiśmy wcześniej, tak się stało". Przyznała też, że "popełniła błąd", ale "nie wiedziała, że to jest niezgodne z prawem".

 

Po tym zdarzeniu Zwiercan została wykluczona z klubu. Obecnie jest w kole poselskim Wolni i Solidarni - podobnie jak Kornel Morawiecki, który w kwietniu 2016 r. sam zrezygnował z członkostwa w klubie Kukiz'15.

 

"Koło zapasowe" na czas rekonstrukcji 

 

Zdaniem opozycji to marszałek Marek Kuchciński i sejmowa większość z PiS robią wszystko, by niektórzy byli równiejsi wobec prawa.

 

- Pani poseł sama przyznaje się, że złamała prawo, a oni robią wszystko, żeby nie poniosła za to kary - twierdzi cytowany przez "SE" Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.

 

Wiceprzewodniczący komisji regulaminowej Tomasz Głogowski (PO) zapytany przez nas o sprawę Zwiercan, poinformował, że posłowie "wielokrotnie podnosili ten temat na posiedzeniach komisji", a wniosek ws. posłanki ma zostać omówiona w marcu.

 

Jak zauważył, w przypadku niektórych wniosków o uchylenie immunitetu, które wpłynęły później niż ten dot. Zwiercan, komisja zajmowała się nimi w trybie natychmiastowym. Jako przykład wskazał sprawę posła PO Krzysztofa Gawłowskiego.

 

Zdaniem Głogowskiego decydującym czynnikiem jest tutaj przynależność partyjna posłanki Zwiercan. - W czasie rekonstrukcji rządu nie wiadomo było, jak zachowają się niektórzy zdymisjonowani ministrowie. Większość PiS-u w Sejmie jest niewielka. Ten mały klubik (Wolni i Solidarni - red.) był "kołem zapasowym" dla PiS-u - powiedział wiceprzewodniczący komisji.

 

se.pl, polsatnews.pl

zdr/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie